"Frajer" rozdział XVIII

-Majka, weź się uspokój, na razie nie ma żadnej stacji, poczekaj jeszcze pięć minut ...
-To nie ja wymyślam sobie potrzeby!
-Ja nie piłem tyle coli ...
-No jasne panie święty, pan wszystko dobrze robi. Może zacznę się do pana modlić o wstawiennictwo ...
Zaśmiałem się.
-Aleś się nastroszyła, jak kura.
-Jak co?!
-Kura. Takie małe zwierzątko domowe, ptak, ściślej ujmując, znoszący jajka i
-Wiem co to kura, głąbie!
-Tak jasne. Może i wiesz. A widziałaś kiedyś kurę?
-Na talerzu.
-Ale mi chodzi o takie biegające mięsko.
Cisza. Chyba ją wkurzyłem.
-A więc, skoro nie widziałaś ...
Wziąłem ostry zakręt w ostatniej chwili. Trochę zarzuciło moją śliczną mazdą i opony też nieźle pisnęły ...
-Hubert co ty robisz?!
-Jedziemy na wieś. Zobaczysz kurę!
Oj, jaka zła Majka. Zaraz mnie pogryzie, albo co gorszego ...
-Nie cieszysz się?  Będzie fajnie!-ekscytowałem się TROCHĘ za bardzo.
-Y! Nienawidzę cię! Z całego serca! Każda część mojego ciała jest wrogo nastawiona do ciebie!
-Po co te nerwy ...?
-Nie odzywam się do ciebie, nawet mnie o to nie proś.
-Dobrze, będzie spokój.
I tak z obrażoną Majką, która z tej całej awantury o byle co zapomniała, że chce jej się siku, dojechałem do zapuszczonej niemieckiej wioski. Teren zabudowany to powinno się zwolnić ... a więc zwolniłem. Zaglądałem ludziom za płoty. I ani żywego ducha na zewnątrz mimo wczesnej godziny, toż to dopiero dziewiętnasta ...
-Dobra, chyba znalazłem odpowiednie gospodarstwo.
-Idiota.-fuknęła Majka.
Wysiadłem z samochodu i pobiegłem dookoła maski.
-Panie przodem-z gracją otworzyłem jej drzwi, kłaniając się nisko.
-Nigdzie nie idę.
-No choooooooooodź!-pociągnąłem ją za rękę i tak jakby na siłę wyciągnąłem ją z samochodu.
Zaciągnąłem ją do płota. Ten wiejski  widoczek coś mi przypominał. Jak bym tu już kiedyś był. Na pierwszy plan wysuwała się psia buda wraz z jej lokatorem, dalej dużo błota i trochę gęsi ... Przewrócona konewka a  obok niej kilka rudych kurek dziobiących ziarna. W oddali widać było srebrno-złote pole żyta falujące na lekkim wietrze.
-Widzisz, moja  droga Maju, to są kury.-wskazałem ręką na małe stadko wygłodniałych ptaków.
-Żadna "twoja".-syknęła w moją stronę.
-No nie złość się tak, chciałem być zabawny ...
-To ci nie wyszło.-Maja zacisnęła usta. Włosy rozwiane przez silny wiatr zasłoniły jej grymas. Chciałem je odgarnąć, ale powstrzymałem się, gdyż to działanie mogłoby się jej wydać zbyt inwazyjne.
-Nie można brać tak wszystkiego na poważnie. Człowiek by zwariował, jeśli wszys...
-Ej, nie mam ochoty na twoje morały, panie śmieszny, dobra?
-Jak sobie życzysz, śliczności.-I dostałem w piszczel-Auuuuu, a to za co?!
-Za całokształt.-odpowiedziała krótko.-Chcesz to mi oddaj.
-Nie będę bił dziewczyny ...
-Głupia bramka!-usłyszeliśmy skrzekliwy głos i jednocześnie zwróciliśmy głowy na zachód.
-Polka?-Majka szepnęła do mnie.
-Najwyraźniej ...
 -Gdzie leziesz? Hubert!-Majka krzyknęła za mną. Ale ja nie zwracałem na nią uwagi.
-Pomogę pani.-zaoferowałem żywo.
Starsza kobieta odsunęła się nieco. Pchnąłem bramkę z całej siły. Otworzyła się.
-Dziękuję, Dziękuję .Jaki miły chłopiec! Od razu widać, że polak. Polak potrafi, jak to mówią ... -kobieta miała wyraźny niemiecki akcent. Trudno się dziwić, w końcu mieszka na obczyźnie ...
