"Rainbow connection" cz. VI

Blake zatrzymał ją szarpiąc za rękaw. Emily stanęła jak wryta. Nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać. Pierwszy raz od dawna poczuła strach przed nim.
-Możemy porozmawiać?-szepnął jej na ucho
-Dlaczego pan szepcze?-zapytała Emily
-Nikt nie może wiedzieć ...-Powiedział tajemniczo i rozejrzał się naokoło.
-Zląkł się pan czegoś?
-Nie. Skądże znowu !-żachnął się pianista.
-To może wejdźmy do salonu. Tam nikt nie będzie słyszał.
-Niech tak będzie-zgodził się Blake i otworzył przed nią drzwi.
Weszli do środka.  Usiedli wygodnie naprzeciwko siebie. Emily poprawiła suknię.
-Więc co chciał mi pan powiedzieć?
Blake milczał. Patrzył na nią ciężko oddychając. Nie mrugał. Dziewczyna nie mogła zrozumieć o co mu chodzi.
-No?-ponagliła go- chyba nie chce pan marnować mojego cennego czasu.
-Nie wiem czy mogę pani zaufać. Zawsze ufałem tylko sobie ...
-Wiedziałam, że ta grzeczność nie wypływa z ...
-To akurat nie jest w tej chwili istotne-zbył ją Blake- Musi mi pani obiecać, że mnie nie zdradzi.
-Zależy, czego ta obietnica ma dotyczyć ...-odparła dumnie.
-A więc chodzi o to, że ... Chciałbym się wyrwać sam na polowanie. I nikt nie może o tym wiedzieć. Ojciec zaraz wysłałby za mną służbę, a ja nie miałbym wolności.
-To bardzo niebezpieczna i ryzykowna decyzja. Zdaje sobie pan sprawę z tego, że w razie wypadku nikt nie udzieli panu pomocy?
-Nic mi się nie stanie, zapewniam panią. Od tego mam strzelbę.-prychnął Blake
-Czasami zachowuje się pan jak rozpieszczone dziecko.-skarciła go Emily.
-Nikt nie prosił pani o zdanie!- huknął na nią młodzieniec. Emily przestraszyła się. Dawno na nią nie krzyczał. Znów ciężko oddychał.
-Nie przeprosi mnie pan?
-Nie mam najmniejszego zamiaru. To pani mnie ocenia bezpodstawnie.
-Och proszę mi wierzyć, że mam podstawy by tak mówić.
-Nic pani nie ma! Jest pani tylko guwernantką, nikim więcej, a zachowuje się jakby była księżną!
-Księżna? Być może, w każdym razie i tak mam w sobie więcej pokory niż pan.
-Jest pani najgorszą osobą, jaką w życiu spotkałem!
Emily otworzyła usta. Oczy jej się zaszkliły.
-Mam opuścić ten pokój czy sam pan to zrobi?-zapytała ze smutkiem.
-Nie wyjdę stąd.-oznajmił twardo.
Emily skryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Pianista wzdrygnął się. Coś się w nim  ruszyło.Nie mógł wytrzymać tego widoku. Nie sądził, że potrafi wywołać aż tak wielki żal u Emily. Skrzywdził ją bardzo. Co prawda ona też nie była bez winy, ale przecież głównie to on był nieznośny. Może miała rację? Ciekawe ile razy płakała przez niego, jego własna matka? Blake nigdy dotąd nie doznał smutku. Sądził, że potrafi odczuwać tylko satysfakcję i złość. Nie mógł się zdradzić do takiej słabości. Wyszedł z pokoju aby już dłużej nie patrzeć na Emily. Przy okazji spakował najpotrzebniejsze rzeczy na polowanie. Miał wyruszyć jeszcze przed świtem.

Komentarze

Popularne posty