"Dziewczynka z poziomkami" cz XVII (ostatnia)

Gdy Emily wróciła ze spaceru przed Rainbow Connection czekał już na nią Blake. Wziął Williama na ręce i razem weszli do pałacu. Minęli się w drzwiach z Chesterem ...a raczej nie tyle minęli co wpadli na niego.
-Och ty wy ...Nie widzieliście przypadkiem mojej konewki?-zapytał smutno
-Konewki to może nie ...-odpowiedziała mu z niejakim wahaniem Emily i uśmiechnęła się.- Spotkałam dziś Beatrice.
-Tak-Chester podrapał się po głowie, bo sam nie wiedział jak ma zareagować na tę wiadomość, jednocześnie czując przyśpieszony puls.-Hmmm ... Jak wyglądała?
-Na szczęśliwą ...-po chwili zastanowienia odrzekła Emily.
-Cieszy mnie to-odpowiedział zmieszany Chester i wyszedł z pałacu.
Gdy w końcu znalazł konewkę nad sadzawką postanowił podlać swoje poziomki. W tym celu udał się w stronę swojego ogrodu. Jednak gdy już tak dotarł, zauważył, że za krzakami coś się rusza. Najpierw zaczaił się przykucając, ale zza liści nie mógł nic zobaczyć. "Albo jakaś sarna bezkarnie obgryza moje owoce, albo też któraś z dziewczynek kradnie poziomki. Wszak mają do nich słabość ...Moje poziomki!" Na wszelki wypadek nie wyciągał strzelby. Powoli i ostrożnie z bijącym sercem wychylił się zza ligustru a kiedy już zobaczył "złodzieja" z wrażenia upuścił konewkę. I stał w bezruchu wpatrując się w jaśniejącą w słońcu, postać jak z jego snu o Afrodycie . Najpierw myślał, ze to może jakieś zwidy, ale nie ... po chwili zorientował się, że właśnie odkrył to, czego szukał przez całe swoje życie i to z czego śmiał się jego straszy brat. Stała przed nim jego poziomkowa dziewczyna. Dopiero teraz rozpoznał jej oczy, ten wzrok nad wyraz dojrzały  i przy tym błyszczący, jak Syriusz nocą. I usta  w kolorze poziomek zadrżały na jego widok ...  Chester potrzebował takiej właśnie scenerii by połączyć wszystkie fakty. Dziewczyna przestraszyła się i zrobiła krok do tyłu spuszczając głowę, próbując ukryć zawstydzone policzki.
-Tyle razy Matthew zarzucał mi, że jestem bezwstydna i ani razu nie zaprzeczyłam  ... Bardzo przepraszam za to najście, ja chciałam Cię odwiedzić  zapowiedziana, Chester, ale te poziomki po drodze mnie skusiły ...
-...nie pierwszy raz-dokończył Chester i w końcu ruszył się z miejsca.
-Ja nie wiedziałam, że to Ty to wszystko ... dla mnie...bo-Plątała się Beatrice.
-To nie ma już znaczenia-powiedział podnosząc jej głowę. Beatrice mimo wszytko unikała jego wzroku.
-Źle Cię oceniłam Chester. -przyznała ze skruchą-Gdybym wiedziała wcześniej, okazałabym trochę więcej szacunku i ...
-Och nieprawda, należało mi się. Nie wracajmy do tego, są o wiele ciekawsze tematy.-Chester uśmiechnął się-Pamiętasz kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem?
-Nad morzem?-powiedziała mrugając gęsto.
-Nie, właśnie nie-zaprzeczył Chester i zaśmiał się- Tu, w tym miejscu. Spłoszyłaś się jak sarenka, kiedy przyłapałem Cię na kradzieży poziomek. Teraz z chęcią oddałbym Ci wszystkie ...
-Coś sobie przypominam... Ach, rzeczywiście, kiedy odwiedzałam z moją matką po raz pierwszy i jedyny za jej życia mojego biologicznego ojca! Byłam niesforny dzieckiem, kradłam co popadnie, a szczególnie byłam łasa na owoce. I to byłeś Ty ...-rozmarzyła się Beatrice i zaraz poważniała, tak jakby przestraszyła się swojej reakcji.-Przepraszam ...

-Poczekaj, Be!-zatrzymał ją Chester łapiąc za rękę-Tyle na Ciebie czekałem, a Ty tak sobie po prostu sobie idziesz ...
-Co ja sobie myślałam? Że przyjdę tu i wszytko tak po prostu się ułoży? Chester, ja przecież nie zasługuję na to, żebyś teraz nawet na mnie patrzył. Dostałam to co chciałam, a teraz pozwól mi odejść.
-Nigdzie nie pójdziesz dopóki i ja nie osiągnę tego, co postanowiłem-odparł pewny siebie, jak nigdy.

-Nie gniewasz się na mnie?-zapytała przestraszona Beatrice.
-Ale za co? Za te poziomki dwadzieścia lat temu? Przeszło mi już dawno-znów uśmiechnął się patrząc na nią.-To ja tu umierałem w niepewności, bo nie wiedziałem, czy Ty mi wybaczysz.
-Byłam nazbyt surowy sędzią, ciągle zapatrzona w swojego brata. Nie myślałam o Tobie ... że Ciebie może to boleć.
-Nie, proszę, to już koniec...-Chester pogłaskał ją po policzku- Jego nie ma, a Ty możesz być wolna, nie marnuj tego.
-Nikomu do tej pory nie zawdzięczałam więcej niż Tobie, nie wiem co powinnam teraz zrobić ...
-Pokochać mnie tak bardzo jak ja Ciebie kocham. -powiedział cicho-Nic więcej nie potrzebuję od Ciebie. A więc ... zgadzasz się?
-Ale na co?-zapytała gdy jej twarz przyozdobiła w końcu upragniona radość.
-Zostać moją żoną i uczynić mnie szczęśliwym do końca życia?-zadał pytanie gdy wziął jej ręce w swoje dłonie opuszczając przy tym wzrok, tak jakby szukał odpowiedzi pośród gęsto rosnących poziomek.
-Jeżeli to jedyny warunek kontraktu, to zrobię wszytko, żeby go spełnić-odparła trochę trzęsącym się głosem. Już wtedy czuła, że sprawiła wielką uciechę nie tylko jemu ale i sobie. Przecież była w nim zakochana odkąd drugi raz zobaczyła go nad morzem, lecz tylko teraz miała odwagę by się do tego przyznać.

Scena deptania poziomek została zwieńczona naturalnie pocałunkiem słodszym niż zniszczone owoce, bo jakżeby mogło być inaczej. Potem Chester przez długi czas nie mógł wypuścić jej z objęć. Wreszcie  Beatrice była jego i poczuł, że już nikomu nie pozwoli tego zepsuć. Wyprowadzając ją za rękę z ogrodu w końcu wyszli obwieścić rodzinie zaręczyny. Niewypowiedziana radość i zaskoczenie Sullivanów nie znała granic. Jane uroniła nie jedną łzę, lecz nade wszystko duma z udanego syna rozpierała szczęśliwego ojca. Jeszcze tego samego dnia urządzono huczne przyjęcie z okazji zaręczyn, na które zebrali się wszyscy najbliżsi sąsiedzi. Dokładnie dwudziestego maja 1816 roku Chester (w dodatku nie sam, lecz w towarzystwie uroczej damy)  rozpoczął nowy, lepszy rozdział swojego życia ...



Komentarze

Popularne posty