"Dziewczynka z poziomkami" cz XII

Kiedy wychodzili z domu było jeszcze jasno. Kwiecień był złoty jak lipowy miód ... Zamknięci w Londyńskim słoiku marzyli by choć chwilę powędrować po jego ściankach ... Co prawda Beatrice była tu zaledwie dwa tygodnie, ale nie należała do osób, które lubią długo siedzieć w jednym miejscu. Potrzebowała ciągłych zmian.
Chester otworzył jej bramę Rainbow Connection i przepuścił ją, by mogła spokojnie wyjść.
-Jeśli pozwolisz odprowadzę Cię do domu-zaproponował Chester
-To przecież blisko ... No ale dobrze-zgodziła się Beatrice.
Be otworzyła parasolkę. Słońce na zachodzie świeciło dość intensywnie rażąc delikatne oczy. Szli chwilę milcząc, i żadne nie wiedziało jak przerwać ciszę. W końcu, jak na mężczyznę przystało, pierwszy odezwał się Chester.
-Opowiesz mi jak to było z twoimi rodzicami? Bo wiesz ... trochę się pogubiłem.
-Ach to trudne-zawahała się Beatrice.-Usiądźmy tu pod drzewem, bo raczej nie zdążę Ci tego w ciągu spacerowania przez trzysta metrów.
Chester usiadł obok niej. Be zdjęła kapelusz i dopiero wtedy Chester zauważył jak długie  włosy ma Beatrice. Układały się w zgrabne, czekoladowe fale aż po pas, a wykończone  sprężynowymi, grubymi lokami.
-Ach tak, moje włosy ...-zorientowała się Beatrice gdy spostrzegła jak Chester na nie patrzy.-Matthew je uwielbia, to jedna z niewielu rzeczy, które mu się we mnie podobają.
Chester podniósł brwi, tak jakby chciał zachęcić ją do kontynuowania wypowiedzi. Beatrice chwilę myślała o konsekwencjach jakie może przynieść ta rozmowa i po minucie oczekiwania w napięciu postanowiła, że jednak powie.
-...Jeżeli mogę Ci zaufać. W tym przypadku to ryzykowne.
-Dlaczego tak sądzisz?-zapytał zdziwiony.-Nikomu nie powiem, po co miałbym to robić?
-To nie chodzi o jakieś tajemnice ... Nie jestem taka, jak sądzisz. Może cię to zniechęcić do mnie. Z resztą ... lepiej żebyś znał prawdę skoro się ze mną zadajesz. W tym wypadku Caroline powiela schemat, który ja staram się zażegnać ...
-Skoro masz już to za sobą, to w czym rzecz?
-Matthew nie pozwala mi się od tego uwolnić. Wciąż tylko wypomina mi dawne błędy. Bo widzisz ja ... Ach nie, nie potrafię jednak tego powiedzieć.-Beatrice oparła czoło o zgięte kolana i odłożyła kapelusz z parasolką na bok.
-Jeśli Ci to coś pomoże, obiecuję, że żadne z Twoich słów nie zmieni mojego stosunku do Ciebie. Zostanie jak do  ... niedawna-zaśmiał się Chester-Chyba, że nie chcesz, to oczywista, uszanuję to.
-Jesteś bardzo wyrozumiały Chester. Dobrze, powiem. Otóż mój ojciec, Peter poznał moją matkę na pewnym balu w Brighton. Bardzo przypadła mu do gustu, bo była piękną kokietką ... Jej kokieteria nie wypływała z charakteru, a raczej z zawodu który wykonywała ... Była miła, figlarna i zadziorna tylko po to, aby przyciągnąć więcej "klientów". Udało jej się oszukać mojego ojca. Do dziś jest tak samo ślepy, nie rozpoznałby kurtyzany ... Żal mi ich obojga po dzień dzisiejszy, jednakowoż nie mam na to najmniejszego wpływu. Matka Matthew, czyli żona Petera zmarła szybko po tym jak urodził się mój przyrodni brat. Ja w tym czasie byłam z moją matką. Jeszcze. gdy ukończyłam sześć lat, oddała mnie do szkoły prywatnej, z której nie wyszłam, póki nie osiągnęłam pełnoletności. Zważywszy na to iż nikt nie wpajał mi odpowiednich wartości TROSZKĘ się w świecie pogubiłam. Wpadłam w złe towarzystwo, które Matthew śmie nazywać "opętanym" ... i "pomylonym"-nieco łagodniej ... Tam zaczęły się moje problemy z alkoholem i wiele innych przykrych rzeczy. Wiodłam życie rozpustne, i wstyd mi na samą myśl o tym. Tak naprawdę wyrwanie się w tego okropnego świata zawdzięczam mojemu bratu. On mnie stamtąd wyciągnął i teraz żyję w miarę normalnie. Ale sama świadomość tego nie daje mi spokoju.
-Wciąż tym żyjesz. Musisz o tym zapomnieć, żeby móc funkcjonować jak człowiek...
-Nawet nie wiesz ile bym dała, żeby choć w połowie być podobna do Ciebie, Chester. Jesteś taki dobry, znasz życie od tej lepszej strony, choć widać po tobie, że i Ciebie ono doświadczyło. Ale Ty przynajmniej wiesz co jest najważniejsze, a u mnie to jest zachwiane
-Jak to? Nie wiesz co jest najważniejsze?-zasmucił się Chester.-To bardzo przykre ... Wiesz co? Ja myślę, że prawda jest ukryta gdzieś w Tobie, tylko jeszcze do niej nie dotarłaś. Wydaje mi się, że każdy to wie ... Trudno jest zdefiniować ...-Chester przerwał w tym momencie
