"Rainbow connection" cz. II

Podróż trwała całą dobę. Emily była na miejscu dokładnie w południe, to jest na obrzeżach Londynu. Przez szybę ujrzała średniej wielkości pałac oraz piękny staw porośnięty tu i ówdzie nenufarami.  Kiedy  tylko wysiadła z powozu, z pałacu wybiegła służba. Odebrano jej bagaże i wprowadzono do środka.
-Witaj Emily! -Miła starsza w szarym stroju pani wyszła jej na spotkanie-Jestem Katherine.
Emily dygnęła najlepiej jak umiała.
 -Mam nadzieję, że podróż była przyjemna.
-Och tak. Nie śmiałabym narzekać.
-Zaraz Ci wszytko pokażę, tylko najpierw muszę ci się przyjrzeć. Podejdź bliżej okna, młoda damo
Emily zrobiła trzy kroki w tył, tak że ogarnęło ją światło słońca w zenicie.
-Uroda i figura bez zarzutu, za to suknia średniej klasy. W pałacu nosi się stroje wytworne, bez względu na funkcje jakie się pełni. Miałaś kiedyś modystkę?
-Nie, proszę pani- zawstydziła się dziewczyna.
-Poślę pokojówkę. Do jutra będziesz miała pełną garderobę. Proszę za mną. poprowadzę Cię po posiadłości.
Katherine pokazała jej wszystkie pokoje i przedstawiła dziewczynki, które Emily miała uczyć. Pierwsza lekcja miała odbyć się następnego dnia rano. Zaproponowano jej bardzo wysokie wynagrodzenie. Potem Emily poznała pana dworu- Hrabiego Conora, oraz resztę mieszkańców. Następnie zaproszono wszystkich na uroczysty obiad. Córeczki hrabiego -Phoebe i Sophie zachowywały się nienagannie, gołym okiem można było dostrzec jak słuchają się ojca i jak wielkim szacunkiem darzą osoby od siebie starsze. Było to powodem do radości Emily, która dzięki temu  utraciła  wszelkie obawy co do ujarzmienia małych łobuzów. Podczas obiadu przyniesiono bardzo ważną korespondencję dotyczącą Blake'a. Miał wrócić lada dzień. Gdy informacja dotarła do wszystkich uszu mieszkańcy pałacu zaczęli plotkować i szemrać. Blake był zdecydowanie intrygującą postacią skoro tak przejęto się jego powrotem.
-Kim jest Blake?-Emily zapytała szeptem siedzącej obok niej Katherine
-Blake to najstarszy syn Hrabiego. Jest światowej sławy pianistą.
-Ach to dlatego wszyscy tak o nim żywo dyskutują- pokiwała głową guwernantka
-Nie, moje dziecko. Wszyscy już przywykli do tego, że Blake to bardzo ważna osobistość. Rzecz w tym, że zawsze gdy się pojawia, wprowadza niepokój, który utrzymuje się dopóki dziedzic nie wyjedzie.
-Dlaczego tak się dzieje?-dociekała Emily. Policzki jej płonęły na czerwono z przejęcia, jak to u rudych bywa.
-Ciężko mi o tym mówić- westchnęła pani Katherine- To człowiek o którym poza nienagannych manier nie można za wiele dobrego powiedzieć. Gwałtowny, porywczy, samolubny choleryk, o trudnym charakterze. Nikt nie potrafi na niego wpłynąć. Jest jak pod złym zaklęciem, ciągle zapatrzony w swoje osiągnięcia, ustawia wszystkich tak jak mu się podoba, bezlitośnie traktuje służbę ... Nie wdał się w ojca. Ileż to razy hrabia cierpiał przez tą gniewną, artystyczną duszę ... Ja wciąż wierzę, ze w głębi jego wnętrzu jest jeszcze jakaś iskra dobra, którą uda się rozpalić ...
-To wprost niewyobrażalne, żeby tak znakomity muzyk,i wrażliwy na piękno człowiek był tak okrutny. Na pewno jakieś przykre doświadczenie w dzieciństwie zdeformowało jego charakter!-powiedziała zbyt głośno
-O tym mi nic nie wiadomo. Nie miałam okazji go obserwować gdy był małym chłopcem.
Wtem drzwi otworzyły się a w nich ukazała się postać oczekiwana, choć nie tak prędko. Jeszcze nic nie było gotowe, fortepian nie wytarty, pościel nie zmieniona ... wszystko w rozsypce. Służba zaczęła odczuwać strach. Blake ukłonił się nisko i potoczył wzrokiem po zgromadzeniu. Jego spojrzenie zatrzymało się na Emily. Dziewczyna odważnie patrzyła w jego stronę i najprawdopodobniej to go zdenerwowało.
-Kim jest ta dziewczyna?- zapytał gniewnie Blake
-To nowa guwernantka, panna Emily.-odpowiedział Conor- Bądź miły synu. Usiądź i opowiadaj o wielkim świecie. Jak w Wiedniu?
-Jestem zmęczony i zły. Nie będę państwu nic opowiadał, gdy nie jestem w nastroju. Żegnam.
Blake trzasnął drzwiami.

Komentarze

Popularne posty