"Frajer" rozdział VI

Zrzuciłem plecak na ziemię. Usiadłem pod klasą 109. Było w pół do ósmej. Piętnaście minut później korytarz zaczął się wypełniać ułomami, metalowcami, kujonami, biberami, plastykami, i typami przeciętnymi. Obok mnie stanął Marcin. Przywitał mnie uściskiem dłoni. Chyba mu przeszło... Wyglądał na zadowolonego.
-E, chłopie co jest?-zapytał kopiąc mnie butem. W ręce trzymał swoją MP4. Nie mógł bez niej żyć.-Ale z ciebie flak ...Strasznie zmulony jesteś. Nie spałeś w nocy?
-N-no.-mruknąłem tocząc wzrokiem po korytarzu. Miałem mroczki przed oczami. Wszystko było takie... szare. Przyczyną mojej bezsenności nie była nauka, ale wydarzenia dnia minionego. 
-Słyszałem, że wam się zespół rozpada.- Marcin był wyjątkowo spokojny, jak na syna Marsa.
-Durne plotki.-zbyłem go. Nie miałem ochoty z nim o tym rozmawiać. Nie teraz.
-Hubercik!!! Jesteś już?-rozległo się słodkie wołanie. Kaśka. Rzygam tęczą.
-E nie, to nie ja pomyliło ci się.-przewróciłem oczami z irytacją.
-Daj spokój Hubert! Stęskniłam się strasznie- Kaśka usiadła obok mnie, na podłodze.
-Masz wolne miejsce na ławce.-odsunąłem się w stronę klasy, zabierając ze sobą plecak.
-Coś Ty taki ... Hmmm ale świetnie wyglądasz, jak zwykle z resztą!-powiedziała pokazując zza okularów przeciwsłonecznych  swoją "cudowną" trollface. Był kwiecień. Nie wiedziałem czemu JUŻ nosiła ciemne okulary, jak ślepa mysz ze Shreka. Przecież nawet nie było słońca, więc po co jej te głupie oksy?!
-Na głowę upadłaś?!-zdenerwowała się Ewelina.-No spójrz tylko na niego. Biedaczek wygląda, jakby nie spał całą noc! Tulimy!!!
Ewelina i Kaśka zgodnie rzuciły się na mnie. Zaczęły mnie ściskać. Było mi niedobrze ...
-Posrało was?! Puśćcie go!-Marcin zaczął je odrywać ode mnie. Nie wiedziałem, że go stać na coś takiego.
-Ale on nie protestuje!-Kaśka zrobiła dzióbek. Była poważnie zdziwiona.
-Nawet jak by chciał, to uniemożliwiłyście mu to, wiedźmy fejsbukowe-włączył się Kacper. Oni mnie bronili ... Coś się musiało stać. Ach. Wisieli mi pięć dych ...
Wyciągnąłem telefon ...
-Oj Kacperku, chyba zazdrosny jesteś-Powiedziała Ewelinka odczepiając się ode mnie.
-Jesteście żałosne-skomentowała Sabina, rzucając torbę na ziemię. Ona jedna na mnie nie leciała. Dobrze wiedziała, że nie miałaby u mnie szans ...chociaż właśnie to mi w niej imponowało. Jeśli ktoś trzeźwo patrzy na pewne sprawy, od razu zyskuje w moich oczach. Ale rzetelność jej umysłu i krytyczne patrzenie na świat dla mnie nie były wystarczające. Sabina paliła. To mnie odrzucało, gdyż nie znosiłem palaczek.
-Nie wtrącaj się, Marlboro!-Ewelina uniosła głowę z wyższością.-Jedziesz fajami na kilometr. Ogarnij!
-Twój interes?-rzuciła wojownicza palaczka.-A ty to niby święta, hę? Ciekawe kto się turlał do domu lotniczą, w sobotę nad ranem ? Albo przeholowałaś, albo masz słabą głowę.
-Będą się bić! Dawać dziewczyny!-dopingował Szymon.
-Na gołe klaty!-brechtał Kacper, szturchając Rafała. Przyglądałem się temu z rzednącą miną. Beznadzieja ...
-To nie jest śmieszne!-wzburzyła się Ewelina.
-Pokłóćcie się na Fejsie w komentach. Polajkuję wszystko!-Rafał zerwał się z ławki.
-Nie trzeba.-wtrąciłem flegmatycznie-Wszystko nagrałem. Proszę tylko o jakąś zgrabną puentę. Drogie panie, kamera ... Akcja!
-Nie nagrywa, to niemożliwe. Jaja sobie z nas robi-pocieszała się Sabina.-A fakt faktem, że byłaś pijana w trzy dupy ...
-Nie zaczynaj znowu! Chcesz donieść mojej matce, czy jak?-druga skakała jej do oczu jak szalona. Chichotałem cicho, wszystko dokumentując.
-Jeśli będzie taka potrzeba ...-Sabina oglądała swoje paznokcie z niemałym zainteresowaniem.
-Ty suko, nie zrobisz tego!-Ewelina ścisnęła jej ramię. Mocno.
