"W smugach cieni" cz IV

-Chester ... no powiedz.-prosiła Sophie.- Jestem chyba jakaś głupia ...
-Hmmm ... nie powinienem. To takie osobiste. Wiesz, on chciałby żebyś sama kiedyś ...
-Świetnie! Ile mam poczekać?-zdenerwowała się Sophie
-To zależy tylko od Ciebie.
-Myślisz, że uważa mnie za smarkatego podlotka?
-To już Ty sama najlepiej wiesz. Ja nie znam waszych relacji ... Ale patrząc głębiej na ten wiersz, mogę dojść do wniosku, że nawet jeśli, to bardzo jesteś mu droga.
-Przynajmniej tyle-Sophie wzięła kartkę od brata.-Będę to czytać tysiące razy, aż w końcu ...
-To nic nie da. Ten wiersz musi żyć w Tobie.
Sophie oddaliła się w swoją stronę bez słowa przyciskając papier do piersi. Było jej z tym ciężko. Wiedziała również, że powinna mu odpisać na list, ale sama nie wiedziała co powinien list zawierać. Zamknęła się w swoim pokoju  już do końca dnia z niego nie wyszła. "Drogi Brian'ie ... "-I dalej nic ... Myślała kilka godzin jak zacząć, ale na nagłówku się  skończyło. Za oknem szumiał deszcz tworząc delikatne tło do przemyśleń. "Choćbyś była gdzieś na krańcu, wyrwie nawet i z pod ziemi". Gdzieś jest kiedym w smugach cieni?-dopowiedziała sobie i westchnęła. Rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę wejść-powiedziała Sophie i położyła się na łóżku.
-Nie zjesz kolacji?-zapytała Beatrice.
-Nie mam ochoty. Zejdę na śniadanie ...-zadecydowała Sophie
-Coś Cię trapi? Ja nikomu nie powiem, możesz mi się zwierzyć ...
-Be, ja nie wiem bo ...-zawahała się dziewczyna-to jest dla mnie takie trudne.
-Możesz spróbować opowiedzieć, nic nie tracisz ...
-No dobrze.-zgodziła się Sophie-Bo ja chciałam, żeby mi ktoś wytłumaczył wiersz, który napisał mi Brian, ale Chester uważa, że to zbyt osobiste i nie może. Nie chcę podważać jego zdania, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że jest mądry i wie najlepiej ... A ja chciałam przynajmniej odpisać list, a nie wiem nawet jak zacząć. I siedzę już tu dłuższy czas i nic. Nic.
-Cóż, nie chcę prawić ci morałów, bo nie po to tu przyszłam, ale wierzaj mi, że jeśli na chwilę przestaniesz o tym myśleć, to samo się napisze. Czasami warto zapomnieć o czymś na jakiś czas i wszytko się układa.
-Kiedy ja będę taka mądra?-zapytała Sophie ponosząc się z łóżka.
-Najmądrzejszy jest ten, który o swojej mądrości nie wie ...
-Coś w tym jest-Sophie pokiwała głową-Zmieniam zdanie. Idziemy na kolację.
-No! Mądra dziewczynka.-pochwaliła ją Beatrice i obie wyszły z pokoju- Dopiero teraz widzę, jaka z Ciebie już panna. Urosłaś i rysy masz wyraźniejsze.
-Cud że mnie zmartwienia nie przygniotły i zmniejszyły-zaśmiała się Sophie.
                                                              ***
-Ojcze ... nie możesz tak dłużej. Mamy prawo wiedzieć co się dzieje-Blake odłożył widelec i zaczął nerwowo poprawiać serwetkę.
-Nie wiem jak mam wam to powiedzieć ...-Conor podświadomie budował napięcie- Nawet nie myślałem o tym jak to zrobię. Fakt faktem, że w końcu i tak byście się dowiedzieli, mimo wszytko chciałem to odwlec, bo...
-Ad rem*-przerwał mu Chester.-Nie trzymaj nas w niepewności, już dość się naczekaliśmy.
-Nasze Bonnum Commune** jest zagrożone-powiedział niepewnie i wycofał się.
-Co to ma znaczyć? Proszę nam oszczędzić szyfrów i wyrażać się jasno, bo się nie porozumiemy-zażądała Emily.
-Moje dzieci ... mam dla was przykrą wieść. Jesteśmy bankrutami.
W pokoju zrobiło się cicho, jak przed burzą.Milczenie zwiastowało wybuch z niejednej strony, choć z tej najpewniejszej wulkan już kipiał. Phoebe była wściekła i ciskała piorunami z oczu. Conor miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Poczuł przypływ hańby, jaką obarczył rodzinę.
-Co teraz będzie!?-przeraziła się Emily-Jak można było do tego dopuścić?
-Postawiłem cały nasz majątek. Myślałem, że uda mi się zarobić coś jeszcze. Niestety moje akcje ... No rozumiecie ...Sprzedamy dom i wyprowadzimy się gdzieś ... Matce dobrze zrobi zmiana klimatu.
-Muszę napisać do Briana- szepnęła Sophie.
-Co powiedziałaś? -rzekł ojciec surowo-Do doktora mówisz po imieniu? Jak Ci nie wstyd!
-On mi pozwolił ...-tłumaczyła się Sophie.
-Nie zapominaj, że masz tylko czternaście lat. Za dużo sobie pozwalasz.
-Jutro kończę piętnaście-przypomniała cicho.
-Maximum ius saepe maxima iniuria!***-Krzyknęła Phoebe by zwrócić na siebie uwagę. Poskutkowało.-Nie zgadzam się na to. Nigdzie się stąd nie ruszę!
-Pojedziesz grzecznie z nami. Bez dyskusji.-odpowiedział jej Blake- Taka wyprowadzka dobrze Ci zrobi. Przynajmniej nie będziesz latała licho wie gdzie i po co.
-Nigdy!-Phoebe wybiegła z pokoju i trzasnęła drzwiami
                                                             
