"Falling stars"

-A ja ci ufałam!- Rachel wystrzeliła z siebie pełne żalu zdanie po czym trzasnęła drzwiami. Nie wiadomo co bardziej bolało Alex'a-  partyjska strzała na pożegnanie, czy też przytrzaśnięte drzwiami palce ...
Zbiegła po schodach daremnie powstrzymując nadpływające falami łzy.  W końcu i tak wydostały się i jak wielkie tsunami zalały policzki, zaczęły kapać po brodzie i spływać na szyję. Zasadowy płyn rozmył dokładnie tusz tak jak to robią morskie przypływy ze śladami  na piasku przy brzegu.
Rachel w błyskawicznym tempie znalazła sie na parterze. Pchnęła z całej siły upartą bramę i wydostała się na zewnątrz. Opuściła okropne miejsce i skierowała się na New York street. Ulica tak jak zwykle tętniła życiem. Można tu było spokojnie się zaszyć z nadzieją, że nikogo znajomego się nie spotka.  W centrum miasta  każdy czuje się anonimowo. Rachel bez obaw podążyła tą właśnie drogą. A jednak nie było jej dane przejść spokojnie.
"Co to za debil wyśpiewuje radosne pieśni kiedy mi się nie chce już żyć?! Żeby przynajmniej śpiewał czysto, a wyje jak pies do księżyca. Ja mu dam miłosne serenady !" Długo się nie zastanawiając wyciągnęła złamane serce z piernika od Alex'a. Poczekała tylko kiedy wyjec zatrzyma się na jakiejś dłuższej samogłosce i rzuciła sercem w twarz wyjca a że cel miała dobry to trafiła prosto w rozdziawione usta. Uliczny grajek kłapnął zębami i złapał ciastko tak jakby aportował kość, po czym odłożył gitarę i z zadowoleniem pociamkał trochę ... Ciamkanie zajęło mu 20 sekund- dokładnie tyle ile Rachel potrzebowała na oddalenie sie na bezpieczną odległość. Chciał pobierać myśli które kotłowały się w jej głowie od trzaśnięcia drzwiami.
"Jak mógł mi to zrobić ?Czy byłam aż taka ślepa? Co on widzi w tej Nancy? Jeszcze wczoraj zapewniał, że mnie kocha... z taką radością planowałam wspólne popołudnie. Zniszczył wszytko .  Przez to wszystko nie wiem gdzie idę ... chyba pójdę za miasto, bo na bilet raczej mi nie starczy". Rachel odstawiła swój jasny, wiklinowy  koszyk, żeby wyciągnąć portfel. Teraz nie miała siły otworzyć torebki, więc zaczęła płakać wprost na nią.  W tej chwili poczuła jak ktoś ją obejmuje. Bała się spojrzeć w górę. "A jeśli to jakiś zboczeniec ?  Nie no bądźmy dobrej myśli- co gorszego mnie może dzisiaj spotkać ..." Na szczęście znajdowała się w objęciach Fitzwilliam'a. Miał zatroskaną minę. W jego oczach odbijał się nieokreślony smutek. "Kochany Will !"
-Rach'! Myślałem, że świętujesz z Alex'em . Co się stało?-zapytał ciepło-Ktokolwiek jest temu winien jestem skłonny udusić gada gołymi rękami...
-Wiesz ... Alex zafundował mi prezent na urodziny- W tym momencie Rachel musiała przerwać, bo nie była w stanie nic z siebie wydusić. Załamanym głosem po chwili dodała- Widziałam go w mieszkaniu z Nancy.Mie...mieliśmy razem iść na piknik. Co mnie podkusiło, żeby pójść do niego  15  minut wcześniej  ?!
-Rach' nie płacz ...  Nie wiem co ci powiedzieć. -Will popatrzył bezradnie na zapuchniętą od płaczu dziewczynę. Tak bardzo chciał jej pomóc.  Widok załzawionych oczu drogiej Rachel powodował wewnętrzny ucisk. Uczucie to podobne było do sytuacji w której człowiek  nie może się wydostać spod ciężaru drzewa powalonego przez wichurę. Will dobrze wiedział dlaczego tak się dzieje ... ale nie mógł się do tego przyznać. Nie teraz . Jeszcze pogorszyłby sprawę. - Może to i lepiej, że już wiesz jaki z niego cham. prędzej czy później i tak byś musiała się o tym przekonać. Nie daruję mu tego ... Odwieźć cię do domu?
-Nie idę do domu... Chcę się sama  przejść ... Najlepiej za miasto. Muszę to wszystko  przemyśleć .
