"Dziewczynka z poziomkami" cz X


Phoebe zeszła na dół. Miała na sobie nową sukienkę, zwiewną i elegancką. Wyglądała jak wdzięczna róża
-I jak paniczu? Jesteś gotów?-zapytała Katherine.
-Chwileczkę jeszcze i możemy wyruszać, tak myślę ...-odpowiedział jej Chester.
Chester przejrzał się w lustrze. Trochę już odżył, nabrał kolorów ... Poprawił węzeł pod szyją i wyszedł z pokoju. W przedsionku czekali na niego rodzice i Phoebe. To był pierwszy bal jego młodszej siostry, ponieważ ukończyła już lat trzynaście i rodzice zamierzali wprowadzić ją do towarzystwa.
 W mgliste lutowe popołudnie, gdy trzaskające mrozy już powoli ustępowały rodzina wybrała się na ostatni bal tej zimy. W pałacu została jedynie służba, Blake i Emily wraz z Sophie.
-Nie spieszcie się, wszystkiego dopilnujemy- Emily pojawiła się w progu.
-Dziękuję ci, moje dziecko ... Ale ty chyba powinnaś wypoczywać, tak mi się zdaje- Jane założyła kapelusz.
-Och nic mi nie będzie, przecież nie jestem chora-uśmiechnęła się dziewczyna.
-Wierzaj mi, wychowałam czwórkę dzieci. Dbaj o siebie. -Jane spojrzała wymownie na Blake'a i wyszła.
-Słyszałaś?-Blake podniósł zaczepnie jedną brew- Jeśli się nie położysz zaraz Cię sam zaniosę.
-Jesteśmy już ciężcy, dam głowę, że mnie nie uniesiesz.
-To zaraz ją stracisz ... Dla mnie!-zaśmiał się Blake i sprawnym ruchem oderwał ją od ziemi, tak jakby była lekka jak worek pierzu.
-Matko, za kogo ja wyszłam ...-udała załamaną- No ale z tej perspektywy się Ciebie lepiej ogląda.
-Hmmm może i tak. Ja tam wiem, że się lepiej całuje-i jak powiedział, tak zrobił.
-Będę już grzeczna, a teraz mnie postaw.-poprosiła go Emily.
-Obiecujesz?- Blake chciał się upewnić. Emily pokiwała głową- Wobec tego ... zaniosę cię do pokoju!
-Och ty ... pianisto!-rzuciła obelgą żona Blake'a.

