Rozdział XX "Dzień Kobiet, Chłopcy- radarowcy, Tato Łukasza "

Można się było tego spodziewać. Jak zwykle o tej porze, pochłonięta niebanalną książką Ola siedziała na ławce na II piętrze. Czasami inni postrzegali ją jako stały element tej szkoły, jako część "przyrody nieożywionej" ...  a może lepiej było by to nazwać  po prostu "architekturą" z okresową zmiennością. Bądź co bądź przesiadywanie w ogarniętym półmrokiem korytarza miejscu musiało mieć jakiś cel .Otóż- miało . Celem były lekcje teoretyczne i właśnie z tego powodu Ola opuszczała swoją "stałą miejscówę"  (W każdym razie - Pani Alicja Dragan tą ławkę śmiała nazywać właśnie "ławką Oli". )
Tym razem do zburzenia harmonijnego krajobrazu przyczyniła się niejaka panna Stępień. Z impetem zaznaczyła swoją obecność rzucając dramatycznie torbę na świeżo odkurzony dywan. Poruszona Ola podniosła rozmarzony wzrok znad książki. Asi nie trzeba było zachęcać do wyjaśnień.
-Ja go normalnie zabiję kiedyś ... Wiesz Olka ? Będziesz świadkiem, mówię ci ! Nawet nie chcę mówić co znowu zrobił, ale nieważne ... Po prostu zejdę na dół i jak gdyby nigdy nic będę go obserwować.
-Ale po co chcesz to robić?-zapytała zbita z tropu koleżanka.
-Olka ... ja już sama nie wiem. Po prostu idę. - i odwróciła się na pięcie. Ola zerwała się z miejsca zostawiając swoją ulubioną książkę na ławce.
-Poczekaj! Idę z tobą ...
Obie zbiegły po schodach. Przeszły "obojętnie" obok śmiejących się kolegów i poszły do szatni.
-Chyba zostawiłam gumy w kurtce ... Chcesz jedną ?- Ola popatrzyła na Asię. Asia nie reagowała. Była w innym świecie. Wzrok zawiesiła na grupce kolegów, wyraźnie zadowolonych.
-Myślisz, że mają coś dla nas na dzień kobiet? - Asia odwróciła twarz w stronę Oli ...
-Nie wiem. Lepiej na to nie liczmy. Pewnie nawet nie pomyśleli o nas.
-Czekaj ...- zatrzymała się Asia- Popatrz ... oni coś tam mają :)
-Chodźmy na górę ...- Ola pociągnęła ją za rękaw.
                                                                    *** *** ***
-Nie wytrzymam tutaj- Asia drobiła w miejscu, jak małe niecierpliwe stworzonko z doliny muminków.
-Chcesz zobaczyć co dla nas mają ?
-No Pewnie ! I to zaraz ... - Uśmiechnęła się i przymrużyła oczy- Wiesz co? Zrobimy tak ... Podejdziemy bardzo cicho, schowamy się za ściną obok schodów. Oni są obok parapetu teraz ... Będziemy ich podglądać. I kiedy podejdą do nas - wyskoczymy i krzykniemy "A co wy tu robicie?!" '
-Ale będą mieli miny ...- podsumowała zacieszona Ola- No to chodźmy już (...)
Kiedy znalazły się już w strategicznym miejscu chłopcy rozdzielali prezenty.
-Pęciak co Ty robisz?- oburzył się Piotrek. Widząc błagalny wzrok Pęciaka zaśmiał się i uśmiechnął do  wiecznie głodnego kolegi- Jak to wszytko dobrze zapakujesz to dostaniesz jedno bo wziąłem więcej. Pomyślałem o Tobie.
-Yeah! No to jazda- ucieszył się Mateusz i wziął się do roboty.
-Chociaż pewnie Pęciak wolałby coś mocniejszego- Zażartował Szymon.
-A no pewnie by nie pogardził ...- Dodał Artur.
-Eeeee - Mateusz w najprostszy sposób wyraził swoją obojętność. Tak serio to by wolał, no ale nie chciał kolego sprawiać zbytniej radości z tego powodu.
-Dlaczego Łukasz nic nie robi?- zapytał Paweł
-Bo ja kontroluję waszą pracę!- oznajmił Łukasz zeskakując z parapetu. Oczywiście wywołał przy tym huk o niesamowitym natężeniu.
-Ciiiiiszej trochę!
-Shimmy, bez nerwów ...- uspokajał Kamosz
-Człowieku  ...ogarnij !- zdenerwował się Szymon.- Bierz się za te wstążki, miszczu.
-Jak ja kokardek nie umiem wiązać!
-No sierota ... -Piotrek pokręcił głową i sam wziął się za zawiązywanie wstążek. Jako jeden z nielicznych potrafił pokazać, że można się zachować naprawdę po męsku biorąc sprawy w swoje ręce.
-Kto umie ładnie pisać ? Arczi ?-zapytał Paweł
-Jaaaa w sumie ...
-Nie wykręcaj się chłopie, tylko pisz imiona . Ale równo !
-Dobra dobra- Artur niechętnie wziął do ręki "pisak" i zaczął niewprawnie mazać ...