-Jak chcesz.-  Nareszcie wypuścił ją ze swoich męskich i pewnych  objęć. Nie mógł się powstrzymać i poprawił jej  włosy o imponującym, orzechowym kolorze.  Popatrzył jeszcze na nią chwilę i ze szczerym uśmiechem dodał- Gdybyś tylko czegoś potrzebowała, od razu zadzwoń ... Będę pod telefonem cały dzień . O której będziesz w domu, to do ciebie zajrzę?
 -Nieprędko. Pewnie dopiero o 16.-powiedziała ocierając chusteczką ostatnią łzę .
-Poradzisz sobie na pewno?
Rachel skinęła głową. Will obrócił się . Uszedł już parę kroków, kiedy Rachel postanowiła jeszcze coś powiedzieć.
-Will?
-Tak?- Fiztwilliam zatrzymał się.
-Już mi lepiej ... Dziękuję .Jesteś cudowny - Rach' podniosła koszyk i poszła w swoją stronę.
                                                                  <3       <3      <3
Rachel miała swoje ukochane miejsce. Tym miejscem była łąka obok rozciągającego się na 5 hektarów pola rzepaku. Czasami spacerowała nocą po tej łące razem z Alex'em. Od paru dni można było zaobserwować na niebie zjawisko spadających gwiazd ... Tam były one bardzo dobrze widoczne. Jeszcze wczoraj włóczyli się tu razem chłonąc czerń nocy i wypatrując umierających w przestworzach meteorów. Ale co palące się w atmosferze głazy mogły wiedzieć o jej marzeniach?  Cudowne wyobrażenia o urodzinach zostawiła w mieszkaniu Alex'a.  Cóż ... romantyczny piknik zje sama.
Dwunastego sierpnia dokładnie o godzinie 13:59 świat wydawał się taki sam jak jeszcze przed wyjściem z domu o jedenastej. A jednak coś się zmieniło. Rach' nie wiedziała jeszcze co  ... ale powietrze tak jakoś dziwnie pachniało. Rozłożyła kocyk i położyła na nim wiklinowy kosz i torebkę. "Nazbieram sobie rzepaku o zrobię z niego żółty wianek. Będzie mi pasował do sukienki. Alex plótł  mi takie piękne wianki. Uplecie mi na grób jak umrę z rozpaczy ... Napiszę w testamencie, żeby wianek był z rzepaku." Zaczęła rwać dojrzałe kwiaty. Kiedy miała ich już wystarczająco wprawnymi, delikatnymi palcami układała rzepak w piękny splot. Włożyła go sobie na głowę. "Ciekawe jak w nim wyglądam?   Chyba nie wzięłam lusterka ... " Rachel otworzyła torebkę, żeby poszukać lusterka. Niestety z powodu wielkiego bałaganu nie mogła go znaleźć. Wyrzuciła wszystko z torebki na koc. Na stercie rzeczy leżała paczuszka. Rach' otworzyła prezent ... W środku był piękny szmaragdowy naszyjnik. "Och Will! Pamiętałeś ... Kiedy on mi go podrzucił ?". Ścisnąwszy w dłoni cenny prezent urodzinowy zaparzyła się na złocące się w świetle sierpniowego słońca pole uprawne. "William ... jaki on miły. Dlaczego nie mogłam być z Will'em ?. Alex zawsze był jakiś taki zdystansowany, jakby coś ukrywał przede mną . Człowiek-tajemnica. Trochę podniecała mnie ta tajemniczość, bo nigdy nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.  No i mam niespodziankę urodzinową, tego rzeczywiście się po nim nie spodziewałam. Will by mnie  nie zostawił. Jestem strasznie głupia. Właściwie, czemu zgodziłam się być jego dziewczyną ... ? Mówili mi, że jest nieobliczalny, ale chyba byłam zaślepiona. Zrobił mi wodę z mózgu, która teraz paruje mi ze złości jak tylko o nim sobie przypomnę. Dałam się omamić  tymi pustymi wdziękami Alex'a. Dobrze, że nie trwało to długo. No zależy co dla kogo długo ... Rok to chyba jednak sporo czasu. Zdążyłam się przyzwyczaić. Nawet polubiłam jego psa, a psów przecież nie znoszę. O nie ! On ma moje klucze od mieszkania ... Muszę je jakoś odebrać, ale na pewno nie osobiście ... " Rachel zamknęła oczy i położyła się na kocu. Promienie delikatnie głaskały jej wargi i powieki, a wiatr przeczesywał brązową grzywkę wystającą  spod rzepakowego wianuszka. "Co ja mam dalej robić?
