"Non omnia possumus omnes"

 Bracia,

Mija oktawa zmiany w moim życiu. Przez cały czas szukałam wielkich słów opisujących ten "drobny" ubytek ... Doznałam niezmiernie dziwnego uczucia. Poczułam że tam w środku już nic nie mam.  Jak butelka znaleziona na piasku z której ktoś wyciągnął list. Teraz spokojnie można we mnie dmuchnąć a dźwięcznie zaśpiewa wam pustka. Nie wiedziałam, że tak się da. Ktoś mi zabrał wytęsknione środy, pełne nadziei piątki, wierne oczekiwania na przystanku i smutną poezję. Ich habe leer ...
Mam spragnione zawartości szuflady. Jedna z napisem "pragnienie miłości" została z trzaskiem zamknięta przez pewne zgrabne i rozkołysane w tańcu bioderka. Zanim to się stało wiedziałam dokładnie kogo i czego chcę. Teraz próżniowe wnętrze zniewolone  przez nieruchome plastykowe ciało regeneruje się ... Krwotok, rana, fibryna, fibrynogen, blizna a potem ... wybaczenie? Muszę być uczciwa z samą sobą. Po cóż miałabym wyciągać  co chwilę chowane do kieszeni urazy skoro można je wyrzucić i w końcu zaznać świętego spokoju i mocy własnej woli? 
 Wczoraj chciałam zrozumieć swój stan ducha. Bo tak naprawdę czego mi brakowało przez te nieszczęsne 944 dni ? Akceptacji ? Swojego Animusa? Pocieszenia w samotności ? Odpowiedź tkwi w piosence "I list do Koryntian " :

proszę...
powiedz mi
kocham cię
niekochani giną
w zapomnienia mgle
żyją niewidzialni
 
powiedz, że
kochasz mnie
nie chcę się rozpłynąć
w obojętnym tle
ani na dnie szklanki

EX ADRESACIE

Przypomniało mi się jak bardzo czułam się niewidzialna zanim szanowny pan ośmielił się mnie zauważyć na chwilę. Jak w jednej chwili zaczęłam istnieć wypełniona wdzięcznością. Tylko chciałam żeby powiedział JEDNO słowo.  O tak ! : "Jedno słowo wystarczy by zmienić bieg rzeki. Jedno słowo wystarczy by ogród znów żył. Jedno słowo potrafi tak wiele w nas zmienić. Jedno słowo - spróbujmy powiedzieć je dziś ..."
 Tyle czasu wybielałam, tłumaczyłam pana .... Mówiłam, że przecież to nie pana wina, że nie pan widział mojego usychania przecież nigdy tego wprost nie powiedziałam, hamowana przez resztki kobiecej godności. Że to moja wina ... Dziś Już pan sam będzie pisał sobie usprawiedliwienia, wyczerpał mi się wkład do DŁUGOpisu. W końcu "nie wszyscy mogą wszystko". Ja nie mogę. Już nie.
Nie ma mnie. Lecz wciąż żyję. Właściwie to ODŻYWAM. Obecnie. Ta cała sprawa wieje tandetą i badziewnym dramatem bez polotu z przejaskrawionymi kolorami. Ubarwiłam to wszytko tak po prostu? Chciałabym sobie wmówić że po prostu to wymyśliłam i zapomnieć o wytworze mojego mózgu.
Doskwiera mi moja wolność. Nieuzależnienie od nikogo. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie jestem sama ale ... Przecież w pewnym sensie pogrzebałam swój cel wraz z uczuciami. Przyniosłeś pan chociaż lilie na pogrzeb ? Nie no po co ... A! Jeszcze do pana nie dotarło. To w sumie zrozumiałe skoro nie docierało przez 2 i pół roku. 
 Mogę też powiedzieć : dziękuję. Bo dzięki panu wiele się nauczyłam. Nauczyłam się kochać.Teraz uczę się obojętności. Without you ...
Chciałam tylko, żeby pan wiedział ile pan mógł zyskać, a odrzucił przez krótkowzroczność.
Wyrzucam z siebie wszystkie żale do pana.
Wiadomość e-mail nie została wysłana . Przepraszamy. 
Odbiła się od skrzynki mailowej ?!

Komentarze

Popularne posty