"W smugach cieni" cz VIII

-Brakuje mi tego Londyńskiego zgiełku-wyznała Beatrice spacerując z Chesterem wokół domu.
-Jeśli mam być szczery, to powiem, że mi także ... choć myślałem, że będzie gorzej.
-Ktoś poniszczył róże. No spójrz tylko ...-Beatrice dotknęła jednego z białych kwiatów.
-Nie jest tak tragicznie-Chester obejrzał pnącze ze wszystkich stron.-Odrosną.
-Myślałam, że się zdenerwujesz-zdumiała się Beatrice.
-Zdenerwowałbym się, ale nie mam na to dziś ochoty. Poza tym nie zwykłaś oglądać mnie w złości i chciałbym oszczędzić Ci takich widoków. To nie na twoje piękne oczy.
-Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nigdy nie widziałam Cię wzburzonego. Blake'a owszem, ale Ty zawsze jesteś spokojny. No oprócz tego incydentu z Matthew, ale to już dawno i nieprawda. Bądź co bądź w końcu zrozumiałam, że miałeś dobre intencje i to wszystko było dla mnie. Ten cały twój gniew nagle stał się nieważny w obliczu tego, co dla mnie zrobiłeś ...
-Z uśmiechem spoglądam w przeszłość. Byłaś strasznie uparta i myślałem, że nigdy do Ciebie nie dotrę. Któż potrafił pojąć twoją samokrytykę, moim zdaniem zbyt surową, nie pozwalającą na wyłonienie się zalet, które zaprawdę istniały.  Ale ja patrzyłem głębiej niż Ty potrafiłaś siebie opisać. Z Ciebie biło światło wewnętrzne i nadal tak jest.
-Dość często nie znajduję słów, by móc Ci odpowiedzieć. Zapewne nie zadowala Cię milczenie moich ust, więc składam jedynie wyjaśnienia mojej bezradności. Nie słyszałam, żeby ktoś ubierał w słowa nagą miłość, tak pięknie jak Ty to robisz.
-Jeśli nagość miłości wynika z milczenia, doceniam jej dosłowność i bezogródkowość. Piękno tkwi w prostocie. A teraz pozwól, że skradnę owo milczenie z twoich warg.
Chester pocałował Beatrice przyprawiając ją o przypływ ciepłych uczuć.
-Och Chester! Chester ...-wzdychała Be przeczesując mu włosy dłonią.
-Nie pomyliłem się wybierając Ciebie z pośród wszystkich kobiet.-powiedział z zachwytem patrząc na jej proporcjonalny profil-Nadal tak uważam i zdania nie zmienię.
Chester wziął ją za rękę i przeszli razem w zapuszczoną część ogrodu. Tam rośliny były bardzo zaniedbane. Wśród gęstej trawy trudno było dostrzec co rośnie w ogrodzie. Czujne oczy Beatrice rozróżniały każde ździebełko.
-Uważaj!- Chester złapał swoją żonę "w locie"- Aż strach wyobrazić sobie, co by było gdybyś upadła na to ... Jeszcze byś mi się roztrzaskała jak dziś stłuczona niewprawną rączką Willa  filiżanka Emily. I co ja bym miał?
-Kształtną roztrzaskaninę, którą byś zaraz skleił-odpowiedziała mu wspierając się na jego ramieniu.-Skleiłeś już niejedno w mojej duszy, a co to dla Ciebie takie zewnętrzne rozerwania.
-Z zewnątrz równie pięknie wyglądasz co w środku. Nie chciałbym, aby twoje ciało uległo jakimkolwiek naruszeniom tego typu.
-Nie łudź się. Przecież nie będę wiecznie taka sama. Zestarzeję się i zbrzydnę i co? Nie będziesz mnie kochał?
-Wziąłem pod uwagę taką ewentualność biorąc Cię za żonę.  Wszystko przemyślałem, dogłębnie analizując szczegóły. Z resztą, jak byś się nie zmieniła, to wiedz, że w moich oczach zawsze będziesz wyglądać tak jak dziś.
-Skoro tak, to i ja zatrzymam czas. Dla Ciebie.-odpowiedziała mu uśmiechając się.-Zimno się zrobiło.
-Masz wybór. Albo cię przytulę, albo możemy wracać do domu.
-Jestem zachłanna. Pozwól mi na jedno i drugie, byle nie na raz.
-Z przyjemnością. Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem.-rzekł Chester i przycisnął ją do siebie.-Dobrze mieć Ciebie, tutaj.
                                                                 



Komentarze

Popularne posty