Zaczekaj


 Mam wrażenie, że szaleństwo to mieszanka ryzyka, odwagi i kreatywności, a  ten kto walczy z nudą na przekór wszystkiemu musi być wyjątkowy... a przynajmniej nieprzeciętny. O ile więcej jest tych co marzą o zwariowanym życiu a nie robią z tym nic, a tych których wir wydarzeń potrafi wciągnąć bez reszty.  Spójrz na siebie? Jak się widzisz? Potrafiłbyś rzucić wszytko, pojechać pierwszym lepszym pociągiem gdzieś w cholerę i być szczęśliwy? Nie każdy by umiał. Nie każdy. Ale z pewnością ktoś. Ktoś wyjątkowy.
Jedno było pewne. Dzisiaj miała wrócić Karolina. Czuł to każdą cząstką swojego ciała. Dziwnym trafem zjawiała się zawsze wtedy, gdy zanosiło się na burzę. Wiktor prędzej uwierzyłby w czary niż jej zdolności meteorologiczne. Nie interesowało ją nic, co by znajdowało się powyżej wysokości oczu ...jej wysokości Karoliny pierwszej. Pierwszej i ostatniej, jak sądził. I nie pierwszy raz w zyciu mylił się. Po pierwsze nie była żadnym cudem, poza tym, w mieście było conajmniej kilka panien, które zrobiły by wszystko by chociaz na nie spojrzał, a w zamian za to obdarzyłyby go zyciem o niebo lepszym niż mogła mu zaoferować jej wysokość. Wybrał własnie ją, choć była zimna i piękna jak królowa śniegu. Włosy miała niemal białe a przenikliwy błekit oczu mroził każdym spojrzeniem. Zawsze był skrępowany w jej towarzystwie i nigdy nie odważył się powiedzieć jej, co do niej czuje. Ale zbierał sie na to juz pół roku. Teraz na pewno jej powie, juz jest gotowy, niech no tylko się zjawi ... Był pewnien, ze jest już gdzieś blisko.  Z podniecenia dreszcze przechodziły mu po plecach. "gdzie jesteś moja Królowo?"- Wiktotr bębnił rytmicznie palcami o metalowy parapet. Im dłużej czekał, tym bardziej niecierpliwił się.
Po jakimś czasie postanowił zaparzyć sobie mocnej, białej herbaty. Nalał wody do czajnika i postawił go na gazie. Potem przezornie odłączył internet i wszystkie urządzenia elektryczne. Już kiedyś zdarzyło się, że modem trafił szlag, dosłownie ... cały pokój wypełniła bladobłękitna poświata, te dwie sekundy  w pamięci Wiktora trwały wieki ... Tak, to mogło zabić. Do dziś nie wiedział, czemu go nie poraziło.  Od tamtej pory zaczęła fascynować go dzikość natury i nie miał w sobie strachu przed siłą zniszczenia jaką ma w sobie.
 Woda zawrzała a czajnik zagwizdał głośno."Musze poczekać ... Białą herbatę zaparzamy przez 3 minuty w dziewięćdziesieciu stopniach"- powtarzał w myśli. Wiktor wyłączył gaz i usiadł w fotelu przy oknie.  . Niestety zgniótł nieco przy tym kota, który fuknął na Wiktora z niezadowoleniem. Kot zeskoczył na podłogę i sugestywnie trącił pustą miskę.
-O nie stary, już dość dzisiaj zjadłeś. ... Błagam, nie patrz tak na mnie. Okay, dam ci jedna kiełbaskę a ty mi dasz święty spokój. Umowa stoi? Przyjmijmy milczenie oznacza zgodę. z resztą ty to byś zgodził sie na wszystko, gdyby tylko dano ci w zamian pęto kabanosów. I widzisz do czego doprowadziłeś? Znów ci uległem, ty szczwany sierściuchu.
Wiktor otworzył lodówkę. Było w niej tylko światło
-Ha!  Sprawiedliwości stała się zadość. Nic Ci nie dam, bo nic nie ma, przestań się łasić, to nic nie da. A co ja dam gościom, jak przyjdą? Może ewentualnie jakieś ciastka się znajdą do herbaty, albo zaraz sam coś wykombinuje.Może wpadnie tu ktoś z pielgrzymki? I co mu dam? I tak mój drogi, przyjdzie tez Karolina, pewnie się za nią stęskniłeś, co? I całe szczęście, ze mama wyszła, bo nie dowie się, ze ją wpuściłem, wiesz, ze jej nie lubi. Z resztą mam to gdzieś, może mnie dziś nawet wywalić z domu, ja tam burzy się nie boje. Pożyczysz mi karton? Źle ze mną, gadam z kotem ... Miałbym dziewczynę, to do niej bym mówił, a tak widzisz, stary, tylko Ty mi zostałeś. I czasem mam wrażenie, że mnie słuchasz.