-Gotowe ? -spytał Mateusz tęsknie i niecierpliwie zerkając na reklamówkę Piotrka z cenną zawartością.
-Tak. Już dostaniesz babeczkę. -  Piotrek wprawnym gestem wyciągnął z szeleszczących,  plastykowych czeluści mały, słodki wypiek. Pęciak ujął w dłonie mizerne ciastko, chwile na nie popatrzył, a potem pożarł w całości.
W tym czasie Ola i Asia powstrzymywały się od śmiechu. Chłopcy zebrali się, pochowali prezenty i wyruszyli w stronę dziewczyn.
-No Olka, dawaj teraz ...
-A co wy tu robicie !?- krzyknęły równocześnie a zaraz potem popadły sobie w ramiona ze śmiechu.
-Podglądałyście nas?- zapytał zdezorientowany Paweł.
-Nieeeee - Ola zaprzeczyła i aż prychnęła.
-Eeee oszukują nas ... I tak nic nie widziały. -rozwiał niepewności Szymon.
-Nieważne ... Idziemy do klasy?-zapytała Ola.
-No chodźmy.
                                                                          *** *** ***
-Dzisiaj nie będziemy mieć historii muzyki.
-Och jaka wielka szkoda!- udawał zdruzgotanego Kamosz
-Pójdziecie do sali mojego męża- oznajmiła pani Ksiądzyna
-A nie możemy  cichutko posiedzieć na korytarzu ?- zapytał nieśmiało Piotrek
-Taaak. Będziemy grzeczni - Zgodził się z nim Artur
- Już wszytko jest uzgodnione. Możecie iść do 223.
Klasa niechętnie ach sprawie opuściła 217. Okazało się że w sali pana Benedykta była już jedna klasa
-Wchodzić gamonie i zmieścić się tu jakoś !- powiedział pan Benedykt.
-To ja może nie będę miejsca zajmował- Szymon z uśmiechem wycofał się z klasy.
-Gdzie !? Absztyfikancie, wracaj mi tu do klasy. Dla wszystkich miejsca starczy. Dwie szczupłe panie zapraszam na krzesełko w pierwszym rzędzie. Reszta na podłodze.
Ola z Asia szybko przepchały się do I rzędu i zgodnie podzieliły się siedzeniem. Wygodna Manuela zasiadła na krześle obrotowym przy pianinie (zaraz do niej dosiadł się Piotrek). Karolinie i chłopcom pozostało miejsce na dywanie.
-Ola !- szepnął ktoś z tyłu. Ola odwróciła się. Za Olą siedziała Weronika.
-Cześć .. nie widziałam cię.
-Spoko, wybaczam. Czemu tu przyszliście?
-A nie mamy historii muzyki.
-Aaaaa. Podpowiadaj mi jak nie będę czegoś wiedzieć, ok ?
-No jasne. A co to za lekcja ?
-Zasady Muzyki.
-Panie Kamosz !- huknął pan Ksiądzyna. Proszę zostawić mi tą kredę i setzen Puppen klappen nach swój Platz. Pani Monika Kamska przeczyta nam jeszcze raz definicję metrum.
-Metru...
-Ty patrz jaki kujon- wtrącił Szymon
-Nie przerywaj mi !-zdenerwowała się Monika. -Metrum to obowiązujący w utworze muzycznym schemat, który określa wartość trwania nut, a także układ akcentów  w obrębie taktu.Wyróżnia się dwa proste schematy metryczne: Metrum dwuczęściowe i trzyczęściowe.
W notacji muzycznej metrum utworu zapisuje się za kluczem  i znakami chromatycznymi w postaci dwóch cyfr. Cyfra dolna oznacza nutę, która jest podstawową jednostką metryczną dla danego utworu.
- Brawo !!! -krzyknął Łukasz- No normalnie jestem wzruszony. Aż mi się łezka w oku kręci.
Zniesmaczona Monika podniosła jedną brew po czym odpowiedziała:
- No wiesz ... czytać to ja chyba jeszcze potrafię.
Obie klasy zaczęły się śmiać.Śmiech przerwał Szymon.
-Proszę pana, mogę wyjśc do toalety.
-Idź gamoniu ... A ty, gadzie bezzębny, gdzie się wybierasz ?
-Ja z Shimmym do toalety.
-Siedź na miejscu.
-Ale kiedy ja muszę !
Pan Ksiądzyna tylko pokręcił głową i machnął na "dziadów" ręką.
-Ale wracać szybko.
Pan Benedykt kontynuował lekcję. Nagle wszyscy odwrócili się do tyłu. Baksalara z Jaskółowskim najwyraźniej byli pochłonięci zgoła innym tematem i właśnie kłócili się o interwały.
-No mówię ci że to tryton !
-A gówno prawda. Septyma wielka jak nic- upierał się Jaskółowski.
-Ty słyszałeś, żeby gwiezdne wojny zaczynały się od septymy? Pogięło cię człowieku?
