"Frajer" rozdział VIII


-Gdzie Frajer? Już w pół do …-niecierpliwił się Rafał- Ej Hubert, może idź po nią, co?
Wcale ten pomysł mi się nie uśmiechał. No ale już trudno, jak mus to mus. Uległem namowom kolegów. Lukrecja wypchnęła mnie za garażową bramę. Dzisiejsze jej zachowanie było naprawdę niesmaczne.
 Pobiegłem do Frajera. Właściwie łączna długość trasy do państwa Faberów wynosiła dwadzieścia metrów ( pokonanie tej trasy to żaden wyczyn) i może właśnie dlatego nikomu nie chciało się iść. Po upływie trzydziestu sekund byłem już pod drzwiami mieszkania numer sześć. Pukam. Nic. Dzwonię. Nic. No cholera. Znowu ją przywiązał.
-Frajer, otwórz.
-Nie!-usłyszałem z głębi mieszkania.
-Chcesz, żebym rozmawiał z tobą przez drzwi?
Szczęk kluczy. Hmmm, szybko się rozmyśliła.
Oślepiło mnie.
-Nie idę na próbę.-odpowiedziała z powagą. Skończyły mi się argumenty, gdy zobaczyłem jak wygląda. To na pewno ona?
Stałem przed nią badając każdy jej detal. W tym wszystkim było coś niesamowitego. Byłem świadkiem metamorfozy. Przepoczwarzenia się. M-mmmotyl! Chcę być paziem tej królowej- teraz, zaraz, już!!!
-Co się tak gapisz?-Majka wkurzyła się. Muszę przyznać, że nawet jej wnerw nie zepsuł efektu. Była po prostu boska.  Z mysiego blondu zrobił się jasny brąz ze złotym refleksem. Beżowa sukienka leżała na niej świetnie ( i w końcu było widać jej nogi. Całkiem niezłe …) Do tego szpliki i różyczka we włosach. Chyba była u kosmetyczki- wyregulowane brwi i w końcu odpowiedni makijaż. Paznokcie też spoko, pomalowane i wreszcie zadbane. Spod ciemnych powiek świeciły brązowe oczy. Nareszcie mogłem zobaczyć, jaki naprawdę mają kolor. Kolor gorzkiej czekolady z dużą ilością kakao (95% mniej więcej, ale raczej- więcej). Gorzka czekolada ... Czy mi to czasem czegoś nie przypomina …?
-Wow.-jedynie to zdołałem z siebie wydobyć. Byłem zachwycony.
-Właśnie dlatego nie pójdę!-upierała się Majka.-Nawet mnie o to nie błagaj.
-Nie rozumiem … Możesz powiedzieć mi, o co ci chodzi?-oprzytomniałem nagle.
-Tobie to wszystko trzeba tłumaczyć …
-Widocznie tępy jestem! ! -teraz to ja się zdenerwowałem. Spokojnie ... Trzy oddechy i znów będę sobą. -Uffffff. Dobra, ślicznotko.Jeśli ma  wrócić do garażu to muszę powiedzieć DLACZEGO nie przyprowadziłem Cię na próbę. Poza tym sam z siebie jestem ciekaw twoich motyów. No już, kawa na ławę. Porozmawiajmy jak ludzie. Ostatnimi czasy, bardzo często, dochodzę do wniosku, że społeczeństwo zatrzymuje się wyłącznie na działaniu instynktownym i nie sięga głębiej. Możesz mnie pogryźć, lub warczeć na mnie jak piesek, żebym się odczepił, ale znam lepsze sposoby, które z pewnością są bardziej wskazane dla istoty rozumnej. Rozmowa oczyszcza duszę. Nie skusisz się, by wyprać swoje sumienie w mojej obecności?
Majka chwilę trawiła to, co jej powiedziałem.
-Bo widzisz … w jednej chwili zyskałam szacunek i akceptację całego społeczeństwa. I nagle okazało się, że mam pełno „przyjaciółek”. Nikt we mnie nie rzuca jajami. Gdy idę przez szkolny korytarz, ludzie rozsuwają się na boki, jak fale morza martwego. Przechodzę suchą stopą, gdyż nikt na mnie nie pluje i nie zalewa mnie fala obelg i plotek. Wzdychania, popularność, aprobata, a wszystko to puste i płytkie. Nie chcę, by tak było …