Wiktor przykucnął obok futrzaka z nietęgim wyrazem pyszczka. Kot wyraźnie był obrażony. Nawet nie dał sie pogłaskać.
-O czekaj, jest mleko na kredensie. No to jednak coś dostaniesz.
Nalał mleka do metalowej miski.  Oczywiście dzięki temu momentalnie odzyskał swojego puszystego przyjaciela.Ten kot naprawdę był spasionym, tłustym persem. Ale dobrze mu było z tym tłuszczykiem.
-Może ja jednak wyjdę po coś do jedzenia bo tak głupio, bez niczego ... Polska gościnność tego wymaga.-chwilę pogrzebał w kieszeniach.-Kurde, mam tylko dwa zeta. Ale Jaco wisi mi dyche to skocze do niego na dół. Poczekaj tu, zaraz wracam.
Kot siedział z naburmuszoną miną. Wiktor nie zwrócił już na to uwagi. Ominął ziwerzaka i wszedł do przedpokoju. Nawet nie zamknął za sobą drzwi. Zleciał na trzeci piętro trzymając się poręczy. Dzrwi u Jaca jak zwykle były otwarte, mimo to, dobre wychowanie nakazywało mu zapukać. Po dłuższej chwili nie uzyskał odpowiedzi. 
-Halo? jest tam kto?
W mieszkaniu rozgleły się jakieś szmery. Wiktor powoli wszedł do środka. W progu zobaczył Jaca ze szminką rozmazaną wokół ust. Wkrótce plama nie była widoczna, gdyż zlała się z kolorem twarzy. Walnął takiegoburaka, ze Wiktor nie mógł powstrzymać się ze śmiechu. 
-Jaśnie Panie, przepraszam za najscie- zaczął uroczyście po czym parsknął- Nie wiedziałem, że masz gościa. Sorry za najście, ale potrzebuje mojej kasy. Zwlekasz z oddaniem, a jest mi pilnie po...
-Cześć Wiktorku, dawno sie nie widzieliśmy.- w korytarzu zjawiła się dziewczyna również z rozmazaną szminką. Na szyi miała malinkę. Niewinna mina, usta stulone w mały, różowy dzióbek, lekko uniesione  z wyższością brwi  i przeszywające spojrzenie...  Wiktor połączył fakty w jedno i zbladł jak ściana. Tego naprawdę się nie spodziewał. Nie, to nie mogła być prawda. Jego kumpel by mu tego nie zrobił ... 
-Eeee, Karolinę chyba znasz, nie?- bąknął Jaco, nie wiedząc jak ma rozładować napięcie wiszące w powietrzu, bynajmniej nie spowodowane burzą.
-Nie znam. Ciebie chyba też nie. Narazie- Wiktor wyszedł trzaskając drzwiami.
-Wiktot czekaj!-Jaco rzucił sie za nim i wybiegł na klatkę. Był szybszy, złapał go za rękaw, zanim wbiegli na następne piętro.
-Opieprz się- warknął Wiktor- Wiedziałeś przecież. Nie chcę Cię więcej widzieć, daj mi już spokój.
-Masz-Jaco podał mu zmiętolony banknot.-To za flaszkę.
-Serio, masz wyczucie, żeby myśleć o długach w tym momencie. Teraz już mi wszytsko jedno obejdzie się. Poza tym gardzę Twoim hajsem i wszystkim związanym z Tobą. I zostaw mnie już.
Wiktor może nie biegał tak szybko, ale z pewnością był silnieszy i mimo iż Jaco próbował zatrzymać go siłą, by mu wszytko wyjaśnić, skutecznie wyrwał się. 
-Nie uderzę Cie, ale. wiedz, ze ręka mnie świeżbi, żeby to zrobić. Miłego wieczoru- Pożegnał odepchniętego kolegę, lezącego na schodach, po czym wskoczył kilkoma susami na górę. Zdążył zapomnieć, że miał iśc do sklepu. Z resztą i tak nie miał po co. Żadne jedzenie teraz nie miałoby smaku. A Karolina miałaby tupet, gdyby chciała go odwiedzić. "wszystko skończone. Jestem idiotą, ze tego nie zauważyłem wcześniej. Teraz to widzę, że od początku był między nimi jakiś ... magnetyzm. "
Tego dnia burza przeszła bokiem. 







Komentarze

Popularne posty