Klasa V średnia dusiła się ze śmiechu. Tylko jedna Manuela kremowała ręce- bo co ją obchodzą jakieś bzdurne odległości między dźwiękami. Tu chodzi o konkret. A konkretem było w tej chwili nawilżenie dłoni. Kiedy krem wylądował już w torbie Manuela ośmieliła się zwrócić do nauczyciela. Powstawszy z miejsca przyczyniła się do rozwalenia się na krześle Piotrka. Rozsiadł się na dobre.
-Proszę Pana? Czy ja też mogę wyjść?
-Nie Menelcia. Już nikt nie wychodzi.  Zostajesz w klasie.
-Ale proszę pana, to bardzo ważne!
-Już ja wiem jakie ważne. Menelcia- zostajesz i już .
Manuela umilkła. Oparła się o Pianino. Pan Ksiądzyna wyciągnął linijkę i zaczął uspokajać  za głośną klasę.
-A gdzie jest Manuela?- zapytała Weronika.
-Czy ktoś widział jak wychodziła?- zdziwił się Pan Benedykt. Istotnie- wyglądało to tak, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
-Weroniśka, uchyl trochę okno bo się duszno zrobiło.- nakazał nauczyciel. Weronika posłusznie wstała i uchyliła okno. W pewnej chwili wszyscy usłyszeli śmiech dobiegający z korytarza- to byli Szymon i Kamosz z Manuelą. Pan Ksiądzyna się załamał.
-Jaguszczak san ...Zawołaj tu tych gamoni ...
                                                                  ***   ***  ***
-Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyją, żyją naaaaaam ... Niech żyją naaaaaam!- rozległ się chór brzmiących basów, tenorów i barytonów- męskiej części klasy IV średniej. Nie ma to jak "sto lat " zaśpiewane czysto :D Najlepszy prezent dla uszu ;)
Klasy II średniej już nie było w sali. Wobec tego niezwłocznie chłopcy rozdali prezenty dziewczynom. Każda z nich dostała babeczkę ze swoim imieniem i różę z kokardką. Były bardzo zadowolone. Asia szturchnęła Karolinę
-Tyyy bo się popłaczę haha !
-Proszęęęę panaaaa- rozległ się jęk Kamosza i dotarł do wrażliwych uszu pana Benedykta.- Mogę wyyyjść?
-Gdzie ty chcesz znowu iść.
-A bo ... tato zaraz po mnie przyjdzie, No na pewno ! Nie wierzy pan? O już chyba idzie. Tak to on.
Drzwi od sali otworzyły się. Biedny pan Osada. Nie wiedział czemu stał się przyczyną tak wielkiego śmiechu. Nawet pan Ksiądzyna nie mógł się powstrzymać. Pan Osada nie wiedział, ze  nieoficjalnie właśnie "przejął prawa rodzicielskie nad Łukaszem" Może i dobrze, że nie wiedział o co chodzi.
-Kotki, kiedy przyjdziecie do mnie na harmonię?
-Zdaje się jeszcze dziś to nastąpi... -odezwała się Ola.
-Bo już jest po czasie ... -zauważył nauczyciel,
-Już ich do ciebie wysyłam.- Pan Ksiądzyna obrócił się do klasy- Kochane rybeńki. Na raz następny piszemy sprawdzianik. Wszyscy mają być jasne? A teraz zmykajcie na harmonię.
                                                            
                                                             *** *** ***
 Harmonia przebiegła bez większych komplikacji,  choć moim zdaniem koń Rafał w takiej sytuacji przez bite półtora godziny hasałby "do porzygu"  po Saharze suchych żartów.
Mimo to chłopcy nie chcieli wyjść z sali. Oj to pianino ... Ach jak ono kusi. Widocznie chłopcom brakuje takich rozrywek w domu.
Szymon zasiadł przy pianinie. Postawił Akord ciężką ręką. Zdegustowany Piotrek postanowił natychmiast opuścić salę ( każdy wykręt jest dobry żeby sobie pójść :) Nie no żartuję- po  prostu śpieszyło mu się na busa do domu. :D)
-Ej Shimmmy! Zapodaj  jakieś disco to pośpiewamy ! Takiego ostrego bita ...-zaproponował Łukasz
-Może być "Chłopcy radarowcy"?
-Dawaj!
Już po chwili disopolowy akompaniament poruszył miłośników muzyki. Pan Osada jako jedyny znawca tekstu zaczął śpiewać:
-"Tam na polu stoi krowa, cierpi bo jest pełna mleka ..."
Szymon jako człowiek niebanalny zaczął wtrącać funkcje jazzowe. I w ten oto sposób ubarwił prosty akompaniament zamieniając chałę w coś zupełnie dziwnego :D wszyscy dobrze się przy tym bawili.Jak niewiele czasem do szczęścia potrzeba, prawda ?
Uczniowie usłyszeli wołanie z korytarza
-Ej ! Miłośnicy Jazzu !
Szymon i Kamosz zerwali się i wybiegli z sali. Tak właśnie skończyły się  zajęcia które odbyły się w ubiegłoroczny dzień kobiet. W imieniu swoim i  dziewczyn  jeszcze raz wam dziękuję, chłopaki :D









Komentarze

Popularne posty