-Co zdefiniować? Nie skończyłeś mówić ...
-Miłość.-Chester znów zamilkł na chwilę, ale widząc, że Beatrice oczekuje od niego ciągu dalszego postanowił kontynuować- To jest strasznie trudne do pojęcia, wierzaj mi ... Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek byś się nie pogubiła ... Może i ludzie wszyscy zawiodą, zawsze zostaje Ten jeden, do którego zawsze możesz wrócić. I będzie Cię kochał bez względu na wszytko, taką, jaka jesteś. On Ci wybaczył. I Ty też sobie wybacz. Pewnie nie wiesz nawet, jak to pomaga ... A mi już nie raz pomogło. Inaczej już dawno leżałbym pod grubą warstwą piachu. Jest jeszcze ziemska miłość, która nam wypełnia luki w sercach  ... jest takie miejsce w każdym z nas, pozostawione z napisem "tylko drugi człowiek". Bóg to zrobił specjalnie, tak, żeby całkiem się od nas nie odciąć, ale pozostawić nam sferę niejakiej prywatności. Tej pustki  On nie tyle -nie jest w stanie, co -nie chce wypełnić ... To jest wpisane w naszą wolną wolę, którą otrzymaliśmy również za darmo, choć wiemy, że tak naprawdę nic nam się nie należy.
-Nie myślałam tak nigdy o tym- Beatrice zastanawiała się chwilę- Chester?
-Tak?-Mężczyzna popatrzył na nią z uśmiechem.
-A Ty byś mnie nie zawiódł, co?
-Zapytaj może tego upadłego człowieka, który siedzi obok Ciebie. Ja Ci to mogę obiecać, ale on raczej nie ... C'est la vie*.-Chester przysunął się do niej odrobinę.- Słyszałem jeszcze jedno mądre zdanie na ten temat... Ale na razie Ci nie powiem. Za dużo na raz to też niedobrze. Ważne jest to, żeby słowo, które do nas trafia, zaczęło żyć ... Później, gdy dojrzeje zaczyna się mnożyć i rosnąć. Ale na to potrzeba czasu.
-I ty mnie nie nienawidzisz, po tym, co Ci powiedziałam?- Be nie mogła wyjść z podziwu.
-A za co miałbym Cię nienawidzić? Przecież też jestem człowiekiem i popełniam błędy. Homo sum, humani nihil a me alienum puto**
-Nauczysz mnie trochę łaciny? Jestem nieco zaniedbana pod tym względem. Za to płynnie mówię po francusku.
-Pewnie, że cię nauczę. Z miłą chęcią. Przynajmniej ktoś będzie mnie rozumiał .
-Tak sobie teraz myślę...że nadajesz się na księdza.-powiedziała Beatrice i oboje zaczęli się śmiać.
-W ogóle się do tego nie nadaję! Ja chcę mieć żonę, dzieci, a nie usypiać ludzi z ambony... Kto by mnie słuchał?
-Ja bym Cię słuchała.-odpowiedziała mu uśmiechając się.
-Wobec tego możesz liczyć na indywidualne kazania. Słuchaj a tak właściwie ... Ten wyjazd do Londynu dobrze Ci zrobił, prawda?
-Och tak, czuję się o wiele lepiej. Przynajmniej posiadam ten komfort że nikt na mnie nie patrzy, jak na nieprzyzwoitą dziewczynę. Tu mogę być anonimowa. Poza tym-dawno tu nie byłam i już zdążyłam zapomnieć jak wygląda Londyn.
-Dlaczego Cię wcześniej nie spotkałem?-zapytał trochę rozczarowany.
-Ponieważ to było jak miałam jeszcze cztery lata, kiedy moja matka jeden jedyny raz w życiu postanowiła odwiedzić Petera. Być może widziałeś mnie kiedyś, tylko nie pamiętasz ... Nie byłam jakaś specjalnie wyróżniająca się z pośród tłumu dzieci. Chester?
-Słucham Cię, Beatrice?
Już otwierała usta żeby powiedzieć, ale gdy zajrzała głęboko w jego chabrowe tęczówki uznała że nie powinna tego robić. "Nie, zdecydowanie na to nie zasługuję ... Co mi chodzi po głowie? On  jest zdecydowanie ZA dobry, co ja się łudzę. Przecież to śmieszne. Pewnie i on by mnie wyśmiał"
-Mówiłaś coś ...
-Ach nie ... jednak nic.-zrezygnowała Be.-Ojciec będzie zły, chodźmy już.
Chester wstał i podał jej rękę, aby się podniosła. Szli powoli nie patrząc na siebie, choć nie byli świadomi, że każde z nich myśli o tym drugim ...Myśli ukrycie odwzajemnione, przeplatały się bezwarunkowo, jak warkocz. Jedna po drugiej, w odpowiedniej kolejności. Pod bramą domu Walterów ani Chester, ani Beatrice nie mogli powiedzieć do widzenia. Może dlatego, że wciąż jeszcze chcieli się widzieć ... W końcu zrobiło się ciemno i zimno. Chester bez słowa założył jej swoje wierzchnie odzienie, a po chwili odszedł w stronę swojego domu. Nie potrafił jednak nikomu wyjaśnić co się stało, gdy go nie było w Rainbow Connection, dlatego też skrył się w swoim pokoju, aby to wszytko dobrze przemyśleć. Wiedział też, że czeka go bezsenna noc. (...)
*łac.-Takie jest życie
**łac.-człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce.



Komentarze

Popularne posty