"Dziewczynka z poziomkami" cz VIII

Chester uwielbiał samotne spacery, może dlatego, że nie miewał towarzysza swoich wędrówek. Szedł porośniętą ścieżką prosto przed siebie, tak właściwie nie znając celu ... Nad morze- ale po co? Gdyby ktoś go chciał zapytać czego chce, nie potrafiłby odpowiedzieć. Uciekł, bo tak było wygodniej. Bez zbytecznych wyjaśnień, oddalić się tam gdzie nikt nie będzie pytał ... Niebo było ciemnogranatowe, tu i ówdzie wychodziło słabe słońce, a w oddali morze wzburzało się rzucając wielkimi falami. "A gdybym ją spotkał ?" Na tą myśl przeszedł go dreszcz. Nie potrafił się przyznać do tego, że odczuwał lęk przed tą dziewczyną- podobnie przeżywał obecność płonącej Afrodyty w swoim śnie. Nie wiedział o niej nic ... Zdawała się być miła, ale przecież coś było nie tak jak trzeba.


 Chester usiadł na piasku nieopodal brzegu. Fale prawie go dosięgały... Przy potędze morza czuł się tak mały i bezbronny jak dziecko. Wielkie, ciemne i tajemnicze ... Ktoś zamiast mowy dał mu szum, by niezrozumiale opowiadało o morskich przygodach i mocy żywiołów. W dni spokojne ukojenie dla uszu, w sztorm przeistacza się w prawdziwego zabójcę ... Jemu też nie wolno ufać. Mimo to przyciąga, jakąś nieznaną siłą rzeszę ludzi pragnących przygód. Tylko dlaczego przyciągnęło akurat Chestera, który chciał jedynie odpocząć ? "Ciekawe co teraz robi Caroline? Może jest u szwaczki i przymierza suknię, oczywista kłócąc się z nią niemiłosiernie że "tam się źle układa". lub "tu znowu za ciasna" ... Chester westchnął -"Nic jej nie pasowało, była wiecznie niezadowolona ze swojego życia, ciągle marudziła, narzekała ... Czemu więc obdarzyłem ją uczuciem? To chyba była miłość taka MIMO wszytko, prawie doskonała w swej czystej postaci... PRAWIE ,bo przecież została odrzucona razem z jej źródłem, czyli mną. Zawżdy dla mnie wszystkim i to wszytko nagle zniknęło. Więc ostała się jeno pusta wnęka."
Zabolało go serce. Zbyt wiele się nacierpiał ostatnimi czasy. Z resztą ileż można się nad sobą użalać. O Sophie także często myślał ... "Biedactwo- żeby jej dzieciństwo tak nagle straciło wszystkie barwy ... A ona jest taka dzielna! Jestem z niej dumny i nie wyobrażam sobie, jakżebym mógł być na jej miejscu. Sam nie wiem co gorsze- mój stan, czy jej ciemności z którymi musi się zmagać ...Wciąż tak będziemy trwać w nieszczęściu, czy w końcu coś się polepszy? Dum spiro, spero*"
-"Jak złym wodom żeglarz ciśnięty dla żeru 
na pełnym morzu, samotny, bez steru 
płynie nie wiedząc już sam czego pragnie"**- usłyszał głos za swoimi plecami i wystraszył się.

Chester "wyczuł" za sobą Beatrice i trochę się uspokoił.
-Nad czym tak dumasz?-zapytała dziewczyna i przysiadła się.
Chester milczał. Nie patrzył na nią choć kusiło go bardzo, żeby choć w przelocie rzucić na nią okiem.
-Jak jej na imię?- powiedziała słodko Beatrice
-Nie wiem o kim mówisz ...-odezwał się w końcu Chester
-O dziewczynie, która tak straszliwie złamała Twe serce-wyjaśniła mu Be.
-Kto Ci powiedział?-spytał zbity z tropu.
-Nikt. Sama się domyśliłam. Nietrudno odgadnąć takie rzeczy obserwując mężczyznę samotnie siedzącego na plaży mętnie patrzącego na wzburzone fale i do tego zdystansowanego tak, iż nie da się z nim porozumieć. Odsuwasz się co chwila, jakbym była jadowita ...
-Chciałbym cię nazwać wiedźmą, ale jesteś zdecydowanie zbyt ładna na takie określenie ...-wyznał Chester.
-Nolens volens*** już to zrobiłeś. Cóż ... w sumie to mi się należy.
-Jesteś bardzo samokrytyczna- powiedział Chester, chcąc niedosłownie sprowokować ją do wyjaśnień.
-Taka ze mnie czara owca, po prostu mam tego świadomość.-przyznała się Beatrice.- Nawet gdybym nie zdawała sobie z tego sprawy mój brat szybko sprowadziłby mnie na ziemię. Nic nie umyka jego uwadze ...
-Nie lubię twojego brata. Niestety mam ku temu wiele powodów.-Chester zaczął grzebać patykiem w piasku
-Mnie chyba też nie lubisz. Właściwie mnie to nie dziwi.
-Czemu tak twierdzisz? Toć nic takiego nie powiedziałem. Nie znam Cię po prostu.
-I ... nie ufasz, że mam dobre intencje. Dodatkowo boisz się mnie. TOBIE nic nie zrobiłam.
-Może ja już się nie będę odzywał, ruszał, ani oddychał, bo i tak wszystko wiesz, to może i zaczniesz słyszeć  moje myśli ...-Chester spojrzał na nią po raz pierwszy odkąd przyszła. Błękitne oczy zdawały się być niewinne. 
-Kim jesteś?-zapytał Chester.
Beatrice spuściła głowę i splotła ręce. Widać nie umiała odpowiedzieć na jego pytanie. Zbyt trudne -ogólne i konkretne za razem ...
-Jutro  tu mnie już nie będzie-poinformował ją mężczyzna.
-Wracasz do Londynu?-chciała wiedzieć dziewczyna.
-Tak. Muszę znów się obudzić ...-powiedział patrząc w niebo. Be nie wiedziała jak rozumieć jego słowa. Potrafiła wiele odczytać z jego zachowania, ale teraz był zbyt zamknięty, by móc coś z niego wyciągnąć.
-Litore quod conchae, tot sunt in amore dolore****-powiedział Chester i spojrzał jej w oczy. Następnie oddalił się w stronę rozszalałej wody i tam stanął na jednym z kamieni. Beatrice słabo umiała łacinę, więc znów nie do końca zrozumiała co powiedział. Nie chciała też dopytywać, aby nie wyjść na głupią ... w końcu i tak nie miał o niej dobrego zdania. Wstała i podeszła aby być bliżej niego. Chwilę patrzyła w tym samym kierunku co Chester... A gdy jej suknia zmokła za bardzo od ciągłych uderzeń fal o skaliste brzegi postanowiła powrócić do domu.
-Pójdę już. Żegnaj Chester-Powiedziała ze smutkiem i poszła w swoją stronę.


*łac.-dopóki oddycham, nie tracę nadziei
**Erich Maria Remarque "Łuk triumfalny" 
***łac.-chcąc nie chcąc
****łac.-ile muszli na brzegu, tyle cierpień w miłości.
***

Komentarze

Popularne posty