"Dziewczynka z Poziomkami" cz XVI

Beatrice siedziała sama przed domem. Ojciec kręcił się gdzieś w ogródku, a ona czytała książkę ... od Chestera. Sama nie wiedziała, czemu w ogóle wzięła ją do ręki. Wzdrygała się na samą myśl o Chesterze, tak okrutnie potraktował jej jedynego brata. Każdemu człowiekowi należy się szacunek, jaki by nie był. Choć czasem i słowa mogą ranić bardziej niż cios zadany przez silną rękę. Potrafią boleć przez całe życie, pozostając w podświadomości skrzywdzonego. Zapewne i jego bolało to, co powiedziała mu na pożegnanie, ale ona nie mogła inaczej ... Na tą myśl zrobiło jej się szkoda Chestera, choć wiedziała, że prawda w tym wypadku leży po środku. Nie powinien się posuwać do takiego czynu i już. Tu nie ma co usprawiedliwiać ... No chyba, że jest coś, o czym ona nie wiedziała ... Ale nie, przecież NIC jej nie jest w stanie przemóc w tym momencie. Nic.

-Be, moja kochana, a Ty czemu jeszcze nie w domu?-zapytał ojciec-Zimno już, zaziębisz się.
-Och papo, jeszcze chwilę...-marudziła młoda dama.
-Nad czym tak dumasz dziecko?-zainteresował się Peter.-O. Bardzo dobra lektura. Skąd masz? O ile pamiętam nie było jej w naszym księgozbiorze ...
-To do ... ehkem ... Chestera.-wydukała Beatrice
-Poprztykaliście się nieźle. Oj moja Be, co z Tobą będzie. Nie przejmuj się tak wszystkim. Chodźmy do domu... Przecież teraz tylko Ciebie mam.
-Co Ty mówisz, ojcze? A Matthew? Już go się wyrzekłeś?-zaśmiała się Beatrice
-To Ty nic nie wiesz?!-zdumiał się Peter-Ostatnio jesteś jakaś nieobecna ... Wydaje mi się że mówiłem Ci.
-Ale o czym?-Beatrice wytrzeszczyła swoje piękne niebieskie oczy.
-No jak to ... Dostał pracę w Grecji. I to jaką! Jest teraz tak głównym archeologiem.
Beatrice nie dowierzała. W głowie zaczęło jej się kręcić. Odłożyła na bok książkę i zapytała ojca.
- Jak?! Kiedy? Czy to znaczy, że już tu nie będzie mieszkał?
-No oczywista. Mam nadzieję, że nas kiedyś jeszcze odwiedzi, bo nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać...-Po policzku Petera spłynęła łza.
-Och Papo, na pewno odwiedzi, albo nawet i my pojedziemy do niego. Przecież nas stać na to ...
-Tak córciu. Przynajmniej będzie do kogo podróżować-ojciec uśmiechnął się. Kochał swojego syna bardziej niż samego siebie ...
-Jestem wolna ...-szepnęła do siebie Beatrice.
-Coś mówiłaś?-zapytał ojciec.
-Ach nic. Zimno, może rzeczywiście czas zajść do domu.
Gdy prowadziła Petera po schodach w głowie miała tylko jedno słowo: "wolność". O niczym innym nie była w stanie myśleć przez kilka następnych godzin.
                                                                           ***
Emily spacerowała z dzieckiem po jednej z Londyńskich ulic. William spał grzecznie, cichutko oddychając. Koniec maja obfity był w deszcze i tego dnia nad Londynem wisiało kilka chmur. Jednakże zaczynało się powoli rozpogadzać i zapowiadał się śliczny dzień. W ogrodzie Chestera dojrzały już poziomki, piękne, czerwone rumieniły się w słońcu. Emily podziwiała ogrody sąsiadów patrząc raz po raz co kryje się za ich płotami. W tym samym czasie na spacer wybrała się również Beatrice, która chciała odpocząć od codziennego zabiegania. Dziwnym trafem akurat ich drogi się przecięły.
-O, Beatrice. Nie widziałam Cię od waszego powrotu.
-Istotnie. Przeszło kilka dni ...-Dziewczyna zajrzała do wózka i zaczęła się zachwycać-Jaki on słodziutki. Cudowny William!
-A jak w domu? Wszystko dobrze-zapytała Emily.
-Nie mogę się przyzwyczaić do Nieobecności Matthew. Z jednej strony mi go brak, ale z drugiej ... ach nie to głupie. Przepraszam ...
-Nie musisz przepraszać-zdziwiła się Emily-Przecież ja wszytko wiem i rozumiem.
-Pewnie Chester Ci naopowiadał niestworzonych rzeczy o moim bracie ...-posmutniała Be.
-Ależ skądże znowu! Ja sama na własnej skórze doświadczyłam ... pewnej nieprzyjemności z jego strony.
-Jak to? Co zrobił-zainteresowała się Beatrice.
-Kiedy jeszcze byłam panną ... och jak to brzmi, przecież to tak niedawno!
-Proszę kontynuować ...-poprosiła Be siadając na ławce. To samo uczyniła Emily.
-Otóż ... Zalecał się do mnie, krótko mówiąc, ale nie w sposób godny dżentelmena. Widzisz, Beatrice, to trudno wyjaśnić. Pomimo moich licznych i dosłownych odrzuceń on wciąż próbował mnie na siłę przyciągnąć ... W końcu doszło do tego, że bez mojej wiedzy ustalił datę ślubu i porozsyłał zaproszenia. Na ślub, na który nie wyraziłam zgody. Chciał mnie siłą zaciągnąć do ojca ... Wbrew mojej woli zaprowadzić przed ołtarz jak niewolnicę. Całe szczęście Chester był w pobliżu ... Inaczej nie wiem co by było.
-Ciężko mi w to uwierzyć. Nie wiedziałam, że do tego zdolny jest Matthew. To, że nade mną się znęcał  to prawda, ale że i Ty ...
-Byłam jego ofiarą. Gdyby nie Chester skończyło by się zupełnie inaczej. Byłabym przymusową żoną-zaśmiała się Emily-Och, jak on się dla Ciebie poświęca.
-Nie sądzę... To, że uwolnił mnie w tak prostacki i prymitywny sposób ze szponów braciszka ...
-Zaraz ... -Emily zatrzymała się-Be. O czym ty mówisz?
-No jak to? Pobił go przecież. Nie znoszę przemocy w stosunku do moich najbliższych.
-Nie powiedział Ci, a Ty się nie domyśliłaś ...
-Teraz to ja nie wiem o co chodzi.-Beatrice popatrzyła niezrozumiałym wzrokiem.
-Ech ... Ty myślisz że kto stoi za tym, że Matthew dostał pracę i dał Ci wreszcie spokój? Chyba nie sadzisz, że twój brat jest aż tak zaradny. Chester zrobił to dla ciebie ... Nie wiem kto mógłby Cię kochać bardziej niż on ...
- ...Co?! ... Ach!-Beatrice zerwała się a następnie znów opadła na ławkę. Dopiero zaczynało do niej docierać, co tak naprawdę zawdzięcza Chesterowi. W jednej chwili mur złości został zburzony ...Ale co dalej? Czy będzie w stanie popatrzeć mu w oczy?


Komentarze

Popularne posty