-Ej, zaraz zaraz. A czy przypadkiem nie marzyłaś o tym?
-Faceci. Dla was wszystko takie proste …-Majka zamknęła drzwi i wyszła ze mną na klatkę.- Chciałam to osiągnąć, to fakt, ale nie w ten sposób.
-W dalszym ciągu nie rozumiem twojego buntu. Masz co chciałaś. Co z tego że inną drogą?
Majka usiadła na schodach załamując ręce. Emanowała z niej bezradność. Czułem to.
-Hubert! Ja chcę być szanowana za to KIM jestem, nie pojmujesz tego? To, że ubrałam na siebie droższe ciuchy ,nie czyni mnie lepszą.Jak myślisz, Co by się stało teraz gdybym zrzuciła z siebie to wszystko-Tu mój umysł się zatrzymał, wbrew mojej woli. Szybko się opamiętałem. - i włożyła stare łachy? Otóż … wciąż byłabym śmieciem. Co więcej- ja wiem, że nim jestem. Ukryłam się pod płaszczykiem dobrego wyglądu. Pewne rzeczy nie zmieniają się ot tak,  nie wystarczy pstryknąć palcem. Boli mnie powierzchowne patrzenie. Brak głębi. To tak jakby spałszczyć mnie do jednego wymiaru …
 O w mordę. Najprawdopodobniej mam do czynienia z gatunkiem Homo sapiens. I to rodzaju żeńskiego.  Rzadki okaz.
-Majka …-Spojrzała na mnie zbita z tropu. Nikt wcześniej nie zwracał się do niej po imieniu.
-Ty też nabrałeś do mnie szacunku, bo dob…
-Nie, proszę. Posłuchaj mnie. Jeśli ci tak bardzo zależy, nadal mogę do ciebie mówić „Frajer”, ale nie w tym rzecz chyba. Z resztą, mam to gdzieś, ty pewnie też, ale nie wiem czemu za wszelką cenę chcesz mi wbić szpilę.- w końcu usiadłem obok niej. Ładnie pachniała. Doskonale znam tę woń. Moja mama używa tych samych perfum. Incadesence. - Subiektywizm cię zniewala. Spójrz na to obiektywnie. Nie wymagaj dojrzałości od ludzi, którym jeszcze do niej daleko. Ja sam nie uważam się za dorosłego. Licealiści to jeszcze dzieci, nie zauważyłaś tego? Poza tym, co cię obchodzi opinia znajomków, których tak naprawdę nie znasz?  Przecież to w ogóle nie ma znaczenia. Ważne jest to co sama o sobie myślisz i jak cię widzą przyjaciele. Reszta to … hmmm
-Błoto?-dokończyła za mnie.
-Tak, dokładnie.-odetchnąłem z ulgą. Chciałem powiedzieć „gówno”, ale nie bardzo pasowało mi do obrazka który miałem przed oczami. –Teraz wiesz co to znaczy być mną. Dzielisz mój los.
-Hę? Jak to: twój los? Ja nic o tobie nie wiem, nie interesowałam się Tobą. Wiem tylko tyle, że uwolniłeś mnie kiedyś ze szponów ojca i … jesteś saksofonistą w zespole, do którego rzekomo mnie przyjęto.
-Próba!-przypomniałem sobie nagle, wykonując  wspaniały facepalm na własnym, lekko wypukłym czole.-Wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej. Albo wcale … No pośpiesz się, bo nas zabiją!
Pociągnąłem ją za sobą.
-Czekaj! Nie będę biegać w szpilkach. Pozwól mi je przebrać-Majka popatrzyła na mnie oczami zbitego psiaka. Musiałem ulec …
-Dobra, ale szybko!
Oczywiście, zgodnie z moimi oczekiwaniami, nie było szybko.
(…)
No to jedziem.


