"W smugach cieni" cz III

Nikt nie wiedział co się dzieje z Phoebe. Co dzień wymykała się z domu, zawsze o tej samej godzinie i żadna kara nie powstrzymała ją od wyjścia. Ponadto odmawiała składania jakichkolwiek zeznań, więc jej przedpołudniowe wyjścia stały się porywającą tajemnicą. Zaniepokojona Sophie, próbowała znaleźć dojście do swojej siostry, niestety nie miała na tyle odwagi, by móc śledzić siostrę. Poza tym podglądanie było według niej czymś wbrew jej sumieniu, nawet jeśli miałoby czyste intencje. Na wszelkie pytania Phoebe jedynie uśmiechała się półgębkiem i milczała jak grób. Za to wszytko Blake utopił by ją w łyżce wody, ponieważ potrafiła go doprowadzać swoim zachowaniem do granic wytrzymałości. Phoebe uwielbiała wsadzać kij w mrowisko, siejąc spustoszenie i drażniąc wszystkich. Kochała awantury i katastrofy ...
-I na cóż to wszystko?-dziwił się Conor- Matka bardzo to przeżywa, a Phoebe tylko szarpie jej słabe nerwy.
-Ojcze, jesteś dla Phoebe zbyt miękki. -powiedział Blake czyszcząc klawiaturę-Trzeba by było zamknąć ją w domu i pokazać gdzie jej miejsce. Bodajby z nudów umarła! Wychować, jak należy, choć z tą to by i spartan nie dał rady. Ale to trzeba już, teraz ... nim nie jest za późno.
-Najlepsza jesień tego nie zrodzi, czego wiosna nie zasiała-Beatrice oderwała się od lektury.
-Otóż to!-przytaknął jej Blake- Zaraz weźmiemy ją w obroty, toć jeszcze wczesna godzina, więc nie zdążyła wyjść z domu.
-Ona coś kręci, Blake, ja to czuję-odezwała się Emily- Dokąd wymyka się dziecko i dym- nigdy nie wiadomo. Wraca przed obiadem taka nieswoja i od razu biegnie do siebie. Potem długo nie wychodzi i z nikim nie rozmawia. O... słyszycie? Gra ...Dobrze, że czasem jeszcze skrzypce weźmie w rękę, bo i tak je już zaniedbała.

-Ech, gdzie ta dziewczyna, z którą planowałem Londyńskie koncerty ...?-zadumał się Blake siadając przy instrumencie.
-Nie martw się kochanie, coś wymyślimy-pocieszała go Emily stanąwszy za jego plecami  położyła mu ręce na napiętych z nerwów ramionach.-I z gorszej sytuacji potrafiłeś znaleźć wyjście. Co prawda to wyzwanie niemałe dla nas, ale pomożemy ojcu jakoś, z całą pewnością. Szkoda tylko, że mama chora ...
-Moja Jane!-zakrzyknął dotąd milczący ojciec i usiadł na krześle.
-Jeszcze nas zaskoczy, mama tak szybko się nie podda-Zapewniał go Blake-. Zobaczy ojciec, jak prędko ucieknie grabarzowi spod łopaty. To silna kobieta ...
-Tyle nieszczęść! Jak ja to przeżyję...-Conor sprawiał wrażenie człowieka niedostępnego, tak jakby nie docierało do niego to, co mówili do niego Blake i Emily. Przeglądał papiery z rzednącą miną ... Otworzył kopertę i jego twarz momentalnie zbladła. Conor złapał się za twarz i zaczął mruczeć coś pod nosem.
-Czy ojciec jeszcze czymś się martwi?-zapytała Beatrice czujnie spoglądając na niego znad książki.
-Ach nie nie, naturalnie w normie ...-Ojciec pozbierał kartki leżące na stole i schowawszy je do sekretarzyka zamknął go na klucz.-Nie przejmujcie się dzieci, mam wszystko pod kontrolą. Jestem godnym hrabią, z urodzenia ... We krwi mam zaradność.-wszystkie oczy w pokoju skierowały się w jego stronę.- Pilnujcie swoich spraw ... Gdy każdy przed swoim domem zamiecie, porządek będzie na świecie.
-Bene*-skinął głową niepewny Blake mierząc ojca z góry na dół.
-Zobaczę co u Jane-Ojciec wymknął się z pokoju.
-Dziwne ...- Emily zaczęła wędrować po salonie.-Kto się zajmuje Willem?
-Sophie. Doprawdy złota z niej dziewczyna-odpowiedziała Beatrice zamykając książkę.
-A u was NIC NOWEGO?-zapytała cicho podchodząc do kanapy na której siedziała Be.
-Niestety nie ... Dzieci są mostem do nieba*-westchnęła Beatrice i przesunęła się, by zrobić miejsce Emily.
-Trzeba cierpliwości. Staraj się o tym nie myśleć, a nim się obejrzysz a już będziesz kołysać, sama zobaczysz ...
-Mam nadzieję, że masz rację.-Beatrice spojrzała przez okno-O popatrz ... chyba nie zdążyliśmy. Phoebe ucieka, a jest dopiero po dziesiątej.
-A niech to...!-zdenerwował się Blake i podbiegł do okna- Dzieciom dasz wolę, sam wleziesz w niewolę.*
-Spróbujemy jutro-pocieszała go Be.
-Jasna krew mnie zaleje, z tą dziewczyną nie można wytrzymać. Wplątała się w jakieś czarne interesy i grubym pieniądzem nie gardzi ...
-Ciesz się że nie wychodzi w nocy-powiedziała Emily.
-Gdyby wymykała się w nocy pomyślałbym że ma jakieś schadzki a tak to  granda w biały dzień. Już ja ją nauczę rozumu-Blake stukał palcami o parapet- A licho ją wie, czy nocą nie opuszcza domu ...
-Toż to drzwi zamknięte-uspakajała Beatrice-Jak  by miała wyjść.
-Jak z niej taka wiedźma to i przez komin wyleci ...
-Blake, proszę Cię, wyrażaj się lepiej o swojej siostrze-skarciła go żona-Zaczynasz mówić ja Matthew.
-A gdzieżby?! To nie są urojone problemy ... Przejdę się, to się uspokoję.. Ona doprowadza mnie do szału ...
I jak powiedział tak też zrobił.