*łac.-do rzeczy
**łac.-dobro wspólne
***łac.-najwyższe prawo bywa największą niesprawiedliwością.
                                                                           ***

Beatrice leżała w bezruchu. Gnębiła ją myśl  o przeprowadzce. Nikt nie wiedział co ich czeka. Za dwa dni mieli wyjechać, ponieważ już dawno za ich plecami, ojciec znalazł kupca Rainbow Connection.  Będzie musiała pożegnać miejsce w którym spędziła najszczęśliwsze dni swojego życia. Każde rozstanie sprawia ból, ale to ...
-Nie możesz spać?-zapytał Chester odwrócony do niej plecami.
-Skąd wiesz? Przecież nawet nie drgnęłam-zdziwiła się Beatrice.
-Kiedy śpisz inaczej oddychasz-wyjaśnił jej mąż i przekręcił się tak, by ją widzieć, choć w ciemnościach ledwo dostrzegał jej twarz. Delikatnie pogłaskał ją po policzku
-Nie chciałam Cię budzić, pewnie jesteś zmęczony.
-A jakże bym mógł spokojnie zasnąć wiedząc, że Tobie coś dolega?-Chester pocałował ją w rękę-Nie bój się. Jestem tu.
-Wierzysz, że wszystko jeszcze się ułoży?-wyszeptała  w jego stronę.
-Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.-przysunął się bliżej niej i rozłożył ramiona w miarę możliwości.-No chodź.
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła ... -Beatrice wtuliła się w oferowane jej ciepło.-Chester? A jeśli nie będę mogła mieć dzieci?
-Przecież nie przestanę Cię kochać. Jesteś dla mnie najważniejsza bez względu na to co by się nie działo.-po chwili dodał- Na najlepsze w życiu trzeba poczekać.


Komentarze

Popularne posty