"Dwa Tygodnie"- Część IV

"Marny ze mnie psycholog. Argument pierwszy: Tomek. Homoseksualista. Argument drugi: Daniel. Umierający człowiek. Pytanie zasadnicze: Czy ja jestem ślepa? Czy naprawdę tego po nich nie widać ?
W dodatku sama nie wiem co mi jest. Gdybym chociaż umiała pomóc sobie, a ja nawet tego nie potrafię, wiec w co ja się znowu pakuję. Nieudolne odruchy samarytańskie. Świetnie. jestem do niczego. Zbyt słaba, żeby móc pokonać to co mi przygotowało życie. Mam uciekać, bo tak jest łatwiej?   Nie mogę. On mnie potrzebuje ... Rzecz jasna - nie Tomek, bo on to sobie znajdzie dorodnego mężczyznę na pocieszenie, a Daniel będzie musiał zadowolić się towarzystwem wątłej i nieporadnej dziewczyny. Nie umiem go pocieszyć ..."
Leżałam na łóżku na wznak. Było jakoś przed trzecią w nocy. Drażniło mnie żółte światło latarni oświetlające moje zatroskane powieki. Nie mogłam spać. Odsłoniłam kołdrę i usiadłam na łóżku.
"Gdybym miała umrzeć za 2 tygodnie ... nie spałabym, żeby móc nacieszyć się resztką życia. Matko, jak on się musi potwornie czuć teraz. Muszę wypić melisę, bo się nie uspokoję" -Pomyślałam. Założyłam kapcie i wolnym krokiem oddaliłam się w stronę kuchni. Wstawiłam wodę. Gdy tak czekałam niecierpliwie na wrzątek z torebką melisy w ręku usłyszałam wibracje telefonu. SMS. Daniel.
"Też nie możesz zasnąć?" - przeczytałam i odruchowo uśmiechnęłam się do telefonu.
                                                                 <3 <3 <3
-Przeczytałem
-Już? I co? Nadal nie rozumiesz kobiet?
-To nie takie proste- Daniel skrzyżował ręce i uważnie mi się przyjrzał
-Czemu tak na mnie patrzysz?-zapytałam trochę zmieszana po chwili milczenia
-Napisałaś bardzo ładny wiersz.
-Co? Jaki wiersz?
-A taki ...- wyciągnął niewielką kartkę z książki.- Na miejscu tego kretyna spłonąłbym ze wstydu.
-To już NIEAKTUALNE- podkreśliłam dobitnie ostatnie słowo
-A kto powiedział że mnie to interesuje? Nie liczyłem na żadne wyjaśnienia. Ale chyba cie onieśmieliłem trochę. Odkryłem jakąś bolesną prawdę ?- Daniel zachwiał się i przytrzymał framugi.
-Co ci jest ?!- zapytałam spanikowana
-Przepraszam. Słabo mi. Mogę usiąść?
-J..jasne- gestem zarosiłam go do kuchni. Usiadł spokojnie na krześle. Bałam się zrobić cokolwiek.
 Oparłam się o kuchenkę, w celu uspokojenia swojego umysłu i strwożonego ciała. Czułam się jak wibrujący telefon. Byłam bardziej wystraszona niż sam Daniel.
-Nic mi nie będzie Zaraz mi przejdzie, nie martw się. -uspokajał mnie. W końcu odważyłam się obrócić w jego stronę.
-Jak mam się nie martwić, kiedy nic nie mogę zrobić? -odpowiedziałam poirytowana
-Możesz zrobić mi herbaty- Daniel uśmiechnął się lekko. Teraz widziałam gołym okiem, jak cierpi i przezwycięża ból uśmiechając się na przekór.
-Czarna, zielona, czy czerwona?
-Tą którą najlepiej zaparzasz. Tylko nie wrzucaj wszystkich. Po pierwsze będzie za mocna a po drugie nie lubię mieszać smaków



Komentarze

Popularne posty