"Dwa tygodnie"- Część V

"Nie czuję się na siłach, żeby przyjść do Ciebie. Weź pnd z filmami i obejrzymy u mnie jeśli ci to odpowiada. Adres znasz :)" - Przeczytałam i zamarłam na chwilę. "choroba postępuje" -pomyślałam ze smutkiem. "Skąd więc w nim tyle optymizmu i siły wewnętrznej? Przecież to niemożliwe żeby uśmiechać się do ... śmierci "
W pośpiechu zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Ubrałam się ciepło- Na dworze -20. Szalik subtelnie otulił moją zdrętwiałą szyję. Tak jakby chciał mi powiedzieć, żebym się nie martwiła. Każda rzecz wyglądała na bardziej czułą niż zwykle, o ile można mówić o czułości przedmiotów martwych. Ktoś to wszytko wypełnił troską. Czy to tylko moja wyobraźnia?
Spojrzałam na rozkład. Za chwilę miał być tramwaj.
                                                                     <3 <3 <3
 To był trzeci film tego wieczoru. Nadal nieugięci, wciąż z tym samym zainteresowaniem patrzyliśmy w ekran. Rozemocjonowani nie zwracaliśmy uwagi na nic innego. Dla nas istniał tylko film. Oblani niebieską poświatą projektora jak światłem księżyca tonęliśmy w zawiłych wątkach  i intrygach "Incepcji".
-Aaaa! -Krzyknęłam z przerażeniem
-To tylko film- skomentował spokojnie Daniel.
-Za bardzo się wczułam.
-Ja chyba też-powiedział miękko i wziął moją rękę w swoje dłonie nie odwracając wzroku od ekranu.
Miałam mieszane uczucia. To było tak przyjemne, że nie mogłam uwierzyć w tego kruchość.  Przecież on UMRZE, wszytko się skończy.  Zostawi mnie samą. Chwyciłam motyla, który pożyje jeszcze tydzień w moim słoiku.  To zbyt trudne dla mnie, a co dopiero dla niego.
Z wolna jego głowa opadła na moje ramię. Wyczułam słaby puls. Poczekałam chwilę i najostrożniej jak tylko mogłam  odsunęłam się tak, aby spokojnie ułożył się na kanapie.  Po omacku trafiłam na włącznik. Zaświeciłam żarówkę. Daniel był blady jak ściana. Z przestrachem podbiegłam do niego i klęknęłam przy kanapie.
-Daniel? Powiedz coś, proszę...
-Żyję.-podniósł ciężkie powieki i spojrzał na mnie.
-Źle wyglądasz, jesteś strasznie blady i masz słaby puls.
-Dzięki, no to mnie pocieszyłaś.-wykrzywił się z bólu.
-Mam zadzwonić na pogotowie?
-Nie.  Do jutra się wyliżę. Już nie raz tak miałem.
-Nie mogę Cię tak zostawić.
-W pokoju obok jest Michał. Możesz  bez skrupułów iść od domu.
-Na pewno?-zapytałam zrezygnowana. Nie chciałam być też natrętna.
-Tak.
Z tą pewnością nie można było się spierać. Ubrałam się byle jak i wyszłam .



Komentarze

Popularne posty