"Rainbow connection" cz XIII

-Wydaje mi się, ze z panną Emily dzieje się coś niedobrego-wyznał Chester.
-Aż tak ci się nudzi synu, iż szukasz sensacji w nieciekawym życiu zwykłej guwernantki?-zdziwiła się Jane- Matthew to nadobny młodzieniec, opiekuje się nią każdego dnia i nie odstępuje ani na krok, tak że może czuć się bezpieczna... Co mogłoby być nie tak?
-Ciemnota ludu-warknął pod nosem Chester z irytacją.
-Coś mówiłeś kochany?-zwróciła sie do niego troskliwie- Ostatnio słabo słyszę. Chyba zaczynam się starzeć.
Matka zaczęła się przyglądać w lustrze toaletki naciągając skórę twarzy. Pomalowała usta i ułożyła je w szpiczasty dzióbek. '
-Och nie ... nadal wyglądam młodo-powtarzała z uśmiechem, aby wbić to kłamstwo do swojej jak i synowskiej głowy. Mrugała przy tym gęsto wyblakłymi rzęsami.
-Lustro trzeba wyczyścić-zwrócił się do matki niemiłym tonem i przewrócił oczami. Potem usiadł na łóżku Jane i przyglądał się próżności w czystej postaci.
                                                                     ***
Emily miała spokój z Matthew przez kilka dni. Do popołudnia zwykła czekać w silnie narastającym napięciu, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy się zjawi. Ale nie przychodził ... Tylko Chester kręcił się przy niej, tak jakby trzymała go na smyczy. Dzięki temu zaczęła czuć się trochę pewniej i bezpieczniej, chociaż wciąż trwała w strachu.
"A co z Blake'iem? " Emily wzdrygnęła się gdy przypomniał jej się pianista. Poczuła się trochę dziwnie, tak jakby właśnie niespodziewanie dotknął jej ramienia. Przecież nie znała jego dotyku! Dlaczego obraz w jej umyśle nijak miał się do postaci którą znała? Wykreowała sobie mężczyznę a potem tak po prostu pragnęła aby stał się rzeczywistym. Tak można? (...)
"A jeśli tak szybko, ponieważ wyjazd okazał się być dla niego znaczącą podróżą? Gdzie on teraz może być ... Pewnie ma jakiś koncert dla ważnych osobistości i zapomniał o tym wszystkim co tutaj zostawił. O mnie ... Nie na pewno o mnie nie myśli, co to za nonsens ...?"
                                                                       ***
-Jak pan śmie?! Proszę mnie zostawić, natychmiast!-Emily próbowała się mu wyszarpać.
-Zaprowadzę panią do mojego ojca. Wszystko już uzgodnione. Pastor już wie, w przyszłą niedzielę ogłosi. Zaproszenia rozesłane ...
-Przecież wyraźnie panu dałam do zrozumienia, ze się nie zgadzam ! Mam prawo wyboru. To nie średniowiecze, mogę decydować o swoim losie!
-Pójdzie pani ze mną-obwieścił jej przez zaciśnięte zęby- i to bez żadnych oporów.
-Pożałuje pan tego!-groziła mu Emily.-Nigdzie nie idę, a już na pewno nie z panem.
-Proszę zwracaj sie do mnie po imieniu, Emily, moje złotko, moja droga narzeczono ...
-Nie! Nie chcę pana znać!
Bezradna Emily krzyczała, ale nikt jej nie słyszał. Próbowała się wyślizgnąć ale nie miała tyle siły, co potwierdzało naturalnie wrodzoną słabość fizyczną, jak u każdej młodej, szanującej sie damy.
W ostatniej chwili w bramie Rainbow connection pojawił sie Chester wracający z miasta. Najpierw odepchnął Matthew tak, by Emily mogła uciec do pałacu a następnie załatwił sprawę po męsku zadajac silny cios w wyrafinowaną twarz naznaczoną szlachecką urodą.  Matthew upadł na ziemię, a Chester splunął z obrzydzeniem.
-Zabiję pana, jeśli jeszcze raz pan się tu zjawi i zbliży do guwernantki. Nie tak się postępuje z kobietami. Mam tego pana nauczyć? Poinformuję wszystkich o tym wydarzeniu. Ostrzegam iż jakiekolwiek próby łamania mojego zakazu mogą się skończyć bardzo źle. -mówił Chester przyciskając go butem do ziemi, żeby mu złośliwiec nie uciekł przed końcem reprymendy.- A teraz żegnam pana!