-A co? Wyrwiesz mi kłaki, szmato?-Sabina zdawała się nie przejmować rywalką. Wszystko po niej spływało. Gdybym miał kibicować to właśnie pani Marlboro, za jej stoicyzm.
-Z kłakami czy bez i tak Cię nikt nie zechce.-bezczelny uśmiech Kaśki, zajął całą szerokość jej twarzy.
-Uuuuu pojechała jej ...-chłopcy siedzący na ławce, ożywili się nieco.
-Wy tam, zamknąć ryje!-krzyknąłem, by ich uciszyć. Nagranie musiało być perfekcyjne, bym mógł wstawić je na You Tube.
-Patrz, księżniczka się znalazła.-Sabina schyliła się do Kaśki, przyklejonej do mnie ramieniem, jak bliźnię syjamskie. Odwróciłem wzrok, by nie patrzeć na jej piersi, cały czas filmując akcję.-Myślisz, że masz jakiekolwiek szanse u pana Saksofonisty? Kobieto, to nie twoja bajka. Przy nim możesz robić za jednego z koni w jego powozie i parskać wesoło, gdy się nad Tobą nie znęca.
-Ty naprawdę się prosisz, żebyśmy ci dały w twarz-Ewelina znów włączyła się do kłótni.
-No spróbuj, jeśli poczujesz się lepiej, gdy mnie uderzysz.
-Chcesz się z nami bić o Huberta?- pociskała z niej Kaśka szczerząc zęby-Czymajcie mnie bo nie wyczymię.
Wszystko zepsuł dzwonek na pierwszą lekcję. Musiałem wyłączyć nagrywanie i pchnięty przez klasowy tłum, wejść do sali. Oczywiście Kaśka z Eweliną biły się o to, która usiądzie ze mną. Rozwiązałem problem siadając koło Marcina.
-Dzięki-szepnąłem wykładając na ławkę zeszyt.
-Spoko-Marcin kiwnął się na krześle. Nie podniósł dupy, żeby powiedzieć "dzień dobry" profesorowi. W klasie maturalnej większość osób straciła jakikolwiek szacunek do nauczycieli. Powiedziałbym mu coś na ten temat, ale nie dziś, kiedy był po mojej stronie. Kumpli też trzeba czasem szanować. Przede mną siedziały obie awanturnice. Kaśka miała włosy tlenione, na platynowy blond, co dzień pieczołowicie prostowane i zawsze rozpuszczone. (I dzisiaj nie było inaczej).  Natomiast Ewelina była śniadą szatynką, z włosami związanymi w ładny, długi warkocz. Co chwila obracały się w moją stronę, bym mógł obserwować ich starannie wykonane makijaże, (malowane z myślą o mnie ...). Mrugały, uśmiechały się, wysyłały buziaczki ... Z tyłu zaczepiała mnie Monika.
-Bert, możesz mi pożyczyć ołówek? Could you?-popisywała się angielskim akcentem. Monika miała rodziców w stanach a co za tym idzie ... nosiła najlepsze ciuchy w szkole, sprowadzane z Północnej Karoliny. Nic jej to nie dawało, bo i tak wyglądała żałośnie. Z taką twarzą i figurą to i nawet w Versace nie wygląda dobrze.
-Ehe-podałem jej niechętnie, po czym zwróciłem wzrok w stronę tablicy, by móc w końcu posłuchać matematyka. Mona zatrzepotała rzęsami, (sztucznymi, ble)
-A temperówkę?-Monika nie dawała mi spokoju. Czy naprawdę myślała, że jestem aż tak głupi i nie wiem, po co ona to robi?
-Jasssssssssne!-powiedziałem już trochę niegrzeczniej i rzuciłem jej temperówką.-I daj mi wreszcie spokój, bo dzisiaj ważny temat.
-Oczywiście, berciku.-Monika szurała ołówkiem po zeszycie. chciała namalować hiperbolę, ale jej nie wychodziło. Kaśka i Ewelina przybiły sobie piątki. Punkty ujemne dla Moniki traktowały jako swój zysk. A wcale tak nie było.
Pierwszy raz w życiu, przez lampucerskie patafiany nie wyciągnąłem nic z lekcji.  Nauczyciel robił ostatnią powtórkę z funkcji kwadratowej, a te małpy ciągle się do mnie umizgiwały. Na domiar złego, z lewej strony, co chwila otrzymywałem mrożące krew w żyłach sztylety spojrzeń Lucky. Byłem wściekły.
 Na w-f, wszystkie lamerki (oprócz Sabiny) zgłosiły niedyspozycję, bądź brak stroju(żeby przypadkiem nie podejrzewano, że wszystkie na raz mają okres). Ostrowski atakowany przez uczennice czuł się bezradny.  Dopiero gdy wstawił im enki, dziewczyny zadowolone usiadły na trybunach. Włef był dobrym sposobem na odreagowanie, więc nie wiedzieć czemu, pustaki nie wpadły na to, żeby swoje podniecenie, wywołane moją obecnością, ugasić właśnie w ten sposób. One miały chyba jakiś inny zamysł w tym wszystkim. A ich intencje zamieściłbym w przegródce z napisem "negatywne, podstęp". Tu coś śmierdziało. I na pewno nie były to skarpetki Emila.