Przecież muszę wrócić do domu i żyć normalnie. Ale jak ...? Mam tak po prostu jutro iść do pracy i udawać, że nic się nie stało? Wezmę urlop na żądanie. Pojadę do Holly. Ona jest moją księgą mądrości, na pewno mi coś poradzi." Rachel otworzyła oczy. Chciała sięgnąć do koszyka po coś do picia, bo zaschło jej w gardle. Obok koszyka była POKRZYWA. Nie dziwił jej fakt, że tak nagle się tam znalazła, ale to, że w promieniu kilometra nie ma żadnego zabudowania, a przecież pokrzywy rosną tylko obok budynków.
-Jak ci tu nie pasuje to po prostu ją wyrwij.
Rachel przestraszyła się nie na żarty. Na koszyku wylegiwał się czarny kocur z białymi "skarpetkami". "Chyba oszalałam. Nie mam gorączki, ale chyba muszę mieć jakieś zwidy bo w tych warunkach wszelkie fatamorgany nie występują."
-No co się tak gapisz? Wyrwij i już.-Kot przekręcił się na drugi bok. Rach' chciała za wszelką cenę zrozumieć co tu , u licha , się wyprawia. Po chwili namysłu postanowiła się odezwać.
-Czemu miałabym słuchać się gadającego kota?
Kot zamrużył oczy i zeskoczył z koszyka. Usiadł z gracją na kocu i zaczął mi się bacznie przyglądać.
-Przecież ja jej nie wyrwę ... nie mam rąk.
Rachel jednym wprawnym ruchem wyszarpnęła z ziemi paskudne zielsko. Zapomniała jednak, że pokrzywa parzy i jęknęła cicho. Pokrzywa sprawiła jej niesamowity ból. W tym momencie nagle z południa zaczęły piętrzyć się burzowe chmury. Granatowe cumulonimbusy pokrywały letnie czyste  niebo z niesamowitą prędkością.
Wybiła 15:00. Zerwał się silny wiatr uginający słaby rzepak i porywający dobytek Rachel.
-Co się dzieje !?- krzyknęła spanikowana Rach' cały czas  patrząc na południe. Kot wskazał łapą kierunek północny. Rachel Obejrzała się a za jej plecami stał pałac ... prawie taki jak z Derbyshire !

                                                                      <3      <3      <3
-Chyba nikogo w środku nie ma. Masz klucz ? -zapytała głupio.
-Poczekaj sprawdzę w kieszeni ...- kot przewrócił zielonymi ślepiami
-Dobra, zrozumiałam aluzję. W tej sytuacji nie mam zamiaru dłużej moknąć. Wejdź pierwszy a ja spróbuję za tobą przecisnąć się przez kratkę dla ... kotów...
-Dla mnie to nie problem- kot  naprężył grzbiet i wślizgnął się do środka. Rachel klęknęła na podłodze i pchnęła drzwiczki głową. W środku było strasznie ciemno. "Rach', odwagi"-szepnęła w duchu, a ponieważ wszystko miała całkiem przemoknięte musiała działać szybko- Dobrze, że Bóg obdarzył ją niewielkim biustem - inaczej nie zmieściłaby się w tak wąskim przejściu. Kiedy już cała była po drugiej stronie zobaczyła świecące się kocie oczy. Kot zamrugał i zaczął się śmiać.
-A wiesz, że drzwi nie były zamknięte na klucz ? Wystarczyło pociągnąć za klamkę hahaha.
Rachel poczuła się urażona. "Mógł mi powiedzieć, skoro jest taki mądry !"
-Klaśnij dwa razy - wymruczał wredny sierściuch.
-To znowu jakiś głupi żart? Już się ze mnie pośmiałeś - mało ci?
-Z chęcią bym się jeszcze pośmiał, ale póki cię nie widzę to raczej nie mam już z czego. To klaszczesz czy nie? Bo jak nie to zamienię cię w Rubika i będziesz klaskać do wieczności !
-A nigdy w życiu! - Rachel wstała z ziemi i klasnęła dwa razy
Jak na zawołanie po obu stronach korytarza (ogromnego korytarza !) zaczęły się zapalać po kolei setki świec. Już po minucie, kiedy wszystkie świeciły było całkiem jasno. Kota już nie było.