Matthew klnąc pod nosem został wyprowadzony a bramę za nim zatrzaśnięto.
                                                                           ***
Emily siedziała w salonie trzęsąc się ze strachu, ponieważ nadal była w szoku. Rozmowa z Chesterem niewiele jej pomogła. Bardzo odważnie się dziś zachował, będzie z niego dobry człowiek, Emily była tego pewna. Wciąż czuła na sobie mocny, przykry uścisk zniewalający jej przedramię. "A jeżeli jednak wróci tu zaraz mimo zakazów? Co wtedy?  Nie mogę być przecież dobrowolnym więźniem tego pokoju ... Z drugiej strony - jesli gdzieś tram czyha, to co innego mi pozostało ?"
Emily usłyszała czyjeś kroki w przedsionku. Znów zaczęła się bać. "To na pewno Matthew!!!"-drżała z przerażenia. Gdy drzwi otwierały się miała serce pod gardłem.
-Wystraszyłem panią?  Najmocniej przepraszam za to nierozważne najście, ale bardzo chciałem już panią zobaczyć ...Pewnie pani myślała, ze to Matthew.
-Skąd pan wiedział? Rozmawiał pan z Chesterem?-pytała niedowierzając
-Nie, dopiero wysiadłem z powozu. Po protu znam zamiary tego łotra, zanim jeszcze sam je uknuje. Już wszystko dobrze? No tak ... mogłem się spodziewać, że to nie na pani nerwy ... On już tu nie wróci.
Blake usiadł przy niej tylko po to, aby ją przytulić. Emily zdumiona jego zachowaniem zapomniała o podstawowych czynnościach życiowych i łapała oddech  jedynie raz na jakiś czas ... Czuła jak bije jego serce, powoli i majestatycznie. Coś się w nim zmieniło ...
Blake ostrożnie wypuścił Emily jak kanarka z klatki. Potem pierwszy raz w życiu uśmiechnął się do niej i zasiadł przy fortepianie. W jego grze było coś słodkiego, w klawisze nie uderzał, lecz jedynie delikatnie ich dotykał. Wodospad mozartowskiej sonaty c-dur wypełniał cały dostojny salon. Gdy skończył Zapatrzona w niego Emily zapytała:
-Dlaczego mnie pan zostawił?
-Przecież wie pani, że zrobiłem to dla niej"-odpowiedział jej cytatem.
-Darcy. Czytał pan "Dumę i uprzedzenie'?
-To bardzo dobra książka.-przyznał Blake.
-Gustuje  pan w kobiecej literaturze?
-A ma pani coś przeciwko?-rzucił żartobliwie.
-Nie. Po prostu zaintrygowało mnie to. Nie jestem pewna, czy to pan, panie Blake...
-We własnej osobie- odparł z dumą, gdy podchodziła do niego. Blake patrzył na nią przez chwilę zawieszając wzrok na jej ustach, tak jakby chciał je otworzyć wypowiadając w myśli tajemnicze zaklęcie. Potem obszedł pianino na około i oparł się z gracją o jego zgrabny bok, przy którym stała Emily. W jego ruchach było tyle dystyngowanego szyku, jak u wyrafinowanego kota najdroższej rasy.
-Nauczę panią czytać nuty-oznajmił Blake.
-A czy to trudne? Zdaje mi się, że nie poradzę sobie- przyznała Emily.
-Zaraz się przekonamy-powiedział wyciągając swoje kartki. Potem zaczął jej objaśniać na czym rzecz polega. Pokazał jej pięciolinię i klucz, którym Emily jako sopranistka będzie się posługiwać. Panna Emily miała świetną pamięć. Gdy już poznała zasady poruszania się po pięciolinii Blake kazał jej śpiewać pierwszy, prosty utwór.
-Zaraz ...-zatrzymała się.-Co oznacza ten śmieszny znaczek przy nucie, ta połowa serca ...
-To jest bemol. Obniża dźwięk o pół tonu.
-A czy jest coś co o pół tonu podwyższa?
-Bardzo mądre pytania pani zadaje. Oczywista, istnieje coś takiego. O tutaj, stronę dalej- Blake wskazał jej krzyżyk (...)

Komentarze

Popularne posty