"Dwa Tygodnie"- Część VI

"Muszę się wyżyć, a to jedyny sposób. Kocham śnieg. Kocham zimę. Uwielbiam śmigać na łyżwach."-pomyślałam zakładając łyżwy. Już po chwili ścinałam ostre zakręty na zamarzniętym stawie, jak szalona.
"Miałam nauczyć go jeździć.  Powiedział, ze muszę wierzyć w to, ze się tutaj dzisiaj zjawi. Za mało we mnie wiary, widocznie.  Co ja się łudzę? Przecież nerka jest na wyczerpaniu. "
Wykręciłam takiego pirueta, że aż usiadłam na lodowej tafli. Zobaczyłam w niej swoją zapłakaną twarz.
"Po prostu mi na nim zależy. Chciałabym żeby żył. Oj chyba nie tylko. Po co ja się oszukuję... "-myślałam gładząc dłonią zamarzniętą powierzchnię stawu. Zadzwonił telefon. "Pewnie to coś ważnego".
Podniosłam się z lodowiska i otrzepałam spodnie z tyłu. Było mi zimno i mokro, ogólnie nieprzyjemnie.
-Michał?... Coooooooo?!... O nie... Tak już biegnę.
"Ale jak? W łyżwach ?  " Rozwiązałam sznurowadła, zrzuciłam łyżwy z nóg, zarzuciłam je sobie na ramię i pobiegłam boso przez zaspy. Na przystanek było blisko. "Żebym tylko zdążyła ..."
                                                             <3 <3 <3
-Nie zgadzam się na to- szepnęłam bezsilnie
-Nic nie możesz zrobić- powiedział z niemałym wysiłkiem.-Posłuchaj ... chciałbym, żebyś wzięła mój aparat.
-Nie mogę.
-Proszę. Chcę, żeby był w Twoich rękach. Nie odżałuję dwóch, a może trzech rzeczy.-wypłynęło z omdlałych ust.
-Jakich?
-Łyżwy. Twoje zdjęcie. Ty.
-Zdjęcie?
-Tak.... nie zdążyłem Cię sfotografować.
-Jakie to ma teraz znaczenie?
-Dla mnie? Bardzo duże. Zawsze wiedziałem że czegoś mi w tej  ...nieskończonej sesji  ...brakuje.
Popłakałam się. Nie mogłam już dłużej udawać twardej. Coś we mnie pękło i wylało się ze łzami.
- Nie płacz. Obiecaj mi,  ...że będziesz ... szczęśliwa.
-Nie- wydusiłam
-Proszę ...
-To nie może się tak skończyć- powiedziałam szlochając i zostawiłam go samego w sali.



Komentarze

Popularne posty