WHILE THE WORD IS BURNING
TABLES NEVER TURING


Hmmm niezły początek. No śmielej!


I’LL HELP KEEP DISCREET YOUR GENOCIDE
SO THAT YOU MAINTAIN YOUR DIGNIFIED
WAY OF LIFE
SO
 
Oj, Maja …Teraz przegięłaś.  Nie będę mógł spać …


LOVE ME, WHILE WE TURN THE TRUTH TO ASHES
BRING ME A COZY SPACE THERE ON THE RIGHT
SIDE OF YOUR LINE – WE DON’T NEED PEACE
JUST PEACE OF MIND
SO LOVE ME, WHILE OUR SCIENTISTS ARE WORKING
ON THOSE MAGICAL CHEMICALS
THAT CAN TURN US BLACK IN SECONDS FLAT
OR WIPE OUT OUR OPPRESSORS
WHO HAD NEVER LEARN THE LESSON OF:
“LOVE ME LIKE I LOVE YOU”


Pozwól, że tylko westchnę. Ach …


SO THE WORLD IS BURNING
EVERYBODY DANCING
AND YOU’RE SO SECURE IN YOUR WAY OF LIE
AND I’M SO GLAD TO BE
ON THE ONE AND ONLY SIDE
SO

LOVE ME
LOVE ME
LOVE ME
 Ostatnie sześć słów rozpłynęło się w garażowym powietrzu, byśmy wszyscy mogli nimi oddychać. Powoli wygasły dźwięki ustępując miejsca ciszy. Wiedziałem, że to jest to, czego szukaliśmy. Powinienem wyściskać wpierw Lucky.  O men … Co ona robi?
-I co mr President? Podoba ci się gwiazda naszej sceny? Nie podziękujesz mi za to, co dla Ciebie zrobiłam?-Lucky Luke musnęła moją dłoń.
-Dziękuję.-odpowiedziałem z uśmiechem.
-Tylko na tyle cię stać?-zdziwiła się Lukrecja i nim zdążyłem wydobyć z ust jakikolwiek dźwięk, ona skutecznie mi je zamknęła, na oczach wszystkich rzucając się na mnie jak wygłodniały wilk. O cholera. Co oni sobie o mnie pomyślą … O nie, oni robią nam tło muzyczne. Grają „Love me” od początku. Chamy. Baaaaardzo zabawne. No prześmieszne. Koń by się uśmiał. Już ja im nogi z dup powyrywam …
 -Co jest? No kisses?-zapytała, gdy oderwałem ją od siebie.-Przecież było fajnie!
-A gdzie Majka?-Poniosłem mikrofon leżący na ziemi.
-Kto?-Lukrecja wynurzała się z pocałunkowego snu.
-Majka.-powtórzyłem. Ale gdy zauważyłem, że nikt tu nie wie, o kogo mi chodzi, wściekłem się.- Frajer no! Nikt z was nie zna jej imienia?
Koledzy pokręcili głowami.
-Przestańcie to grać!-krzyknąłem.
Umilkli.
-Kiedy wyszła?-zapytałem po raz kolejny.
-Ach, zaraz po utworze. Powiedziała, że zaraz wróci.-łaskawie udzielił mi informacji perkusista.
Ufff. Powietrze zeszło ze mnie jak z przedziurawionego balonu.
-Demed!-wnerwiła się Lucky. Ach więc po to to było. I co teraz suko? Nie wyszło ci! Nie jestem twoją zabawką. Dobrze, że Majki nie było i całe szczęcie  nie widziała popisu panny Lukrecji. Jeszcze by pomyślałą, że lecę na tą zdzirę. Ha. Niedoczekanie.
-To co? Śpiewamy jeszcze raz?-zapytała Majka wchodząc do garażu.
-Ach tak, jasne-oprzytomniałem nagle. Wciąż czułem na sobie te zdradzieckie wargi i do końca próby nie potrafiłem się pozbierać.

Komentarze

Popularne posty