-Drobiazg, proszę pani.
Majka podeszła bliżej i stanęła przy mnie uśmiechając się.
-W podróży?
-Tak. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilkę, żeby zobaczyć kury.
-Hubert!-twarz Majki znów zmieniła swój wyraz.
-Panienko, złość piękności szkodzi!- żachnęła się staruszka-Also ... Pewnie jesteście zmęczeni trasą ...A może, wejdziecie na herbatkę?
-My? Nie chcemy robić kłopotu.-Majka splotła ręce za plecami i spuściła głowę.
-Żaden kłopot! Komm.
No i tak jakoś się złożyło ... że, mimo protestów Majki uległem babcinej dobroci co zmusiło moją towarzyszkę do podążenia za mną.
 Wnętrze domu było niesłychanie pokaźne, wbrew naszym oczekiwaniom. Prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się ubogiej chatki, a tu proszę ... Luksusy. Elegancki wystrój w odcieniach brązu i czerwieni, nowe meble, kręcone schody, do tego ogromny taras i wszędzie deska podłogowa. Tak to ja bym mógł mieszkać. Staruszka w świetle tego mieszkania nagle ukazała nam się jako wytworna dama, pełna klasy. Nienaganny wygląd i taki szyk ...  Chociaż strasznie rozgadana. Pewnie dlatego, że nie miewa ku temu wielu okazji.
Kobieta wstawiła wodę na herbatę i wypytawszy o szczegóły podróży opowiedziała nam to i owo. O tym  jaka synowa jest cudowna, a syn nierób i leń,  i jakie cudowne mają dziecko i jak mąż zainwestował w pałac dwa miliony i w ostatnim etapie nie udzielono mu ekspertyzy ... Zdążyła mówić wszystkie te tematy, zanim okazało się, że ... skończył się cukier.
-O matuchno i co ja teraz wam dam dzieci?
-Wypijemy taką, nic nie szkodzi.-Majka wyciągnęła torebkę earl gray'a ze swojej filiżanki.
-Na so was!... Hmm. Poszłabym do sklepu, ale ... synowa w polu i dziecko pod moją opieką ...
A tak w ogóle, nie wydaje się wam to wszystko takie dziwne? Babce się forsa z kieszeni wysypuje, a jej córka haruje w polu ... Coś mi tu śmierdzi.
-Niech się pani nie kłopocze, wszystko w porządku.-zapewniałem staruszkę mimo skrytych uprzedzeń.
-Nie nie ...a może wy zostaniecie z małym?  Wiem, że to tak trochę głupio, bo w ogóle was nie znam, ale tak jakoś wam zaufałam. Wyjdę tylko na chwilę, Nur ein moment ...
-Naturlich!-odpowiedziałem jej z uśmiechem, równocześnie czując kopniaka w łydkę. Bardzo starałem się nie skrzywić.
Pół minuty dziękowała, zanim wyszła. Kiedy w końcu zniknęła z pola widzenia odetchnąłem z ulgą.
-Na mózg ci padło?!-Majka ciskała we mnie piorunami z oczu.-Przecież ja kompletnie nie wiem nic o dzieciach ... A jak się obudzi i zacznie płakać?
-Poradzimy sobie-zapewniłem ją opierając się wygodnie o oparcie kanapy i zakładając ręce za szyje.
-Czemu, do jasnej anielki, jesteś taki spokojny? Naprawdę masz wszystko gdzieś?!
-Nie wszystko-sprostowałem-Po prostu dzielę sprawy w moim życiu na ważne i ważniejsze. Ty tego nie odróżniasz, bo przeżywasz wszystko na wielką skalę, jak to kobieta ... Dla ciebie każdy drobiazg się liczy i zdaje się, że właśnie o te drobiazgi ci chodzi. Jak by ci to ... eee. Już wiem. Przykład z życia wzięty. Popatrz: jaki jest sens przejmować każdym debilem, który cię rzucił, bądź zrobił cię w bambuko? Nie uważasz, że nie jest wart twoich nerwów. To wszystko, te szczególiki, baaaardzo pragną nas dobić, co nie znaczy, że ja, czy ty, mamy to brać do siebie. Już nawet nie wspomnę o rzeczach, które zupełnie nie mają znaczenia, coś typu pognieciona spódnica, czy autobus który zwiał ci sprzed nosa. Da się żyć mimo drobnych niepowodzeń. Olej je, a życie stanie się piękniejsze.
