"Dwa tygodnie"- Część VII- ostatnia

Po kuchni plątała się Julia. Co chwilę zaglądała do lodówki. Jak zwykle nienajedzona.
-Ej! Zaraz będzie obiad- powiedziałam sprawdzając twardość ziemniaków widelcem.
-Jak na moje oko, to za pół godziny
-Nie maruuuuudź.-burknęłam i zakryłam garnek pokrywką. Spojrzałam przez okno. Śnieg się stopił całkiem. "Och wiosno, dlaczego zabrałaś mi to co kocham? " westchnęłam nostalgicznie  usiadłam na krześle. -Wychodzisz gdzieś?-zapytałam widząc zbierającą się Julkę.
-Taaaa ... Idę zjeść na mieście. Nara!
-Julka, czekaj!- krzyknęłam, ale mnie już nie słyszała. Wychodząc, trzasnęła mocno drzwiami, tak jak obrażona Julia zwykła robić. Cóż ... Obiad zjem sama.
-Ocho ... zapomniała kluczy, bo już dzwoni- powiedziałam sama siebie i rzuciłam sie otwierać drzwi. Jednak za drzwiami nie było Julki, tak jak się spodziewałam. W półmroku korytarza dostrzegłam Daniela ze łzami w oczach i kilkoma żonkilami w zaciśniętej pięści. Zanim zdołał wydusić z siebie cokolwiek z radością przyjęłam od niego kwiaty.
-Nie wiem jak ci dziękować- Odezwał się przekraczając próg mojego mieszkania.- Nikt jeszcze nie zrobił dla mnie tak wiele.
-A mówiłeś, że nic nie mogę dla Ciebie zrobić- rzuciłam ironicznie
-Bo nie brałem Cię jako potencjalnego dawcy ...  Teraz jesteś częścią mnie i chcę żeby było tak zawsze.
- I tak właśnie będzie. Nie zamierzam zabierać nerki z powrotem. Możesz ją zatrzymać, choćby na wieczność. -zaśmiałam się. Daniel Popatrzył na mnie, tak jakby chciał mnie pogłaskać spojrzeniem. To było takie miłe...
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka jesteś cudowna. Mam jedno pytanie ...
-No słucham
- O ile nie weźmiesz mnie  za osobę zbyt zachłanną ... Czy w pakiecie z nerką mogę liczyć na choćby jedną komorę twojego serca?
-Z chęcią oddam obie. Możesz się cieszyć  i z dwóch przedsionków, ponieważ dzisiaj jestem bardzo łaskawa.
-Chyba nie tylko dzisiaj. Jesteś moim widzialnym aniołem ...
Nie zdążyłam zaprzeczyć, z resztą jakie to miałoby znaczenie wobec delikatnego muśnięcia malinowych warg, jak dotyk anielskich skrzydeł, których do posady wysłannika niebios zdecydowanie mi brakowało. Z resztą ... nie tylko ich.  No ale  tak właściwie przecież czułam się trochę jak w niebie. Nieziemsko szczęśliwa.
-Coś się przypala?- tym pytaniem Daniel okrutnie "zrzucił mnie na ziemię". Cóż ... Koniec sielanki.
-  O kurczę. Ziemniaki! No masz ... a chciałam cię zaprosić na obiad
- Zjem wszytko. Nawet spalone. Byle byś mi nie przyrządziła czarnej polewki.
- Spokojnie, zdania tak szybko nie zmienię.
Mrugnęłam do niego i pociągnęłam za rękaw do kuchni. <3
                                                           

Komentarze

Popularne posty