*łac.-dobrze
*przysłowie perskie
*przysłowie rosyjskie
                                                               ***
-Be, moja najdroższa, co się stało?!-zmartwił się Chester widząc ją siedzącą na łóżku z wyraźnie zasmuconą miną. Patrzyła na niego zaszklonymi oczami. Zaraz usiadł koło niej i przytulił ją do siebie.
-To tylko chwilowe załamanie ...-Beatrice uśmiechnęła się słabo-Zaraz mi przejdzie. Od razu mi lepiej kiedy w końcu wróciłeś.-Po chwili milczenia dodała-  Może odwiedzilibyśmy mojego ojca, bo dawno już nie byliśmy ...?
-Jeśli to Ci poprawi humor, to oczywista, pójdziemy i to zaraz.
"Kochany Chester, nic nie dopytuje, nie naciska. Wiem, że nie mam ochoty powiedzieć, dlaczego się smucę"-pomyślała Beatrice.
-Długo Cię nie było ... Gdzie ty się włóczysz, jak żona za Tobą tęskni?
-No masz. A to Ci dopiero! Jesteśmy prawie nierozłączni, a Ty chciałabyś obarczyć mnie wyrzutami sumienia z powodu mojej chwilowej nieobecności?-Chester zamyślił się-No dobrze, udało Ci się.
-Przepraszam, zapomniałam że dysponujesz zbyt wielkim zasobem wrażliwości.
-Nic nie szkodzi. Masz rację. Dzisiaj już nigdzie nie wychodzę bez Ciebie.
-Przez trzy lata nie mogę się nadziwić, że tak na wszytko się zgadzasz ...
-To źle?-zapytał zdziwiony Chester
-Nie. To urocze. Prawie w ogóle się nie kłócimy.
-Chyba Ci tego nie brakuje, co?
-Skądże znowu!-zapewniła go żona-Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chester?
-Tak?-Mąż uśmiechnął się do niej szczerze.
-Kocham Cię.-Powiedziała wprost patrząc na bijącą łunę szczęścia z jego twarzy.
                                                         ***
Sophie jak co dzień rano wybrała się na pocztę. Za każdym razem była odsyłana z kwitkiem, jednak tego dnia czekał na nią list. Gdy tylko wyszła z budynku poczty marcowe słońce oświetliło zgrabną kopertę podpisaną dobrze znanym pismem. "Nareszcie".
" Sophie,
jakeż dawno Cię nie widziałem! Pewnie już przyzwyczaiłaś się do mojej nieobecności. Żebyś Ty wiedziała jak mi tu źle i smutno ...Zdążyłem się już stęsknić za tym wszystkim co pozostawiłem w Londynie. Jak się okazało nie jestem tu mile widzianym gościem. Dla niektórych zjawiłem się jak Piłat w Credo ... Zupełnie niepotrzebnie. Pracy nie mam zbyt wiele, bo w Chislehurst mieszka mało ludzi ... Wszyscy są tutaj obcy, choć pozornie chcą być mili dla mnie (...) Życie przekonało mnie już nie raz że nie wszystkim  wolno ufać i przeczucia nakazują mi, abym nie zbliżał się do nich zbytnio. Dlatego też nie ma dla mnie tu żadnej bliskiej duszy, jaką ty byłaś ..."
-Byłam ...-powiedziała Sophie i powróciła do czytania.
"O tyle rzeczy pragnąłbym Cię zapytać, ale zawżdy gdy zabieram się do pisania o wszystkiem zapominam. Napisz proszę jak Ci się żyje i jak zdrowie mamy. Jestem bardzo ciekaw, co z Phoebe. Czy nadal wymyka się z domu? 
 Często zdaje mi się, że już nigdy Cię nie obaczę. Ale to może li i jedynie moje złe przeczucia. O ile chciałabyś mnie jeszcze widzieć, o ile nie zapomniałaś o moim istnieniu. (...)"
Gdy Sophie odczytała te słowa zalała ją wielka fala podeszczowej kałuży. Dorożka przejechała tuż obok jej stóp ochlapując ją bezlitośnie aż po pas. Sophie stanęła sztywno starając się nie pisnąć.
-List! Zmoczył mój list!-Krzyknęła w końcu sama do siebie z przerażeniem i zaczęła czyścić go rękawem.
-Takie ważne te dyrdymały?-zaciekawiła się Phoebe.-Jakaś ty brudna, a fe ... I w ogóle jak ty się ubrałaś, moja droga? To już dawno niemodne.
-Nie dbam o to. Mam istotniejsze sprawy na głowie.-zbyła ją siostra-Nie doczytam końcówki.
-Trudno, nic nie poradzisz. Chodź do domu, dam Ci suknię, właśnie przywieźli mi modne kreacje prosto z Paryża !
-Nie masz litości dla ojca-podsumowała Sophie i podążyła w ślad za starszą siostrą.





Komentarze

Popularne posty