"Frajer" rozdział XIX

Fot. Marek Nykiel
A teraz mostem do Danii. O godzinie siódmej dziesięć ku naszym oczom ukazał się świat w odcieniach błękitu. Szaro-niebieskie morze mieniące się wdzięcznie w słońcu, tu i ówdzie wiatrakowe wysepki a ponad nami żadną chmurą niesplamione niebo, wyjątkowo żywe i jakby bardziej przezroczyste. Zachwycona tym widokiem Majka patrzyła przez okno jak zahipnotyzowana, tak jakby w ogóle mnie przy niej nie było. Zignorowała moją obecność, by móc w pełni nacieszyć się nowymi lądami. Obudziłem w niej Kolumba, tak sądzę. I chyba oboje zapomnieliśmy po co jedziemy ...
W zupełnej ciszy wypełnionej uwielbieniem do krajobrazu upłynęła nam znaczna część wschodzącego dnia. Zatrzymaliśmy się dopiero w Danii, w Kopenhadze, żeby coś zjeść i trochę pozwiedzać. Skończyły się nam kanapki, a więc niezbyt romantycznie, z braku laku, wybraliśmy się do Mc ma rynku.
-Na następnym postoju wyciągnę palnik i możemy coś odgrzać. Moja mama wpakowała mi kilka słoików i nie chcę tego wyrzucać.
-Dobra-zgodziła się Majka wcinająca, bez większego entuzjazmu, niepierwszej świeżości Cheesburgera.-Nie przeszkadza ci że mlaszczę?!
W tle rzeczywiście było słychać głośne ciam ciam, ale chyba się wyłączyłem. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem? Przecież ma fobię na tym tle.
-Hubert, nie gap się tak na mnie.
-Czemu ?Nie mogę?-zrobiłem minę smutnego szczeniaczka
-Tyle  jest ciekawych rzeczy do oglądania, a mnie masz teraz dwadzieścia cztery ha na de i nigdy dość.
-No daj spokój, co w tym złego?
-Nie podoba mi się to. Wystopuj trochę, bo się czuję niekomfortowo.
-Jasne. Idę do samochodu.-fochnąłem się. A niech wie, że i ja mogę.
-Ej, no czekaj!-Majka zerwała się z krzesła.
-Nagle mnie potrzebujesz?-uśmiechnąłem się krzywo, tylko na prawą stronę.
W tył zwrot i dzida przed siebie!
-No weź ...-złapała mnie za łokieć, co bardzo mnie zdziwiło.
-Nic nie wezmę.-wyrwałem się, nadal obrażony.
Podkówka. Uuu ... Dotknęło ją. Cel osiągnięty.
-Hubert, ja bez ciebie ...
YYYY!
-Co?!
-...nie trafię do samochodu. Mam kiepską orientację w terenie.
-Kolejny raz mnie rozczarowałaś. Jesteś jakąś antywróżką, 
-No ale weź się nie obrażaj znowu, ej ... gdzie ty idziesz?
-Do samochodu, nie? Chodź wiedźmo, bo zginiesz na obczyźnie.
Tak sobie szliśmy i szliśmy, ona coś tak mamrotała, ja patrzyłem w niebo ... i końca  naszej trasy nie było widać.
-Jesteś pewien, że to w tym kierunku? Nie kojarzę tych miejsc. Gdybyśmy wcześniej przechodzili obok "Promodu" i tego wielkiego zegara na pewno bym zapamiętała.
-No coś podobnego ...-drwiłem z niej kopiąc kamyk.-Akurat wtedy przeglądałaś się starannie w witrynach po drugiej stronie ulicy, nic dziwnego, że nie pamiętasz.
-Nie prawda!-oburzyła się czerwieniejąc.
-To czemu tak się wściekasz?
-Mam taki zwyczaj, gdy jestem w twoim towarzystwie-fuknęła tak, że zyskaliśmy niemałą publiczność. Uliczni fani przyglądali nam się z zaciekawieniem.
-O nie. Koniec przedstawienia.- Głupki chcieliby się dobrze zabawić, nie pozwolę na to-powiedziała Majka. Na szczęście nikt z przypadkowych osób w tej chwili nie rozumie polskiego.
