"Dziewczynka z poziomkami" cz XIII

-Przesłodki jest, rozkoszne maleństwo!- zachwycała się Jane stojąc nad dzieckiem i Emily.-Podobny do Ciebie, Blake.
-Och jakie ma cudowne rączki, taki uroczy chłopczyk.-wtórowała jej Phoebe.
-Czy jest ładny?-zapytała Sophie.
-Oczywista, wszystkie małe dzieci są ładne-powiedziała Jane głaskając ją po włosach.
-Mamo, ale ja nie mogę go zobaczyć-powiedziała ze smutkiem dziewczynka.
Emily podniosła wzrok na Blake'a. Nie musiała nic mówić, on zrozumiał co chciała powiedzieć. Jedno było pewne- na układ z Peterem trzeba było się zgodzić. I to bez żadnej zwłoki.
-Teraz?-zapytał Blake, a gdy Emily pokiwała głową, wyszedł z pokoju.
-Emily, gdzie on poszedł?-zdziwiła się Jane.-Och z resztą nieważne ... Zostałam babcią !!!


-Zaraz, mamo ... To kim ja jestem dla tego maluszka?-zapytała Phoebe.
-Jak to kim? Ciocią!-odpowiedziała jej matka.-Och a ty Sophie, usiądź w fotelu... Dam Ci go potrzymać, przynajmniej.
-Ojej, jak cudownie!-Sophie trafiła na fotel z pomocą Phoebe. Potem delikatnie położono jej dziecko na kolanach. Chwilę siedziała uśmiechając się i głaszcząc małe, pulchne policzki.
-Jak on malutki! Nie wiedziałam, że jest aż tak mały.
-I jak tam?- w pokoju zjawił się Chester-Wszystko dobrze? Żyjecie?
-Naturalnie!-Jane usiadła obok Sophie.
-Jak się czujesz Emily?-zapytał siadając na brzegu łóżka.
-Myślałam, że będzie gorzej. Ale jestem bardzo szczęśliwa, że mam już go przy sobie ...
-Jak go nazwiecie?- Chciała wiedzieć Sophie.
-William.-odpowiedziała jej Emily uśmiechając się do Chestera.
-Bardzo ładne imię wymyśliliście. William ...-powtórzyła Jane i zaczęła dumać.
W domu zrobiło się ogólne zamieszanie. Wszyscy kręcili się wokół dziecka i jego matki co chwila próbując dogadzać obojgu. Domownicy oddychali zgoła innym, lżejszym i milszym powietrzem, w pałacu panowała ciepła atmosfera. W czasie gdy na terenie Rainbow Connection rozgrywała się kolejna ujmująca i  pełna wdzięku scena Blake powrócił z Peterem.
-Chciałbym omówić termin wyjazdu dziewczynki ...-rozpoczął Peter.
-Mówi pan o Sophie?-Hrabia zerwał się z miejsca-Przepraszam, trochę przysnąłem.-Po chwili dodał na ucho Peterowi-Mdli mnie od tych słodkości, to całkiem niemęskie, pan rozumie ...
-Poniekąd. Jednakowoż nie uważam, aby na przykład Chester zajmując się w tej chwili dzieckiem, tracił na swojej męskości. To zależne od charakteru. Pan po prostu nie lubi dzieci tak jak i ja ...
-Otóż to-szepnął Conor, a następnie oddalił się nieco od Willsona i zaczął mówić głośniej.-Wobec tego jaki termin panu pasuje? Kiedy można najszybciej.
-Myślę, że najdłużej tydzień zajmą nam formalności przedwyjazdowe, zaczynając od dzisiaj.
-W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak polecić panu rychłe rozpoczęcie ...
-Zrobię wszytko co w mojej mocy-zapewnił go sąsiad.-Nie będę państwu przeszkadzał. Życzę zdrowia, dziecina niech dobrze się chowa! Ach i proszę być w gotowości, ponieważ po niedzieli zapewne zjawimy się tu- Beatrice, Matthew i ja.
Blake i Conor podziękowali mu za wizytę i zaangażowanie, a następnie wyprowadzili gościa na zewnątrz.
                                                                           ***
Beatrice siedziała na jednej z Londyńskich ławek. Był słoneczny, kwietniowy dzień. Pochłonięta przez lekturę nie zauważyła nawet nadejścia Chestera. Usiadł obok niej i wpierw popatrzył na okładkę książki a potem się przeciągnął. Był bardzo zmęczony po tym całym dniu, ciągle zabiegany, każdy coś od niego chciał,w ogrodzie pełno pracy, formalności związane z wyjazdem młodszej siostry i do tego mały bratanek ... Wszystko zwaliło się na jego głowę. Potrzebował chwili spokoju i  dlatego właśnie wybrał się do parku, dodatkowo podwójnie był zadowolony, spędzając czas u boku cichej Beatrice. Ze spokojem obserwował jej profil, nie zmącony żadnym wzburzeniem, czy grymasem.