 Sabina nie chciała z nami ćwiczyć. Ostrowski pozwolił jej, żeby poszła na siłkę. I tam obijała się dobre czterdzieści minut. Natomiast męska część klasy (z racji tego, że jestem w mat-fizie, to mężczyźni stanowili przewagę, całe szczęście.) tradycyjnie podzieliła się na dwie drużyny. Dzisiaj  mieliśmy grać w nogę. Pobiegłem szybko po piłkę, a potem ustawiłem się w ataku.
Dla grających nie było w tym nic nadzwyczajnego. Normalny mecz, adrenalina na poziomie średnim. Ale w oczach dziewczyn była to rozgrywka na miarę EURO.  Piszczały, darły się, tupały, wysyłały całuski ... Ta cała popisówa była dla mnie. Hu-bert, Hu-bert, Hu-bert!- jeszcze chwila a znienawidzę swoje imię.
-Zdejmij koszulkę!-krzyknęła zadowolona Kaśka.
-Zdejmij! Zdejmij! Zdejmij!-Wtórowały jej napalone koleżanki.
-Pokaż klatę! Chcemy zobaczyć kaloryfer!-Kaśka rozpięła nieco swoją bluzeczkę, by powiększyć dekolt.
Nie dałem się sprowokować. Udawałem, że nie słyszę. Czy w facecie spoconym jak szczur, jest aż tyle testosteronu? To powinno odtrącać a nie nakręcać.
-Stary! Oddaj mi chociaż jedną. Czuję się nieatrakcyjny- wyspał Marcin kiwając mnie. Paweł odebrał nam piłkę.
-Bierz sobie je wszystkie.-żachnąłem się. Nie szkoda mi było żadnej z nich.
-Uwierz, chciałbym. Czemu wszystkie sparły się na ciebie ?
- Nie rozumiem kobiet ...-pokręciłem głową i pobiegłem za piłką, wywołując tym pisk z trybunów.
Na Polskim powtórka z rozrywki. Słodkie oczka, usteczka w dzióbek, cycki na wierzchu i podciągane spódniczki ... Pocieszeniem było to, ze Ewelina została wezwana do odpowiedzi i przez chwilę mogłem popatrzeć, jak się zmniejsza i płaszczy. Zmiażdżona przez nauczycielkę, oczekiwała litości z mojej strony. Niedoczekanie ...
-Mrrr, ale ty masz oczy. (Ewelina)
-Możemy przyjść na jakąś próbę? Pliiiiiiiiiiiiis!(Gabryśka)
- Hubert jesteś nieczuły.(Monika)
-Hubert umów się ze mną. (Kaśka)
I tak dalej.
W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie. Wszystkie te detale latały mi przed oczami jak opętane. Niemal czułem, jak wszystkie ich usta obcałowują mnie bez końca. To było tak obleśne i natarczywe, że nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Czułem się osaczony i bezbronny jak dziecko. Otoczyło mnie grono postrzelonych dzikusek. Najpierw tańczyły wokół mnie, klaszcząc i śmiejąc się maniakalnie ... następnie związały moje ręce i przywiązały do pala. Pal uniosły śpiewając godową pieśń plemienną. Niektóre z nich (te odważniejsze i silniejsze, wśród nich była Kaśka z Moniką), założywszy sobie kij na barki, ruszyły ze mną wgłąb puszczy. Uszczęśliwione dzikuski łaskotały mnie w brzuch. Torturowały przeczesując moje włosy palcami i składając pocałunki na nieruchomych ramionach.  Byłem ofiarą. Zbliżaliśmy się do wioski ... W oddali unosił się szary dym. Rzucą mnie do kotła! Nie mogę się wyszarpać ... Krzyczeć też już nie, bo zatkały mi usta.
-Dość!-wydarłem się nagle wyrwany ze snu.
W klasie zapanowała cisza. Profka zmierzyła mnie. Nikt nie wiedział, o co mi chodzi.
Nie zniosłem presji trzydziestu par oczu, skierowanych w moją stronę. Wrzuciłem zeszyt i piórnik do plecaka. Zebrawszy wszystko, zapiąłem plecak i przemierzyłem wzdłuż salę nr 209.
-Hubert, wstawię Ci nieobecność!-krzyknęła profka.
-Aha-miałem to gdzieś, ile godzin nieusprawiedliwionych mi wstawi. Zrobiłbym wszystko, żeby tylko się wydostać z tego piekła. Nim jeszcze otworzyłem drzwi, nauczycielka zatrzymała mnie.
-Zgłoszę cię do wychowawcy!-szantażowała mnie w dalszym ciągu
-Nie trzeba. Sam pójdę ...-odpowiedziałem zgodnie z prawdą i wyszedłem.




Komentarze

Popularne posty