- Denerwuje mnie twoja postawa, mam ochotę cię stłuc za to. -mówi trochę ZA GŁOŚNO.-I wiesz co jest najgorsze?!  Najgorsze jest to, że nie mogę się powstrzymać od złości, bo zawsze, gdy tak robisz, budzisz we mnie jakieś nieznane, dzikie doznania, co przeradza się w taką oto agresję ...
-Co ci to przeszkadza, hę? Gdybym był taki spięty i znerwicowany jak ty, już dawno bym osiwiał.  Co zmieni fakt, że się o coś martwię? Moje emocje nic to nie zdziałają. No pomyśl ... W nerwach nic nie osiągniesz. Rezultaty kiepskie, i marny trud.
-I nawet teraz jesteś opanowany, kiedy na ciebie krzyczę i wylewa się ze mnie nienawiść! Co jest z tobą nie tak?! Przestań, Hubert, co robisz ...
-Ciiii ... to najlepszy sposób.-powiedziałem przyciskając ją do siebie. I nie krzycz już tak, bo obudzisz dziecko.
  Obezwładniłem ją ograniczając jej ruchy, jak kaftan bezpieczeństwa.(podobno kobiety lubią się przytulać, a nikt tego nie robi lepiej niż mężczyźni?) Wyglądała jak małe przerażone zwierzątko. Cała się trzęsła. Kompletnie nie wiedziała co się dzieje, sprawiłem że zagubiła się zupełnie, ale jednocześnie dając szansę, by mogła się w tym wszystkim odnaleźć.  Zderzenie naszych poglądów z innych światów naprawdę musiało być dla niej ciężkie, ale by pojąć pewne sprawy potrzeba trochę czasu. Nie powiem, że w tym co ona mówiła, nie ma sporo racji. Tak, jestem denerwujący ...
Wtulona w moją koszulę, w końcu przestała krzyczeć i uspokoiła się.
-Nie rozumiem, czemu to robisz... Dlaczego jesteś taki ...-Majka zacisnęła palce ściskając moje przedramię.
Oparłem swoją brodę o  kształtne ramię mojej Wenus z Milo.
-Cała ta sytuacja rozjaśniła by ci się, gdybyś pojęła kim dla mnie jesteś.
Odsunęła się. Chyba powiedziałem za dużo. Ale ona przecież wie, że nic się nie zmieniło od czasu naszej pierwszej kłótni, to chyba widać, że wciąż ją kocham ... więc  to spontaniczne acz szczere wyznanie nie powinno być dla niej szokiem, to czemu tak nagle oddala się ode mnie?
 Złapałem ją za rękę, co nie wywołało pożądanego przeze mnie efektu, gdyż Majka odskoczyła jak oparzona zwalając przy tym pustą cukierniczkę na podłogę. No i w końcu narobiliśmy tyle hałasu, że obudziliśmy trzymiesięcznego Fabiana.
-O nie!-Majka zerwała się z miejsca i podbiegła do wózka. Ja natomiast nawet nie drgnąłem. Chciałem zobaczyć co ona zrobi w tej sytuacji ...
 Nieudolnie próbowała uciszyć dziecko.  To kołysała wózkiem, wkładała mu smoczek, coś mamrotała pod nosem, poprawiała mu poduszki ... I w tym wszystkim było tyle bezradności i dobrych chęci za razem, że mało bym się nie wzruszył.  Po prostu rozczulił mnie ten widok.  Korzystając z okazji, że akurat na mnie nie patrzy i mogę być denerwujący tak jak tylko mi się podoba, obserwowałem ich z rosnącym uśmiechem na twarzy, wyobrażając sobie, że to mogłaby być moja nieporadna żona.Śmiałem się w duchu i równocześnie współczułem jej tej niedołężności- Majka kompletnie nie wie co i jak, jest straszną niezdarą.
-Może jest głodny? Albo ma mokro ...-zastanawiała się telepiąc wózkiem.
-To sprawdź. I nie kołysz tak mocno, bo będzie się jeszcze bardziej bał.
-Hubert, on cały czas ryczy ... Może go wezmę? YYY! Nie wiem jak ...
Majka  załamała ręce. W końcu, zrezygnowana, usiadła na podłodze obok wózka. No dobra, moja kolej.