-Kicikicikicikici ... Kocie !Gdzie się podziałeś ...?- Rach' rozglądała się po pomieszczeniu. Podeszła do piątych drzwi z lewej. Pociągnęła za klamkę.Tym razem miała do czynienia z drzwiami zamkniętymi na klucz. Za to szóste były uchylone. Ostrożnie zajrzała przez szparkę. Za oknem pogoda był dziwnie ładna. Do pokoju weszli dwaj mężczyźni. "To Alex i Will!" - Rachel postanowiła nie wchodzić i zobaczyć, co się będzie działo
-No jasne że powinieneś !-zapewnił Alex i krzywo się uśmiechnął
-Ale nie umiem jej tego powiedzieć ...-Will podrapał się po głowie
-Jak to nie umiesz ... weź mnie człowieku nie denerwuj. Mam ci pokazać jak to się robi?
-W sumie nie miałbym nic przeciwko...
-Dobra ona to zaraz wejdzie, stań z drzwiami do kuchni ...
-Ale po co ?
-No właaaaaaaź jak ci każę  nie dyskutuj ze mną !
"A więc to tak było ..."-zasmuciła się Rachel. Teraz Rach' zobaczyła jak jej sobowtór wchodzi do pokoju i wita się z Alex'em.
-Słuchaj ... muszę coś przetestować. -Alex dotknął ręki "Rachel2"
-Co tylko chcesz
-Już od dawna mi się podobałaś ... Nie umiałem ci tego wcześniej powiedzieć . Rachel, chyba się zakochałem
"nic dziwnego, że rzuciłam mu się na szyję i uwierzyłam w te bzdury ... z takich rzeczy się nie żartuje, ani się ich nie testuje  . CO ZA PALANT!"
-Ale poczekaj ... ja chciałem...
-Nic już nie mów ... Wszystko zrozumiałam. Nie wiesz nawet jaka jestem szczęśliwa!
"Alex Tylko wzruszył ramionami, jakby w stronę drzwi od kuchni. Nie widziałam wtedy, że Will stoi w drzwiach. Nie widziałam nic poza Alex'em. Spieprzył sprawę przez swoje durne pomysły . Chciał zrobić pokazówkę Will'iamowi, a wyszło beznadziejnie...  Mogło być inaczej . Przecież Will był mi bliższy od zawsze. Czyżbym była aż tak zdesperowana, że w wieku 25 lat innego  już nie znajdę  skoro ten sam się przyplątał gdy właśnie traciłam nadzieję?! Will nigdy nie mówił o uczuciach  i  myślałam że nic do mnie nie czuje.  Tyle czasu byłam załamana z tego powodu. Alex wydawał się dobrą partią, może tylko dlatego, ze jako jeden powiedział mi że mnie kocha ... Teraz już wiem że to "kocham" nie miało znaczenia . Mogłam poczekać  na Willa, ale skąd miałam wiedzieć ... "
-Jest moja -szepnął Alex i drzwi od kuchni się zamknęły
-Do kogo mówiłeś?
-Do ciebie .... Jesteś już moja.
-I dobrze mi z tym !
Rachel osunęła się od drzwi. To co tam zobaczyła kompletnie popsuło jej humor. Ale przynajmniej wszystko już było jasne. "Biedny Will ... Co on wtedy przeżywał? Pewnie to co ja kiedy czekałam na to, że w końcu się określi. "Nie widzieli się potem przez 2 miesiące. Rach' już wiedziała czemu. "Trzeba się już zbierać, może deszcz ustał " Rach' w mokrej sukience  zaczęła zmierzać w stronę wyjścia. Nagle drzwi nr 4 otworzyły się z impetem i uderzyły Rachel tak, że upadła na ziemię.
-Co mnie dzisiaj jeszcze spotka ?! Auuuuu ... ale będę miała guza.- Ktoś podał jej rękę. Rachel spojrzała w górę i zobaczyła nad sobą samego Georg'a Knightley'ego!
-Panno Rachel, nic Pannie nie jest? Ja bardzo przepraszam , nie wiedziałem, że jest Panna za drzwiami. Proszę pozwolić mi pomóc pannie wstać. -zmieszał się Knightley
-Dziękuję. Ja ...
-A dlaczego panna jeszcze nie ubrana ? Chyba nie zamierza panna iść w takim stroju?
-Ale gdzie ja mam iść?
-Na przyjęcie z okazji panny urodzin. Wszystkiego najlepszego!
-Ale jak to możliwe?- nie dowierzała Rachel
-Czasami marzenia się spełniają ... Proszę za mną. Zaprowadzę do komnaty, gdzie panna raczy się przebrać.
Posłusznie wybrałam się za moim przewodnikiem. W komnacie była wielka, XVIII wieczna   dwudrzwiowa szafa.
-Będę czekał za drzwiami.