                                                                         ***
-Chester, nie rób matce wstydu i poproś jakąś uroczą damę do tańca.-prosiła go matka
-Nie mam ochoty. One wszystkie takie próżne, z żadną nie umiem rozmawiać.
-Co ty mówisz, synu? Toż to takie miłe i dorodne panienki! Gdybym była mężczyzną ...
-...To bym miał dwóch ojców a to dopiero nieszczęście- Chester oparł się o ścianę.-dobrze, że jesteś kobietą.
-Doprawdy nie rozumiem o co Ci chodzi.-oburzyła się Jane.
-Czy zaszczyci mnie pani tańcem?-odezwał się pewien nieznajomy, który nie wiadomo skąd nagle wyrósł przed nimi. Jane zarumieniła się i podała mu swoją wdzięczną rączkę. Następnie mrugnęła do Chestera i szepnęła : " Czas i na Ciebie!"
-Nie lubię bali. Nie ma tu nikogo ciekawego... powiedział na ucho siostrze.
-Byś może mylisz się jeszcze.-Odezwała się mała tupiąc nóżką.- Chciałabym zatańczyć, ale póki co, nadobnego księcia nie widzę.
-Phoebe błagam, bądź realistką, a życie stanie się prostsze.
-Gdybym trzeźwo patrzała na świat, na pewno bym tu nie przyjechała ...-Phoebe uniosła głowę z dumą.
-Jak tam sobie chcesz.-odpowiedział jej Chester, nim jeszcze nie oddaliła się.
I stał tak pod ścianą ... Patrzył jak dziesiątki par wirują po sali ... Gdy nagle ujrzał kogoś, kogo by się nie spodziewał zobaczyć. "Beatrice! Beatrice! A skądże ona tu?!"-krzyczał w duchu podekscytowany mężczyzna. Za chwilę podszedł do niej. W białej sukni wyglądała jak łabędź z gracją unoszący się na wodzie. Cała była jaśniejąca, jak biel jej muślinu.
-Miło Cię widzieć! Poznajesz mnie Beatrice?
-Chester! Miałam nadzieję, że cię tu spotkam ... Mam do ciebie sprawę, ale to później ...-Be patrzyła na niego z jakimś niezdefiniowanym smutkiem. Tęczówki były jakieś zamglone i wyblakłe. Usta ściągnięte w prostą kreskę, mocno stulone, tak jakby zatrzymywały mowę przed wydostaniem się na zewnątrz.
-Czy coś się stało?-zapytał troskliwie Chester- Wyglądasz na przygnębioną ...
-Ach nie to nic takiego. Cieszę się, ze Cię zobaczyłam.
-Przyjechałaś tu z Matthew? Zatrzymałaś się w dworku u Petera.
-Tak, tak, niestety ...ale naprawdę, proszę się mną nie przejmować. To kolejny urojony problem.-Beatrice odwróciła głowę.
-Po raz kolejny oznajmiam Ci, że za słabo łżesz. Musisz nad tym popracować- Chester uśmiechnął się. I Beatrice w końcu udzielił się dobry humor. Chester miał jakiś niesamowity dar pobudzania nadziei.- Zapomnijmy o tym. Spraw mi tą przyjemność i zatańcz ze mną ...
-Z miłą chęcią-popatrzyła na niego cieszącym się wzrokiem. Quantum oculis, animo tam procul ibit amor* Zatańczyli jeden raz, potem drugi i trzeci ... aż wreszcie nie oni sami, lecz obecność pewnej pięknej damy zmusiła ich do zrobienia sobie przerwy. Caroline stanęła przed nimi z rękami wspartymi na biodrach, co w jej przypadku symbolizowało upór.
-O Chester, szybko Ci przeszło. Już adorujesz pannę Beatrice.
-Caroline? Co ty ...-zdziwił się Chester-Potańczyć nie można? A z resztą co Ci do tego.
-Miałam przyjemność spędzić trochę czasu z tą dziewczyną, kiedy jeszcze była normalna ...
-Normalna, znaczy taka jak Ty?-zapytała gniewnie Be podchodząc do niej.
-Wróć do żywych, ty nie jesteś grzeczną laleczką z porcelany!-powiedziała Caroline trzepocąc rzęsami.-A co do Ciebie mój drogi, przemyślałam Twoją propozycję ...
-To już nieaktualne. Odmówiłaś i nie wracajmy do tego.-odparł surowo.
-Adeat invito ne quis discedere amore!**-Caroline zmarszczyła brwi.
-A co? John stracił majątek? Och jak mi przykro ... więcej się nie dam nabrać na twoje chore sztuczki. Szukaj gdzie indziej
-Przepraszam, ja chyba przeszkadzam-odezwała się Beatrice zmieszana.
-Nie nie, zostań. TY jesteś na miejscu. A z tą panią już skończyłem dawno, to jest jakieś pół roku temu. I jeżeli chciała pieniędzy to źle trafiła.
-Jeszcze tego pożałujesz, Chester!-Caroline tupnęła i odwróciła się z furią.
-Podziwiam Twoje bezguście, Chester ...-stwierdziła Beatrice
-Daj spokój, przecież wiesz ... Amor caecus***
-W twoim przypadku chyba i głucha ...-dodała Be.-Pozbawiona zmysłów.
-Nie bądź nazbyt surowym sędzią. Nie wiesz jak było ...
-Nawet gdybym wiedziała i tak bym nie zrozumiała. Co mężczyźni w niej widzą ?-zastanowiła się Beatrice.
        (...)

*łac.-co z oczu to i z serca
**łac.-nie śmiej odchodzić, gdy Cię spotyka odmowa miłości.
***łac.-miłość jest ślepa.



Komentarze

Popularne posty