"Rainbow connection" cz. IX

Emily nie odwiedzała Blake'a. Stale ktoś był przy nim, więc czuła, że jest tam zbędna. Popołudniami pracowała z Phoebe i Sophie nad arytmetyką a wieczory spędzała w salonie wyszywając i patrząc na milczący fortepian.Odczuwała pewien brak wynikający z chwilowej "nieobecności"Blake'a. Co prawda w domu było ciszej i nikt się na niego nie skarżył, ale coś jednak było nie tak jak być powinno ...
Siódmego wieczoru od incydentu z polowaniem Emily przypomniało się, że w pałacu jest biblioteka. Udała się więc do niej , by móc wybrać dla siebie książkę. Jednakże w pomieszczeniu było zbyt ciemno, by móc tam czytać, Emily wzięła lekturę i w zamierzonym celu powróciła do ukochanego salonu. Gdy otworzyła wielkie drzwi, ujrzała  Blake'a przy fortepianie. Grał fugę Bacha. Wyglądał już całkiem dobrze- jego twarz nabrała zdrowego kolorytu i była jakby ... żywsza.
-Nie powinien pan jeszcze leżeć?-zapytała Emily i usiadła w fotelu.
-Nie grałem już, tydzień i nie mogę wyjść z wprawy. Już czuję, że moje palce nie są tak sprawne jak przedtem.-odparł chłodno nie przerywając utworu. Miał podzielną uwagę, co wprawiło w zdumienie Emily. -Poza tym, brakowało mi kłótni z panią. Co przykrego mi pani dziś wytknie? Mam jeszcze jakieś wady o których nie wiem?
-Jeśli chciał mnie pan sprowokować, to się panu nie udało. Jednakże może pan próbować, choć czuję, że nie poddam się tak łatwo.
-Nie chce się pani narażać? Dziś nie będę krzyczał. Ewentualnie będę niemiły, jak zawsze, ale chyba pani do tego już przywykła.
-Zdążyłam o tym zapomnieć przez tydzień.
-Nie jestem skłonny w to uwierzyć-zadrwił z niej Blake.
Emily nie skomentowała jego wypowiedzi, chociaż wyraźnie miała na to ochotę. Zamiast tego otworzyła książkę, by zatonąć w świecie literatury. Usłyszała jak Blake wolno podchodzi do niej. Wystraszyła się, że może jednak, coś źle zrobiła i Blake ma zamiar z nią podyskutować, jednak myliła się.
-Mogę?-zapytał, a kiedy uzyskał odpowiedź twierdzącą wziął do ręki jej książkę.
-Nie wiem czy zdaje sobie pani sprawę z tego że zaczęła czytać moją ulubioną pozycję z całej biblioteki. To dziwne, że z pośród całego zbioru, wybrała pani właśnie ją ...
Blake usiadł obok niej. Splótł swoje pianistyczne palce i zapatrzył się przed siebie. Długo nie odzywali się do siebie. W końcu mężczyzna odważył się przerwać ciszę.
-Zawsze wyobrażałem sobie główną bohaterkę tej powieści jako rudowłosą dziewczynę, taką właśnie jak pani ...
Emily nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Blake nigdy wcześniej się do niej tak nie zwracał, nie takim tonem...
-Czyta pan dużo lektur?
-Ostatnimi czasy, niewiele. Onegdaj, gdy jeszcze nie podróżowałem po Europie, czytałem bardzo dużo. To jedno z moich ulubionych zajęć, chociaż muszę przyznać że to muzyka jest moją największą pasją.
-I rozkoszą dla moich uszu- dodała Emily.
-Niewykształcony meloman jest gorszy niż niewytresowany wyżeł.-Blake rzucił sarkastycznie.
-Co nie oznacza, że nie mogę kochać muzyki na równi z panem.
-Zdaje mi się, że to nie jest możliwe.