Rachel została sama w pomieszczeniu.  Otworzyła trzystuletni, skrzypiący mebel.  W szafie wisiała przepiękna suknia w kolorze szmaragdowym - identycznym jak na  naszyjniku. Zachwycona Rach' szybko się przebrała, włożyła suknię i buty, które stały obok łóżka. Następnie  zdjęła wianek i spojrzała w lustro. Ku jej zdumieniu- włosy zaczęły układać się same! Na twarzy nie było już rozmazanego makijażu. Rachel wyglądała nieziemsko. Zadowolona wyszła z komnaty i razem z Knightley'm poszła wzdłuż tajemniczego korytarza.

                                                  <3      <3       <3

-Knightley? Mogę tak do ciebie mówić prawda ? ... A więc Knightley? Powiesz mi gdzie ja jestem ?
-Wchodzimy do świata Jane Austen. Zaraz sama zobaczysz ...
Knightley  Pchnął stare wrota przed ich oczami ukazała się pięknie przystrojona sala z milionem świec i stołem uginającym się od potraw. Mała orkiestra składająca się ze skrzypiec, wiolonczel, altówek, kontrabasu, fletu i trąbki ustawiona była na podwyższeniu.Wszędzie byli ludzie w bajecznych strojach kostiumowych. Teraz Knightley przedstawił Rachel Fanny i Edmund'owi  z Mansfield Park. "Och jak oni pięknie razem wyglądają" pomyślała Rachel.
-Rozejrzyj się , a ja idę poszukać Emmy- zakomunikował Knightley i zniknął w tłumie gości. Rachel została z Edmundem i Fanny.
-Nasze najserdeczniejsze życzenia!-odezwała się Fanny
-Dziękuję. Jak miło, że o mnie pamiętaliście.
Rach' powoli zapominała o tym, że to nie jest jej prawdziwy świat. Ten bal coraz bardziej zaczynał jej się podobać. Przed oczami mignął jej Willouby, a zaraz później płk. Brandon.
-Och Darcy, dobrze że jesteś. Poznaj Rachel.
-Panno Rachel ... Czy zaszczyciłabyś mnie swoją lekkością kroków w tańcu ?
-O niczym innym nie marzę!- odparła z nonszalancją a w duchu krzyczała "zatańczę z Darcy'm i kto mi w to uwierzy !?"
-Darcy kim jest ta młoda dama?! -oburzyła się wyniosła Lady Catherine(która znalazła się obok nich bo nikt nie zauważył kiedy się zjawiła ) i otworzyła zamaszyście wachlarz.
Rachel ukłoniła się nisko, a kiedy wytłumaczono Lady, kim jest nieznana jej postać, ciotka Darcy'iego pożegnała towarzystwo i z dumą odeszła ginąc gdzieś wśród  tłumu zaproszonych.
Darcy ujął dłoń Rach' i zaprowadził na parkiet. Muzycy zaczęli się stroić. Darcy miał dziwnie znajome oczy ...  Rach' odczuła niepokój  "przecież Will na mnie czeka ! Obiecałam że będę o 4 w domu. Ciekawe która może być godzina ... Musze się zaraz stąd wyrwać. Ale jak? "  Serce łomotało jej  ze strachu. Utwór się zaczął. Darcy po pewnym czasie odczuł spięcie partnerki
- Co pannę trapi? czy coś się stało? Nawet jeśli nie pomogę, to zawsze mogę wysłuchać-żarliwie zapewnił Darcy.
-Bo tu chodzi o pewnego Fitzwilliama. O! Pan też ma tak na imię. On na mnie czeka, może mnie już szuka ... Obiecałam, że o 16 będę w domu, a on teraz pewnie się martwi co się ze mną stało. A ja mam mu coś bardzo ważnego do powiedzenia. -Rach' zatrzymała się i wbiła wzrok w ziemię. Nie mogła już patrzeć na Darcy'iego "po co ja mu gadam takie głupoty"
-Już wiesz co do niego czujesz ?
-Tak. Teraz mam pewność ... Wiem, że go kocham.
-Spójrz na mnie -poprosił Fiztwilliam
Rachel podniosła głowę. Przed nią nie stał już Darcy ale Will ...
W jednej chwili wszystko zniknęło. Pałac, goście, muzycy.. Wszystkie te nierealne rzeczy rozpłynęły się w powietrzu. Ale został Will w eleganckim kostiumowym stroju i Rachel w szmaragdowej sukni. Księżyc świecił mocniej niż zwykle. Oblał srebrno-niebieską poświatą dwoje zakochanych. I tak stali jeszcze do świtu, oglądając w ciszy spadające gwiazdy ...

Komentarze

Popularne posty