-Widziałem, że czytasz "Dialogi" Platona.-zainteresował się Chester.
-Tak ... bardzo ciekawe, tylko trochę trudne-Beatrice zamknęła książkę-A ty czytałeś?
-Trzy razy. Po grecku. Lubię czytać książki w oryginalnym języku ...
-Hmmm nie powiem, zaimponowałeś mi tym niesamowicie.-Beatrice popatrzyła na niego z uznaniem.-A ile języków znasz?
-Sześć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak to jest przydatne ...
-Na pewno bardzo ...A poezję lubisz ?
-Uwielbiam!- a gdy zobaczyl uśmiech na jej twarzy, zacytował-
Bo zagnieździł się w jądrze serca


I przedostał się do Szpiku Kości 
Żaden uśmiech znany człowiekowi 
Nie przeniknie owych Głębokości
Tylko Jeden - ten co się raz zdarza
Między naszą Kołyską a Mogiłą -
Lecz gdy taki Uśmiech zajaśnieje 

znika wszystko, co cierpieniem było.
-Nie znam tego. Kto to napisał?-zapytała Be.
-William Blake. Posługuje się piękną obrazowością.
-Jesteś bardzo oczytany ... Przepraszam, że mówię o rzeczach zapewne oczywistych dla Ciebie ...
-Nic nie szkodzi, lubię Cię słuchać.
-Chester, ja ...-Beatrice zmieszała się i przerwała.
-Tak?- Chester zainteresował się tym co miała do powiedzenia.
-O Widzę, że flirt masz po matce.-Odezwał się Matthew siadając między nimi na ławce i cmoknął z niezadowoleniem- Upadła kobieta ...
-Zawsze zjawiasz się w nieodpowiednim momencie-podsumował Chester.-Wybacz, ale przed twoim przyjściem nie było tak ciasno ...
-Och mistrzu, zagęściła się atmosfera!-Matthew spluną przed siebie.
-Po co tu przyszedłeś?-rzuciła gniewnie Beatrice.
-Idziesz ze mną do domu. A jak nie ...-Matthew wyciągnął zza siebie łańcuch.-No to porozmawiamy inaczej. I Chester będzie świadkiem. Przywiążę Cię do drzewa, gdzie nikt cię nie znajdzie ... i umrzesz z głodu.
-Nigdzie z Tobą nie idę!!!-Krzyknęła Beatrice-Będę robić, to co mi się podoba i nie zabronisz mi tego.
-Czyżbyyyy?!-syknął gniewnie-To patrz.
Matthew wstał i szarpnął ją w swoją stronę. Chester osłupiał. Matthew związał jej ręce i zaczął ją ciągnąc wgłąb parku. Chester po chwili zerwał się i podbiegł do nich. Wyrwał mu  rąk dziewczynę a następnie wdał się w bójkę z Matthew. Dziewczyna odsunęła się na bok i obserwowała z dystansu jak jej brat upada na ziemię. Potem podeszła do leżącego i uklęknęła przed nim.
-Żyje?!-zapytała roztrzęsiona.
-Złego licho nie bierze-Odezwał się Chester.-Inaczej nie można było mu przemówić do rozsądku ...
-Nie chcę Cię znać.-powiedziała układając przekrzywioną głowę brata.
-Jego? Bardzo słusznie ... Tyle krzywd...
-Nie. Ciebie Chester. Jak mogłeś mu to zrobić?-zapytała płacząc- Oby tylko odzyskał przytomność, bo przecież go nie zaniosę do domu ...
-Beatrice, co Ty mówisz?-Chesterowi załamał się głos-Ja nie mogłem inaczej! Ty byłaś w niebezpieczeństwie, mogłaś zginąć,a tego bym nie zniósł. Wiesz do czego jest zdolny ... On chciał Cię skazać na śmierć, ja to zrobiłem, bo przecież  ...
-Nie obchodzą mnie twoje motywy! To nie jest rozwiązanie. Myślałam,że jesteś inny ...Lepszy od niego. Ale wszyscy jesteście tacy sami! Nie dotykaj mnie- Beatrice odsunęła się- Odejdź stąd, swoje już zrobiłeś.
Chester poniósł się z trawy. Ciężkimi krokami oddalił się w stronę Rainbow Connection.  Był potłuczony bardziej niż rozbity porcelanowy dzban. Na jego widok przejęła się cała rodzina,lecz Chester nie chciał nic powiedzieć. Jedynie Emily domyślała się, co zaszło ...

Komentarze

Popularne posty