-Jest pan w błędzie, panie Blake.
-Pani podważa moje kompetencje?- oburzył się muzyk.
-Nie. Raczej prostuję pańskie poglądy. Nie narzucam panu swojego zdania. Chciałam tylko powiedzieć, co sądzę na ten temat, nic więcej.- odpowiedziała z uśmiechem-Nie wie pan lepiej ode mnie co jest w mojej duszy. Zdecydowanie za mało jeszcze mnie pan zna.
-To prawda. Nie wiem o pani prawie nic. Może dlatego że jestem... zagorzałym egocentrykiem?
-Samokrytyka? Nie spodziewałam się tego ... Zagra pan coś?
Blake zasiadł do instrumentu. Zaczął grać arię Haendla "Caro voi siete all'alma". Emily rozpozanała utwór po pierwszych taktach. Z nadzieją iż nie popsuje przecudnego akompaniamentu zaczęła śpiewać sopran. Z początku bez przekonania, później coraz śmielej.  Śpiewała czysto, idealnie trafiając w dźwięki. Jej głos i dźwięk fortepianu zlewały się i wypełniały cały salon. Melodia układała się w piękną harmonię, zdawała sie płynąć w wszechświat i kontemplować z doskonałością nieskończonej liczby gwiazd. Czy Haendel pisał ten utwór właśnie dla nich?
Gdy aria się skończyła Emily zamknęła usta, zaś Blake zatrzymał na chwilępalce na ostatnim akordzie, aby wybrzmiał do końca. Następnie podniósł na Emily zdumiony wzrok i zerwał się ze stołka. W mgnieniu oka przemierzył czerwony dywan i znalazł się u jej stóp. Ujął jej dłoń i ucałował zimnymi wargami. Emily spłoszyła się nieco gdy uklęknął przy niej cały czas trzymając ją za rękę.
-Przejechałem pół Europy, żeby znaleźć sopranistkę. Żadna nie spełniała moich wymagań i nie zadowalała mnie do końca, pozostawiając po sobie niesmak. Gdy już straciłem nadzieję zjawia się ideał- Głos pani czysty jak brylant, delikatny obłok unoszący się nad moim akompaniamentem. Tak subtelny ... Proszę, niech pani wyjedzie ze mną w następną podróż.
-Drogi panie, ja obawiam się, że nie mogę nic zrobić ...
-Najmilsza, zrobię wszystko, żebyś się zgodziła! Ja się dla pani zmienię, tylko proszę nie odrzucać mojej propozycji.- żarliwie zapewniał ją Blake przytulając jej dłoń do policzka.
- Doceniam pańskie szczere chęci, ale to nie takie łatwe. Nie mogę tak po prostu rzucić pracy. Mam obowiązki, potrzebują mnie tutaj ...
Blake posmutniał. Wypuścił jej dłoń i wstał. Patrząc na nią z góry, powiedział:
-Wobec tego będę miał powód, żeby tu częściej bywać.
-Ja naprawdę chciałabym ...
-Nie musi się pani tłumaczyć. Myślałem tylko o swoim dobru.
-W tej sytuacji  miał pan do tego prawo. Jest mi przykro,panie Blake.
-A czy miała by pani coś przeciwko występowi na najbliższym balu? Tu, w Londynie.- z nadzieją zapytał pianista
-Ach tak słyszałam coś o tym ...-Zmieszała się Emily.
-Proszę się zastanowić, i dać mi odpowiedź. To dla mnie ważne. Nie chcę naciskać, ani wpływać na pani decyzję.
Emily pożegnała się i wyszła. W jej głowie panował chaos. Już sama nie wiedziała co o tym myśleć ... nigdy nie występowała publicznie, a przed sceną odczuwała lęk. Być może, gdy powie Blake'owi o swoich obawach, uda mu się je rozwiać. Przecież nikt inny nie zna się na tym lepiej, niż on.


Komentarze

Popularne posty