Wziąłem go na ręce przytrzymując główkę i plecki, tak jak to zawsze robiłem z dzieckiem Marty. Chwilę go ponosiłem, pokrzyczał, pozłościł się( jak Majka), i przestał.
-Jak ty to zrobiłeś? Jesteś jakimś zaklinaczem dzieci, czy jak?
- Uspokoiłem go siłą swojego spokoju. Dziecko czuje, gdy ktoś jest zdenerwowany i boi się, dopóki nie pokażesz mu, że nie ma czego się bać ... i tu masz przykład na pozytywne rozpatrzenie mojej postawy. Fabian potwierdza moją teorię.
-Ale skąd ty to niby wiedziałeś?-Majka była zupełnie zbita z tropu.
-Kiedyś zajmowałem się często dzieckiem mojej kuzynki i tak jakoś się nauczyłem ...
Chyba jej zaimponowałem, co mnie bardzo cieszy.
-Hubert, czego ja jeszcze o tobie nie wiem?
-Majka, powiedzmy sobie szczerze: ty nic o mnie nie wiesz. No oprócz tego, że jestem twoim sąsiadem i prywatnym prześladowcą, który zabrał cię na północ europy.
USUI?!
(...)
Zanim kobieta wróciła, herbata całkiem nam wystygła. Gdy starsza pani zobaczyła ujarzmionego Fabianka zaczęła tonąć w zachwytach i niekończących się podziękowaniach. Była bardzo zawiedziona, gdy wreszcie dała nam dojść do głosu i oznajmiliśmy jej, że na nas już czas ... A w ramach wdzięczności za opiekę nad wnukiem wręczyła nam bilety na Tropical Island pod Berlinem. Zadowoleni z takiej transakcji postanowiliśmy wpaść na sztuczne plaże, chociaż na chwilę, bo Berlin i tak po drodze,a prognozy wskazywały że nad prawdziwym morzem chłód i silny wiatr miały utrzymać się do końca czerwca.


Odświeżeni po Tropical Island jakimś cudem wyjechaliśmy z zakorkowanego Berlina. Przejazd przez miasto zajął nam równe trzy godziny. Jest dwudziesta trzecia i ciemno jak w dżungli. Zatrzymałem się obok stacji benzynowej na jakimś pustkowiu. Włączyłem lampkę i rozłożyłem mapę ...
-Zgubiłeś się?-Majka przeciągnęła się w fotelu jak kocica.
-Nie, chcę ominąć Lubekę, tylko jeszcze nie wiem jak ...
-Hubert, już późno, powinieneś odpocząć. Zatrzymajmy się tu na noc.
-Może masz rację, chociaż wiesz, chciałem zrobić dzisiaj jeszcze jakieś sto kilosów, tak na zapas ... Mamy mało czasu.
-Nie przesadzaj, zdążymy. Godzina drogi w tą czy w tą nie zrobi im różnicy.
Przetarłem powieki. Naprawdę jestem zmęczony. Majce zaburczało w brzuchu. O kurde, ale ze mnie palant, nawet nie zapytałem, czy jest głodna.
Wyszedłem z samochodu i otworzyłem bagażnik. Wziąłem ze sobą kilka kanapek i wróciłem trzaskając drzwiami.
-Yyy, Hubert! Nie trzeba było, serio.-zawstydzona Majka machała rękami. Też coś ... Miała by się czym przejmować, no naprawdę ...
-No weź, chcesz się zagłodzić na śmierć?
-Nie-e.
-To bierz i nie marudź, bo będę cię miał na sumieniu.
-Dobra, dzięki-wzięła jedną niepewnie. Chwilę wnikliwie badała zawartość.
-Spokojnie, tydzień temu były jeszcze świeże ... jedz, nie krępuj się.
-Yyy, bo mi niedobrze, jak tak mówisz. Hubert, ty brutalu.
-Taki mały żarcik ...
-Niesmaczny.-skrzywiła się.
-Za to kanapki, pyszniutkie,świeże, pierwsza klasa., firmówki, prosto od Malinowskich. Nie bój się, moja mama je robiła, nie ja. Możesz się wgryźć.
-A ty co będziesz jadł?
-Nigdy nie jem o tej godzinie.
-Dziwny jesteś.
-Tak, wiem.
Podczas gdy Majka szamała w najlepsze , wziąłem do ręki i zacząłem kreślić po mapie jutrzejszą trasę.



Komentarze

Popularne posty