-To co? Spływamy?
-Jak najszybciej. Jeszcze zaczną wymuszać scenariusz i ...
-Pocałuj mnie, to poklaszczą i pójdą zadowoleni.-wyszczerzyłem wilcze zębiska.
-Prędzej strzelę cię w twarz. Idziemy.-odpowiedziała szorstko i popchnęła w stronę pałacu, mrucząc pod nosem "wstrętny erotoman, zboczony Hubert" i rzeczy tego typu ...
Przy okazji zaciągnąłem ją do kilku ciekawych miejsc.Z czasem zdawało mi się, że tylko ja dobrze się bawię ...Majka, najprawdopodobniej,  była  znów całkowicie zagubiona i nie wiedziała o co mi chodzi.  Tylko ja jeden wiedziałem po co to wszystko. 
Pół godziny później wyszliśmy z centrum. I tak jakby ...
-...Hubert, miasto się skończyło.-stwirdziła z przerażeniem miotającym się w jej oczach.
-Taaak? Hmm ... dziwne. To znaczy, że się zgubiliśmy. -rzuciłem dość bezczelnie. 
-Ty nas zgubiłeś! Ty idioto, a ja ci zaufałam ...-Majka usiadła na brzegu.
Chwilę stałem za jej plecami. Coś ukłuło w sercu ...
Potem znienacka rzuciłem się na nią od tyłu.
Tak, Maja. Właśnie o to mi chodziło. Zdałaś test na piątkę z dużym plusem.
-Co to ma znaczyć!? Malinowski!
Mmm, przyjemne ciepło, w taki chłodny poranek. Rwąca rzeka pruła do morza, gdzieś niedaleko ... Zerwał się silny wiatr popychający wysokie fale i sukienkę Majki.
-Możemy wracać do samochodu. Teraz już naprawdę.
-Dobra, tylko się odczep.
-Skoro muszę ...-niechętnie i powoli odsunąłem się od niej.
(...)
-Zatrzymamy się tutaj.-powiedziałem skręcając na stację benzynową.
-Uuu, ale pustkowie. Ciekawe ile stąd do miasta ...
-Możemy zobaczyć na mapie.
-Później. Jestem strasznie głodna.
-Dobra to ... możemy otworzyć jakiś słoik z zupą, czy ...
-Łotewa. Głodna!
-Dobrze, dobrze, wiem. Chodź mi pomóż z tym palnikiem.
-Ja!?
-No tak ...
Wciągnąłem butlę z gazem, palnik, jedzenie ... I zabrałem się za montowanie.
-Przytrzymaj tą butlę, muszę nałożyć palnik ...
-Kurcze, coś ciężko wchodzi.-komentowała patrząc na mój wysiłek.
-Zdaje ci się.-udawałem twardego krzywiąc się niemiłosiernie.
-Hubert, to chyba nie pasuje.
-Jak może nie pasować?-zirytowałem się pchając na siłę.
-No ten gwint jest chyba za duży ...
Obszedłem dookoła butlę z gazem, po czym klęknąłem na ziemi. Przyjrzałem się dokładnie obu częściom.
-Dobra, masz rację.
Majka zasłoniła oczy.
-O co ci chodzi?
-Podciągnij spodnie ...Plecy ci pękły.
-O men, kobieto, gdzie ty patrzysz.
-No przecież nie patrzę!
-Uspokój się, znowu się denerwujesz, nie wiadomo po co... Odsłoń już oczy, nie zachowuj się jak dziecko.
-Wybacz.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie na betonie. Było zimno.
-Aaaach, nie wytrzymam z głodu...-Wybuchnęła w końcu.
-To chodź, może zobaczymy, czy na stacji mają butle do tego gwinta.-zaproponowałem żywo.
-A nie lepiej kupić palnika?
-Palnik jest 4 razy droższy.
-A no prawda ...
Pomogłem jej wstać z betonu i poszliśmy obczaić sprzęt.
Palników nie było. Butli też. Kupiłem jej hot doga więc wszamała go jak wygłodniała lwica.
A kiedy wyszliśmy na zewnątrz , zorientowaliśmy się, że ... ktoś ukradł nam samochód ...








Komentarze

Popularne posty